Wojna domowa w Sosnowcu. Wywiad Dudka na pożegnanie Mandrysza?

Piłka nożna

Wojna domowa, która w Sosnowcu trwa od kilku tygodni, ujrzała światło dzienne. Sebastian Dudek, kapitan Zagłębia, w szokującym wywiadzie po niedzielnym meczu z Pogonią Siedlce, oskarżył trenera Piotra Mandrysza o brak kontaktu z zespołem i brak szacunku do zawodników. Czy to koniec pracy Mandrysza na Stadionie Ludowym?

„Konfliktu nie ma, bo osoba, która nas prowadzi, praktycznie z nami nie rozmawia. Nie ma też między nami chemii, co widać i tego na dobrą sprawę nie ukryjemy. Te kilka kolejek było męczarnią…”.

„Nie zgodzę się na takie traktowanie przez osoby, które nas prowadzą. Sam chcę być trenerem i na takie rzeczy nigdy sobie nie pozwolę”.
 
„Nieładnie się trener zachował…”.
 
Nie są to słowa piłkarza o byłym szkoleniowcu, z którym było mu nie po drodze. W taki oto sposób Sebastian Dudek, 36-letni kapitan Zagłębia, kilkanaście minut po meczu z Pogonią Siedlce opisał na antenie Polsatu Sport relacje panujące w szatni trzeciego zespołu 1 ligi. Wojna domowa, która trwa w Sosnowcu od kilku tygodni, w końcu ujrzała światło dzienne.
 
Wyprawa do prezesa
 
Jaka jest geneza konfliktu? Od samego początku Mandrysza w Sosnowcu mówiło się, że doświadczony szkoleniowiec nie znalazł z piłkarzami wspólnego języka. Jeszcze w listopadzie członkowie Rady Drużyny – Dudek, a także 37-letni Krzysztof Markowski i 31-letni Łukasz Matusiak – spotkali się z prezesem klubu Marcinem Jaroszewskim. W trakcie rozmowy padły słowa także na temat współpracy na linii trener-piłkarze. O wizycie w prezesowskim gabinecie dowiedział się Mandrysz, który miał odebrać to jako „zamach stanu”. Zareagował, odsuwając zawodników od składu. W tym samym czasie szatnia wrzała. Narzekano na brak komunikacji z trenerem, psującą się atmosferę, a nawet treningi. Tą wersję potwierdził w rozmowie telefonicznej prezes Jaroszewski. - Nie było to donoszenie, a jedynie zainicjowana przeze mnie merytoryczna dyskusja. Uwagi przekazałem trenerowi, wiedział z kim rozmawiałem. Chciałem tylko zasugerować, że nie wszystkie jego metody działają na zespół pozytywnie. Byłem neutralny, nie stawałem po żadnej ze stron. Robiłem tylko za pośrednika - tłumaczy szef drużyny z Zagłębia Dąbrowskego. 

 
Fatalna atmosfera stała się tajemnicą poliszynela. Mówiło się o niej nie tylko na Stadionie Ludowym, ale i w klubowych korytarzach w Zabrzu, Tychach czy Siedlcach. Milczenie przerwał dopiero Dudek w naszej pomeczowej transmisji: „Byłem zaskoczony tym, że wszedłem na boisko. Szczerze powiedziawszy sądziłem, że będę po raz kolejny siedział na ławce i nawet się z niej nie podniosę. Przykre to jest… Praktycznie przez dwa i pół roku jestem tutaj i grałem w 98 proc. spotkań w pierwszym składzie, jeszcze pełnię rolę kapitana, i tak się nie robi – że sadza się na ławce rezerwowych bez żadnego słowa”. Później z jego ust padły znacznie mocniejsze oskarżenia.
 
Były sobie wersje trzy
 
Pierwszy symptom kłopotów pojawił się przed meczem Zagłębia z liderem tabeli, Chojniczanką Chojnice. Gdy Mandrysz zdecydował o odstawieniu Dudka, Markowskiego, a także Żarko Udovičicia, nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co tak naprawdę się dzieje. Na pytanie, czy takimi decyzjami trener chciał wywołać w zespole reakcję szokową, usłyszałem w odpowiedzi: „Nie możemy zapominać o jednej kwestii: że Krzysiek i Sebastian są piłkarzami zaawansowanymi wiekowo. Zbliża się koniec roku, koniec rundy, oni do tej pory grali wszystko, więc mają prawo odczuwać tego skutki”. Na pierwszy rzut oka tłumaczenie było logiczne.
 
Minęło jednak kilka dni, nadszedł pojedynek z GKS-em Tychy i okazało się, że cała trójka wciąż jest zmęczona. Po raz kolejny zapytałem więc o odstawionych na boczny tor piłkarzy. Tym razem Mandrysz odpowiedział: „Powodem jest m.in. to, że blok obronny spisywał się dobrze [w meczu z Chojniczanką – red.]. W drugiej linii dzisiaj od początku postawiliśmy natomiast na Konrada Budka z określonymi zadaniami, stąd zabrakło miejsca dla Sebastiana”.
 
Z Tychami sosnowiczanie przegrali jednak w fatalnym stylu, od remisu z Chojnicami minął tydzień - a więc wydaje się, że czas wystarczający na odpoczynek - a zmian w składzie wciąż nie było. Na trzecie pytanie o brak trzech podstawowych do niedawna zawodników Mandrysz odparł lapidarnie: „Codziennie trenujemy i na podstawie obserwacji zawodników podejmuję decyzje o składzie…”. Czujny widz z niezłą pamięcią mógł się zorientować, że ani „czas na odpoczynek”, ani „dobra forma obrońców”, ani „obserwacja treningowa” nie była powodem rezygnacji z wspomnianego tria. Na początku przedmeczowego wywiadu przed starciem z Pogonią Siedlce zagadnąłem trenera, czy aby wszystko w Zagłębiu jest dobrze – ale nie na boisku, a w szatni. Odparł - skądinąd słusznie - że miejsce na załatwianie takich spraw nie jest przed kamerą. Inne zdanie na ten sam temat miał jego podopieczny.
 
Co dalej?
 
Według nieoficjalnej wersji, którą usłyszałem jeszcze na stadionie w Siedlcach, odejście trenera Mandrysza, a także jego asystenta Bartłomieja Bobly, ma zostać ogłoszone na początku tego tygodnia. Ostatnią deską ratunku może być szczera rozmowa z piłkarzami. Ta w teorii jest możliwa, chęć do takiej wyraził na koniec wywiadu Sebastian Dudek. Dobrze poinformowani twierdzą jednak, że na tego typu konwersacje ochoty nie ma szkoleniowiec.

 
Jeśli do zmiany trenera faktycznie dojdzie, będzie to już czwarty (!) szkoleniowiec zatrudniony w Zagłębiu w tym sezonie (po Jacku Magierze, Jarosławie Araszkiewiczu i Piotrze Mandryszu).
 
***
 
Trenera Piotr Mandrysz odmówił komentarza, o który prosiłem go trzykrotnie. Najpierw przed meczem, gdy na antenie Polsatu Sport odparł, że przed kamerami nie będzie o sporze rozmawiał, a także dwukrotnie po spotkaniu z Pogonią Siedlce – gdy poprosiliśmy go o ustosunkowanie się do słów Dudka i następie, gdy zaproponowałem rozmowę telefoniczną w poniedziałek, gdy opadną emocje.

 

Sebastian Staszewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie