Pindera przed Włodarczyk - Harth: Zagrożenie niewielkie
Jeśli Krzysztof Włodarczyk ma walczyć jeszcze o mistrzostwo świata, to Leona Hartha powinien w najbliższą sobotę pokonać bez większych problemów.
Znam wielu trenerów i zawodników, którzy w takiej sytuacji będą unikać zdecydowanych deklaracji i zasłaniać się banałami w stylu: to jest boks i wszystko może się zdarzyć, ale patrząc racjonalnie na to co nas czeka we Wrocławiu, zagrożenie dla Włodarczyka jest niewielkie.
Oczywiście nie dziwię się Andrzejowi Wasilewskiemu, który w jednej z ostatnich wypowiedzi twierdzi, że jest bardzo zdenerwowany przed tym pojedynkiem, gdyż on chyba najlepiej wie jaka jest stawka. I wcale nie chodzi tu o pas IBF Inter Continental, który „Diablo” położy w hali „Orbita” na szali, tylko o możliwość walki z Muratem Gassijewem, nowym mistrzem tej organizacji, promowanym przez Leona Margulesa, który przecież jest bliskim współpracownikiem Wasilewskiego.
Włodarczyk w tej sytuacji nie ma wyjścia, musi pokonać Niemca, a później czekać na rozwój wypadków. Jego starcie z Gassijewem jest bowiem jak najbardziej realne. „Diablo” ma oczywiście tego świadomość, zapewnia więc, że jest odpowiednio przygotowany do walki z Harthem, bo wie o co idzie ta gra. I zapewne poradzi sobie z urodzonym w Armenii rywalem, może nie tak łatwo, jak z Walerym Brudowem w Sosnowcu, w marcu tego roku, ale nie sądzę, by miał trudniej niż w pojedynku z Kayem Kurzawą, dwa miesiące później w Szczecinie.
Kim jest bowiem Leon Harth ? Bilans ma niezły (14-1, 10 KO), ale tym nie należy się sugerować Obejrzałem jego walkę z Gassijewem, którą stoczył dwa lata temu i nie miał w niej wiele do powiedzenia. Pierwsze dwie rundy, które Osetyniec przespał, były w miarę wyrównane, ale kiedy Murat ruszył do ataku, koniec nastąpił szybko. W czwartym starciu było po wszystkim.
Myślę, że „Diablo” też nie powinien zbyt długo czekać, bo Ormianin (Levan Hakobian, to jego prawdziwe nazwisko) zdecydowanie gorzej czuje się walcząc pod presją. Ale z tego co powiedział w ostatnim „Puncherze” trener Fiodor Łapin, chyba możemy być o to spokojni.
28 letni Leon Harth nie ma zbyt wielkiego doświadczenie, ani sukcesów wyniesionych z boksu amatorskiego. Stoczył zaledwie 19 walk, 15 wygrał, jedną zremisował i trzy przegrał. Zdobywał regionalne tytułu, a zawodowy kontrakt podpisał w 2012 roku, w wieku 24 lat.
W Niemczech spędził większość swojego życia. Armenię, gdzie się urodził, opuścił wraz z rodzicami mając 12 lat. Początkowo trenował piłkę nożną, ale ostatecznie przeważyły jego zainteresowania sportami walki, szczególnie boksem. W wieku 18 lat stoczył pierwszą amatorską walkę.
Na pytanie, czy może zagrozić Włodarczykowi, odpowiedź powinna być tylko jedna: ma na to niewielkie szanse. Przeciętne warunki fizyczne (180 cm) jak na wagę cruiser, siła ciosu, którą ciężko ocenić, bo z Gassijewem był bezradny, niezła mobilność i ringowy spryt, to chyba wszystko, co można o nim powiedzieć.
W starciu z pochodzącym z Osetii Rosjaninem pokazał też, że po kilku mocnych ciosach traci ochotę do dalszej walki. A przecież „Diablo” nie bije słabiej od Murata.
Wygląda na to, że sobotni pojedynek we Wrocławiu skończy się przed upływem regulaminowego czasu (12 rund), ale głowy bym nie dał, bo nasz były mistrz świata nie jest typem agresora, który dąży do nokautu za wszelką cenę.
Komentarze