Legia - Ajax: są rachunki do wyrównania!

Piłka nożna

Legia trafiła na Ajax Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europy. Od razu przypomina się dwumecz sprzed dwóch lat, kiedy obie drużyny spotkały się na tym samym etapie.

To był niezwykle dramatyczny dwumecz z wieloma podtekstami, historiami dodatkowymi, pobocznymi, poplątanymi wątkami i futbolem w tle. Dwa lata temu Legia walczyła ambitnie, miała swoje szanse na zwycięstwo w Amsterdamie, ale czegoś zabrakło. Koncentracji? Szczęścia? Umiejętności? Doświadczenia? Kibice długo żartowali po tym, jak Michał Żyro w doskonałej sytuacji uderzył piłkę nad bramką. Można było żałować, bo Legia grała momentami bardzo dobrze, ale kilka razy Orlando Sa przegrał pojedynki z Jasperem Cillessenem.

 

W Legii wtedy panowało zamieszanie. Tuż przed meczem w Amsterdamie Miroslav Radović ogłosił, że odchodzi do ligi chińskiej i Henning Berg posadził kluczowego zawodnika na trybunach. Po porażce twierdził, że Radović nie byłby w stanie się skoncentrować na grze i pozostało tylko gdybać, co by się stało, gdyby Norweg podjął wtedy inną decyzję.

 

Gola zdobył Arkadiusz Milik i w Warszawie trzeba było odrabiać straty - niestety, przy pustych trybunach. Milik też miał coś do udowodnienia, bo wcześniej kibice z Warszawy specjalnie wybrali się na stadion ADO Den Haag, żeby obrażać Milika w meczu z Ajaksem. W rewanżu Milik zdobył dwa gole i można by napisać, że uciszył trybuny w Warszawie, gdyby nie to, że już i tak było bardzo cicho. Najlepszy i najsilniejszy fizycznie wtedy obrońca Legii, czyli Dossa Junior, odbijał się od Milika jak od ściany. Taka była, mniej więcej, różnica między Ajaksem a Legią wtedy.

 

Teraz spotykają się jednak dwie drużyny. Legia grała w Lidze Mistrzów i po pojedynkach z Realem, Borussią Dortmund czy Sportingiem, naprawdę nie musi się bać Ajaksu. Zwłaszcza, że nie jest to Ajax, który straszy w Europie. Nie ma już tam Milika, nie ma Cillessena. To drużyna, którą od tego sezonu buduje nowy szkoleniowiec Peter Bosz. To zespół, który nie awansował w tym sezonie do Ligi Mistrzów, przegrywając w ostatniej rundzie, w rewanżu aż 1:4 z FK Rostów. Ktoś by kiedyś pomyślał, że tak się może stać?

 

Mówią, że Bosz, chociaż przez wiele lat związany z Feyenoordem, to jednak jest wyznawcą teorii Johana Cruijffa, według której lepiej wygrać 5:4 niż 1:0. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to w starciu takiego Ajaksu z Legią Jacka Magiery, która też woli być bardziej romantyczna niż rozważna i da się poranić, byle tylko zagrać pięknie, może być ciekawie.

 

Jest jeszcze w tej drużynie kilka gwiazd, takich jak choćby Davvy Klaasen czy Lasse Schone, ale brakuje zawodników, o których w tym momencie mówiłaby cała Europa. Może kimś takim stanie się Kasper Dolberg. Duńczyk jest następcą Milika w Ajaksie i fizycznie jest kopią Polaka - wysoki, chudy, silny. Widać, że w Holandii i w Danii wiązane są z nim olbrzymie nadzieje. Kiedy wchodził na boisko w debiucie w reprezentacji dostał owację, jakby już był, co najmniej, Mikael Laudrup.

 

W bramce Cillessena zastępuje młody Andre Onana, który niedawno grał jeszcze w młodzieżowym Ajaksie. Jest kilku kandydatów na gwiazdę, choćby Anwar El Ghazi, ale on zbyt często próbuje grać pięknie, za to mało efektownie. Popada też czasami w konflikty z trenerem Boszem. Widocznie w Ajaksie ma być pięknie, ale nie może być zbyt pięknie.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie