Lepa: Chiński mur kruszeje

Piłka nożna

Głowa rozbolała – na razie tylko kibiców od kolejnych nazwisk, które zasilają chińskie kluby oraz samych piłkarzy od przybytku, od liczb które zapisano na ich kontraktach. A to jeszcze nie koniec. Jeśli tak dalej pójdzie, Chińczycy zaczną powoli podjadać wspaniały europejski tort piłkarski, bowiem okaże się, że najciekawsze rozgrywki nie są już w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii, a właśnie za Wielkim Murem.

Wystarczy spojrzeć na listę zakupów w ostatnich dniach: Carlos Tevez, Axel Witsel, Oscar... I to wcale nie koniec. A wspomniani piłkarze dołączają do Graziano Pellego, Ramiresa, Gervinho czy Ezequiela Lavezziego. Robi się naprawdę ciekawie.

Superasy także trenerskie
 
Chińczycy wiedzą, co robią. W tamtejszej Superlidze każdy z zespołów może zakontraktować pięciu obcokrajowców, z czego przynajmniej jeden musi mieć paszport kraju zrzeszonego w Azjatyckiej Federacji Piłkarskiej (AFC). Na boisku może występować jedynie czterech "stranierich", w tym jeden Azjata. Łącznie więc w kolejce może zagrać tylko 48 piłkarzy spoza kontynentu. Jeśli więc inwestować, to tylko w najlepszych.

A że pieniędzy nie brakuje, to Chińczycy rzeczywiście ściągają po gwiazdy. Do tej pory może mieli problemy z nakłonieniem niektórych do przeprowadzki na Daleki Wschód, ale teraz wielka kasa, w miarę stabilna sytuacja polityczna i coraz wyższy poziom Superligi zrobiły swoje. Tak samo rzecz się ma z trenerami.

Lista szkoleniowców tamtejszej ligi robi wrażenie – tylko trzech trenerów jest Chińczykami, czterech pochodzi z Korei Południowej, a reszta to zaciąg z Europy i Ameryki Południowej. I tak Luiz Felipe Scolari szkoli w Guangzhou Evergrande, Andre Villas-Boas jest opiekunem Shanghai IPG, Gustavo Poyet trenuje w Shanghai Shenhua, a Manuel Pellegrini w Hebei China Fortune. A są jeszcze Jose Gonzalez, Dragan Stojković, Jaime Pacheco, Felix Magath i Fabio Cannavaro.

Upadek europejskich lig?

Dla tych wszystkich nazwisk warto włączyć telewizory. Na razie być może bardziej z ciekawości niż chęci kibicowania, ale skoro Chińczycy rzucili ponoć 300 milionów euro Realowi Madryt za wykup Cristiano Ronaldo...

Dziś w erze Internetu coraz częściej młodzież przywiązuje się do indywidualności, kocha nie tyle kluby co gwiazdy, które przemawiają do ich wyobraźni. Stąd jestem w stanie wyobrazić sobie, że za kilka lat młodzież będzie kibicować chińskiej drużynie, w której występować będzie portugalski mistrz Europy z 2016 roku. Wszak tak zrodziła się popularność europejskich lig w Azji.

Chińczycy w pogoni za gwiazdami pierwszej wielkości wykupywali prawa do transmisji europejskich lig, a kluby takie jak Manchester United, Real Madyt czy Bayern Monachium umiejętnie podsycały zainteresowanie miejscowych fanów. Teraz jednak tamtejsi kibice będą mieli na miejscu wielkie nazwiska i widać, że futbol rozwija się za Wielkim Murem w wielkim tempie.

Świadczy też o tym fakt, że prawa do Superligi wykupywane są na kolejne kraje, a oglądalność tamtejszych meczów rośnie. W przeciwieństwie do europejskich rozgrywek, które zaczynają przegrywać z innymi rozrywkami u naszej młodzieży. W dodatku warto wspomnieć, że coraz więcej klubów na Starym Kontynencie także trafia w ręce Chińczyków. Wciąż dopinana transakcja Milanu jest tego najlepszym przykładem. Chińczycy już nie ogradzają się od świata Wielkim Murem, a raczej powoli przejmują kontrolę na futbolem globalnym.

 

Transmisje spotkań ligi chińskiej w Polsacie Sport.

Marcin Lepa, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie