Korea: wojna tytanów. Miejsca 1-5

E-sport
Korea: wojna tytanów. Miejsca 1-5

Wiosna w koreańskim LCK zapowiada się nieziemsko. Co prawda kilku świetnych zawodników z ojczyzny e-sportu ponownie wyemigrowało do Chin i na Zachód, ale po raz pierwszy od lat możemy zaobserwować tendencję, w myśl której więcej gwiazd wraca do Korei niż z niej wyjeżdża. I o ile falę wyjazdów po Mistrzostwach Świata z 2014 roku nazwaliśmy Wielką Emigracją to teraz najwyższa pora, choć może trochę na wyrost, zarządzić Wielki Powrót.

Wśród przybywających z powrotem jest bowiem Deft, jest Mata, są Spirit, PawN czy MaRin. W Korei została też większość graczy SKT T1, wszyscy zawodnicy Samsunga oraz byli już członkowie ROX Tigers. Co ciekawe, gwiazdy nie są też porozrzucane równomiernie po drużynach, a utworzyli kilka niesamowicie silnych zespołów, które stoczą zażartą walkę o ostateczny triumf. Uh, będzie się działo.


Zanim przejdziemy do treści merytorycznej, warto powiedzieć kilka słów o samym systemie. Zawodnicy zostali ocenieni możliwie obiektywnie, z uwzględnieniem zaprezentowanego potencjału, ostatnich występów oraz przypuszczalnej skali talentu. Ponadto noty odnoszą się do sytuacji w obrębie konkretnej pozycji, więc porównywanie ocen przykładowo midlanera i toplanera pozbawione jest sensu. Pod względem „zgrania i komunikacji” tymczasem brane pod uwagę były czynniki takie jak staż wspólnej gry, płynność komunikacyjna i kwestie charakterologiczne. Format zastosowany przy tworzeniu zestawienia jest jednak nieidealny. Nie sposób usystematyzować wszystkich czynników, które zostały wspomniane w omówieniach, przez co sam ranking należy traktować z pewną dozą sceptycyzmu.

 

 

5. Afreeca Freecs (19)

 

AF to fenomen zeszłego roku, który dość niespodziewanie z zespołu z samego dołu tabeli stał się formacją naprawdę niezłą – dwukrotnie zakończył rywalizację w LCK na piątym miejscu i awansował do koreańskich play-offów. Po niesamowicie udanym, w kontekście rozbieżności pomiędzy możliwościami a wynikami, sezonie, organizacja zdecydowała się… rozstać ze wszystkimi zawodnikami. Ciężko jednak nie zrozumieć zespołu, który chciałby walczyć o coś więcej niż środek tabeli. W takiej sytuacji pewne ryzyko jest nieuniknione. Afreeca Freecs wiedziało, że w tamtym zestawieniu zespół nie przeskoczy pewnej blokady, a poziom LCK bardzo się wyrównał i jednocześnie pojawiła się szansa zakontraktowania naprawdę ciekawych zawodników…


Tym samym do Korei po rocznych wojażach w Chinach wraca były mistrz świata Jang „MaRin” Gyeong-hwan. Były zawodnik SKT T1 to kolejny, jeden z nieprzebranych rzesz doskonałych toplanerów, którzy w LPL całkowicie się pogubili. Jego LGD Gaming zupełnie się rozlazło, zarówno jeśli chodzi o postawę wewnątrz gry, jak i poza nią. Tym samym formacja, która zawojował LPL rok wcześniej i pojechała na Mistrzostwa Świata całkowicie zawiodła, a zdecydowanie poniżej oczekiwań spisał się też sam MaRin. Teraz toplaner wraca do ojczyzny i postara się odbudować swoją pozycję na rodzimej scenie. Paradoksalnie ta nie jest zbyt mocna, bo gracz górnej alei swój najlepszy okres przeżywał jednak na Mistrzostwach Świata, a w regionalnych zmaganiach prezentował się dość różnie, najczęściej jednak przegrywając rywalizację nie tylko z Songiem „Smeb” Kyung-ho, ale także z Kimem „Ssumday” Chang-ho i walcząc o miano tego trzeciego ze… swoim późniejszym następcą - Lee „Duke” Ho-seongiem. Na dżungli MaRinowi towarzyszył będzie e-sportowy repatriant Lee „Spirit” Da-yoon, który przez rok wojował w Chinach (Team WE), a następnie kolejny sezon spędził w Europie (Fnatic). Dżungler nie do końca potrafił się jednak odnaleźć się poza Koreą i pomimo faktu, że zarówno w pierwszej, jak i drugie formacji był wyróżniającą się postacią, nie umiał przełożyć tego na zespołowe osiągnięcia. Co ciekawe, Spirit za występy we Fnatic był dość mocno krytykowany, pomimo faktu, że należał do czołówki europejskich leśników, i o ile faktycznie nie prezentował tak wysokiego poziomu, jakiego się po nim spodziewano, to nadal był jasnym punktem ekipy, choć trzeba krytykować jego niezdrowe przywiązanie do bardzo przeciętnego Noh „Gamsu” Yeong-jina i ewidentny żal związany ze zmianą toplanera, który można było zauważyć w jego grze. W Korei Spirit będzie miał jednak ciężkie zadanie, bo dżungla w jego ojczyźnie jest na wiosnę naprawdę niewiarygodnie mocna – Score i Peanut to liderzy, ale nie sposób lekceważyć Ambitiona oraz młodych gniewnych – Beyonda, Crasha czy Blessa.

 

  

 

 

Tymczasem na środkowej alei zobaczymy Lee „Kuro” Seo-haenga. Uważany nie bez pewnej przesady za piętę achillesową ROX midlaner, był jednak bez wątpienia najsłabszym elementem zespołu półfinalistów ostatnich Mistrzostw Świata. Kuro nadal dysponuje jednak ogromnym doświadczeniem i wciąż ponadprzeciętnymi umiejętnościami indywidualnymi. Dla odmiany nowy strzelec, Ha „Kramer” Jong-hun to gracz, wokół którego pojawia się w ostatnim czasie bardzo wiele pozytywnego szumu. Niewątpliwie strzelec był najjaśniejszym punktem fatalnego CJ Entus, a wcześniej ze znakomitej strony pokazywał się na Tajwanie w barwach Flash Wolves. Niemniej warto zauważyć, że Kramer jest co prawda silnym marksmanem, ale jednocześnie zabiera ogromne ilości drużynowego złota, więc jego efektywność może budzić wątpliwości. Tym bardziej, że w Afreeca Freecs podział pieniędzy z pewnością będzie wyglądał inaczej niż w CJ. Spore zaskoczenie budzi tymczasem obsada pozycji wspierającego – Park „TuSin” Jong-ik przez ostatni rok pauzował ze względu na problemy osobiste, a wcześniej stanowił definicję przeciętności. Teraz wraca, ale jest w pewnym sensie łyżką dziegciu w tej baryłce miodu, jak można określić nowe zestawienie Afreeca Freecs.


AF to zespół, w którym możemy znaleźć wielkie nazwiska, które chcą powrócić do ery swoich triumfów. Co ciekawe, organizacja zrobiła świetny interes, bo składając tak interesujący skład pamiętała też o ekonomii. Pensje nowych zawodników są bowiem nawet niższe niż wynagrodzenia ich poprzedników, co biorąc pod uwagę potencjalną siłę tego składu, jest bodajże największym osiągnięciem włodarzy drużyny.

 

  

 

 

4. Longzhu Gaming (22)


Klęska? Katastrofa? Tragedia? Te słowa chyba najlepiej opisują ostatni sezon w wykonaniu Longzhu. Po zmianie nazwy z Incredible Miracle na Longzhu, markę utożsamiającą głównego sponsora drużyny – chińską platformę streamingową, formacja otrzymała potężny zastrzyk gotówki i nie żałowała pieniędzy na nowych zawodników. Drużyna złożyła naprawdę gwiazdorski skład i na papierze śmiało można było zakładać, że powalczy z SKT T1 i ROX o ostateczny triumf. Plany ekipy szybko zostały jednak zweryfikowane przez rzeczywistość. Ekipa niespodziewanie zakotwiczyła zaraz nad miejscami barażowymi i spędziła w dolnej części tabeli obydwa ubiegłoroczne splity. Patrząc jednak na tamtą drużynę z perspektywy czasu, można odnieść wrażenie, że taki scenariusz był przesądzony od samego początku. Bo jeśli zmieszamy czterech zawodników o znacznych skłonnościach do indywidualizmu (Flame, Chaser, Coco, Fury), dodamy do tego egotyczne charaktery Lee „Flame” Ho-jona i Lee „Fury” Jin-yonga (później zmienionego na Kim „Emperor” Jin-hyuka) oraz szkoleniowca od przygotowania taktycznego nieposiadającego doświadczenia trenerskiego (Ham „Lustboy” Jang-sik) – nie, to nie mogło skończyć się dobrze.


Tamta przygoda nauczyła jednak Longzhu bardzo wiele i teraz zespół, bogatszy o poprzednie doświadczenia, buduje swoją ekipę znacznie roztropniej. Drużyna zatrzymała na górnej alei wyrobnika - bardzo solidnego Koo „Expession” Bon-taeka oraz obiecującego, agresywnego dżunglera Lee „Crasha” Dong-woo. Jednocześnie zakontraktowała gwarantujący wysoki poziom i stabilność duet z ROX Tigers – strzelca Kim „PraY” Jong-ina oraz wspierającego Kang „GorillA” Beom-hyeona.

 

   

 


Do formacji dołączyli także dwaj interesujący midlanerzy o mocno odmiennych charakterystykach. Pierwszym z nich jest ogromny talent środkowej alei, kreowany na następcę Fakera Gwak „Bdd” Bo-seong. Póki co młokos na profesjonalnej scenie nie pokazał jeszcze pełni swojego potencjału, choć fakt, że idealnie od momentu przekroczenia siedemnastu lat, rywalizuje w LCK (ostatnio reprezentował barwy CJ Entus) jest bardzo wymowny. Na obecną chwilę porównania do Fakera są zdecydowanie na wyrost, ale ten chłopak może wystrzelić w każdym momencie i bardzo możliwe, że już na wiosnę wreszcie pokaże na co go stać, zgłaszając jednocześnie akces do miana czołowego midlanera ligi.


Drugim z graczy środkowej alei jest Song „Fly” Yong-jun. Zawodnikiem z środka w ostatnim sezonie występował w KT Rolster, ale rzadko tam błyszczał, często grając na środku użytkowymi postaciami jak na przykład charakterystyczny dla niego Zilean. Pełnił rolę ekonomicznego prowadzącego, choć warto podkreślić, że był w swoich poczynaniach naprawdę skuteczny. Zapracował sobie na miano wyróżniającego się zawodnika, lecz z drugiej strony warto zauważyć, że jego bardzo słabą stroną była zdecydowanie faza linii. Niemniej dzięki zatrudnieniu obydwu tych graczy Longzhu zyskuje szeroki wachlarz możliwości. Całkiem prawdopodobnym wydaje się, że Bdd i Fly będą współpracować na podobnej zasadzie jak duet Faker-Easyhoon w sezonie 2015.


Skład Longzhu nie wygląda tym razem na szalony zespół gwiazd, a na nieźle wyważoną ekipę z kilkoma naprawdę ciekawymi graczami. To raczej nie wystarczy na KT Rolster, SKT T1 czy Samsung Galaxy, ale Longzhu w tej walce nie jest też z góry skazane na porażkę.

 

   

 

 

3. KT Rolster (25)


Kiedy KT Rolster ogłosiło swój skład, reakcja publiczności mogła być tylko jedna - niekontrolowany okrzyk zachwytu. Bo jak nie podziwiać ekipy, która sumarycznie skupia w sobie dwa Mistrzostwa Świata, dwa finały, półfinał i sześć ćwierćfinałów najważniejszych zawodów na globie? Na papierze odmienione KT Rolster prezentuje się epicko. Już poprzedni skład był dobry – na górnej alei oglądaliśmy przecież genialnego Kima „Ssumday” Chan-ho, a na dżungli grasował fenomenalny Go „Score” Dong-bin. Poza tym KT stanowiło trudny do skruszenia monolit, a w szeregach zespołu ciężko było znaleźć ewidentny słaby punkt. Nie było to jednak niemożliwe, co udowodnił przecież Samsung Galaxy, eliminując wielką organizację z udziału w Mistrzostwach Świata. Co prawda w letnim splicie LCK KT Rolster pokonało przecież późniejszych mistrzów świata z SKT T1, docierając do finału rywalizacji w play-offach, ale okazało się, że to zbyt mało. Drużyna znudzona fiaskiem walki o ostateczny triumf zarówno na arenie krajowej, jak i na scenie międzynarodowej, zdecydowała się na zupełną zmianę strategii i generalny remanent w swoich szeregach.

 

   

 


Jedynym, który pozostał w zespole jest Score – najlepszy obok Hana „Peanut” Wang-ho dżungler na globie. Nic dziwnego, że KT zdecydowało się zatrzymać swoją największą gwiazdę, którą otoczyło blaskiem całej konstelacji sojuszników. Organizacja zakontraktowała Heo „PawN” Won-seoka i Kima „Deft” Hyuk-kyu, dwójkę graczy do niedawna występujących w liderze chińskiego LPL – Edward Gaming. Dwa sezony dominacji w regionie nie przełożyły się jednak na sukcesy na Mistrzostwach Świata i duet byłych zawodników organizacji Samsung (PawN należał do dywizji White, w każdym razie przez większość czasu, natomiast Deft do Blue) postanowił poszukać nowych wyzwań. Ale o ile Deft cały czas utrzymuje się w ścisłej czołówce strzelców, o tyle jego kolega z środkowej alei ma za sobą bardzo ciężki czas i nawracające kontuzje, a w konsekwencji także utratę miejsca w podstawowej piątce EDG na rzecz młodego Lee „Scout” Ye-chana. Do ojczyzny PawN wraca więc, by się odbudować, ale nie zapominajmy o możliwościach tego zawodnika. To prawda – midlaner jest jedyną kontrowersją w składzie KT Rolster, ale z historii wiemy, że kiedy tylko Koreańczyka nie prześladowały problemy, zawsze był on nieprawdopodobnie silnym punktem każdej kolejnej formacji, w której występował.


Tymczasem do Defta na dolnej alei dołącza stary kumpel PawN’a z Samsung White – Cho „Mata” Se-hyeong. A wydawało się, że MVP Mistrzostw Świata 2014 jest już stracony. Zanotował katastrofalny rok w Vici Gaming, gdzie jego indywidualne umiejętności zaliczyły drastyczny spadek, a sam gracz dość często miewał również kłopoty dyscyplinarne. Potem jednak legendarny wspierający dołączył do Royal Never Give Up i całkowicie się odbudował, po raz kolejny zachwycając nas świetnymi występami. Deft bardzo chciał zagrać z Matą, Mata bardzo chciał zagrać z Deftem. Ten duet już brzmi zabójczo.


Pozostał jeszcze tylko jeden element – toplaner. Kiedy dowiedzieliśmy się, że z KT odchodzi Ssumday… Tak, już wtedy znaliśmy tożsamość jego następcy. Biorąc pod uwagę mocarstwowe plany formacji drugiego najlepszego gracza górnej alei na świecie mógł zastąpić tylko ten jeden, niedościgniony, przez wielu uznawany za najlepszego zawodnika ostatniego roku bez podziału na pozycje – Song „Smeb” Kyung-ho. Toplaner otrzymał kolejną, chyba najlepszą do tej pory szansę na detronizację SKT T1 i jego rywalizacja z urzędującymi mistrzami świata zapowiada się jeszcze bajeczniej niż dotychczas. Na początku nowy zespół Smeba na pewno nie będzie wyglądał idealnie, ale dajmy KT Rolster trochę czasu. Ten rok może należeć właśnie do nich.

 

  

 

2. Samsung Galaxy (26)


A gdzie to zawieruszył się Samsung? No tak, to brzmi trochę absurdalnie. Podczas gdy w stawce mamy tak nieprawdopodobnie mocne na papierze formacje jak KT czy Lonzhu, przewidywanie drugiej pozycji Samsunga jest małym szaleństwem. Przecież ci goście dopiero pod koniec letniego splitu wskoczyli do ścisłej czołówki LCK, a awans na Mistrzostwa Świata wywalczyli w bardzo szczęśliwych okolicznościach! Na światowym czempionacie też dotarli do finału głównie dzięki korzystnej drabince! Tak, to wszystko jest prawdą, ale w dobie wielu przetasowań w koreańskich formacjach, Samsung jest wyspą stabilności. Ci sami mocni przecież gracze, ten sam kolektyw, poprawiona synergia… Formę tego zespołu w zbliżającym się splicie po prostu łatwo przewidzieć – Samsung nie będzie dominatorem zmagań, zespołem, którego grą będziemy się zachwycali tak jak chociażby występami legendarnych dywizji Blue i White tej samej organizacji, ale z pewnością unikniemy też przykrych, negatywnych niespodzianek. Tymczasem forma superdrużyn to nadal duża niewiadoma i ciężko powiedzieć czy od razu na starcie rywalizacji zobaczymy SKT T1, KT Rolster, Longzhu czy Afreeca Freecs w takiej dyspozycji, jakiej byśmy się spodziewali. Wskazywanie jako zwycięzcy Samsunga byłoby jednak trochę wariactwem – Korea nie jest regionem, w którym premiuje się solidną przeciętność, a rotacje w zespołach zazwyczaj nie wywołują aż takich problemów, jakie często możemy oglądać w pierwszych Splitach zmagań na Zachodzie czy w Chinach.

   

 

 


Samsung ma jednak bardzo przyzwoity potencjał. Lee „CuVee” Seong-jin, „tegoroczny Ssumday”, to po odejściu oryginalnego Ssumdaya przecież drugi najlepszy toplaner w Korei. Lee „Crown” Min-ho wykrystalizował się w ostatnim czasie z top4 midlanera LCK w lidera peletonu kandydatów do detronizacji Fakera. Park „Ruler” Jae-hyuk tymczasem pokazał zaskakująco wysokie umiejętności jak na debiutanta, a to nadal młody chłopak, który powinien się jeszcze rozwinąć. Także Jo „CoreJJ” Yong-in to nadal nowicjusz, jeśli chodzi o rolę supporta – dość powiedzieć, że swoje pierwsze oficjalne mecze jako wspierający zagrał dopiero w turnieju kwalifikacyjnym na Mistrzostwa Świata, a jego fenomenalna postawa była zaskoczeniem chyba nawet dla niego samego. W zespole zostaje także drugi support, Kwon „Wraith” Jin-min, który zdecydował się powalczyć z CoreJJ’em o miejsce w podstawowej piątce, które stracił pod koniec poprzedniego sezonu.


Czy Samsung naprawdę uplasuje się na wiosnę na pozycji wicelidera? Warto podkreślić, że ekipa jest jedynym potentatem (choć to chyba za mocne słowo) z poprzedniego splitu, który zachował oryginalny skład, co daje drużynie pewien handicap. Tak naprawdę wiemy więc czego spodziewać się po Samsungu, a wiele zależeć będzie od początku splitu i formy największych rywali w pierwszych spotkaniach. Jeśli arcywrogowie w walce o najwyższe lokaty będą mieli problemy z odnalezieniem własnego rytmu, Samsung może powalczyć nawet o końcowy triumf w fazie zasadniczej, ale raczej jednak zamelduje się na niższych stopniach podium – drugie-trzecie miejsce to realna ocena możliwości tej ekipy.

 

  

 

 

1. SK Telecom T1 (26)

 

SKT T1 na wiosnę przyjęło w swoje szeregi czwartego już toplanera w ciągu czterech kolejnych sezonów i trzeba przyznać, że legendarna organizacja nie boi się zaryzykować. Następcą Impacta, Marina i Duke’a został bowiem znany z występów w Europie i Ameryce Heo „Huni” Seung-hoon. Toplanerowi nie sposób odmówić ogromnego talentu, ale szczególnie podczas przygody z Immortals coraz częściej dało się zauważyć w jego grze niczym nieuzasadnioną agresywność w poczynaniach i brak wyczucia tempa rozgrywki. Huni nie mógł jednak trafić w lepsze miejsce, jeśli chodzi o pozbycie się zgubnych nawyków – bo jeśli nie upora się z nimi trener Kim „kKoma” Jeong-gyun, to chyba nikt na całym świecie nie będzie w stanie tego zrobić.

   

 

 


Drugim przykładem hazardu ze strony włodarzy organizacji jest tymczasem sprowadzenie byłego już dżunglera ROX Tigers Hana „Peanut” Wang-ho. W tym przypadku nie chodzi jednak ani o brak odpowiednich umiejętności, bo kto jak kto, ale te młokos z pewnością posiada – w końcu obok Go „Score” Dong-bina jest obecnie najlepszym leśnikiem na świecie. Nic do rzeczy nie mają też jakiekolwiek problemy indywidualne Peanuta. Więc co jest problemem? Odpowiedź brzmi – duch drużyny. SKT T1 znakomicie odnajdywało się w kompozycji z użytkowym dżunglerem, jakim był Bae „Bengi” Seong-woong, a cierpiało współpracując ze znacznie egoistyczniejszym Kangiem „Blank” Sun-gu. Fakt – porównywanie Peanuta do Blanka to zbrodnia przeciwko Lidze Legend, ale agresja i indywidualizm młodego zawodnika mogą nie komponować się z podejściem do gry gwiazdy, legendy, boga – Lee „Faker” Sang-hyeona. Swoją drogą nowy skład SKT T1 jest przepakowany talentem – oprócz wspomnianej trójki Huni-Peanut-Faker na dolnej alei ponownie możemy znaleźć bowiem doskonały duet Bang-Wolf. W związku z tym formacja może mieć problem ze znalezieniem „złotego środka” w dystrybucji złota, bowiem zarówno prowadzący Faker oraz Bae „Bang” Jun-sik, jak i toplaner Huni oraz dżungler Peanut uwielbiają mieć do swojej dyspozycji duże ilości pieniędzy i, przynajmniej w przypadku tych dwóch ostatnich, ciężko powiedzieć jak będą sobie radzić w ekonomiczniejszej wersji.


Warto pamiętać, że SKT T1 swoje rotacje, choć ryzykowne, przeprowadziło bardzo umiejętnie. Szkielet zespołu w osobach Fakera, Bang oraz Lee „Wolf” Jae-wana, z których każdy należy do ścisłej czołówki graczy ze swojej pozycji, pozostał nienaruszony. Formacja nadal bardzo mocno stoi na nogach. Jeśli więc eksperyment z dwójką nieprawdopodobnie utalentowanych nabytków się nie powiedzie, to ekipa zamelduje się w okolicach podium, nadal walcząc o wysokie pozycje. Lecz jeśli brawura się opłaci… Tak, wtedy zobaczymy drużynę, który prawdopodobnie zdominuje rywalizację na kolejne kilka splitów.

 

  

Rafał Fiodorow
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie