Z kopalni przez ocean na dach wieżowca. W piłkę grają już dosłownie wszędzie

Piłka nożna
Z kopalni przez ocean na dach wieżowca. W piłkę grają już dosłownie wszędzie
fot. arabtarfeeh.blogspot.com

Cud urbanistyki z Tokio, singapurski stadion na wodzie, arena wykuta w pustynnych skałach Półwyspu Arabskiego. Mówią, że piłka nożna nie zna granic – teraz nie ogranicza jej także przestrzeń. Zapraszamy w podróż po najbardziej futurystycznych arenach świata!

Łączy je jedno – są położone w miejscach, do których futbol z pozoru nie dociera. Wyobrażacie sobie mecz na dachu warszawskiego hotelu Marriott, prawie 150 metrów nad ziemią? Niemożliwe? W Japonii nic nadzwyczajnego. My natomiast poszliśmy w drugą stronę – efektem liczne gale boksu zawodowego w Kopalni Soli "Wieliczka", na głębokości prawie 125 metrów. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich chcą zrobić kolejny krok i częściowo pod ziemią umieścić... 40-tysięczny stadion piłkarski! Sporą innowacją jest także boisko na wodzie, które od lat spełnia wszelkie potrzeby mieszkańców Singapuru.

Jak to wszystko wygląda z bliska?

Adidas Futsal Park (Tokio, Japonia)


"Na dachach japońskich domów towarowych zwykle znajdują się place zabaw, salony gier, piwiarnie itp." – pisał znany dalekowschodni literat Haruki Murakami.

Bo dachy budynków to w Japonii miejsca szczególne. Pojmowane zupełnie inaczej niż u nas. W Tokio wyliczyli nawet ich całkowitą powierzchnię – w tym tę niewykorzystaną, która oscyluje wokół 20 kilometrów kwadratowych. Wszczęto narodowy alarm, że jak tak może być?! Dachy nam się marnują! Co kraj, to obyczaj. A przekonanie, że boiska w przestworzach to rozwiązanie doskonałe, jest tutaj co najmniej popularne.

– Dziś bardzo trudno znaleźć wystarczającą powierzchnię w środku miasta. A nawet jeśli to i tak od razu powstanie tam parking lub coś podobnego, na czym można zarobić. Prowadzenie boiska nie jest dla miasta zbyt opłacalne. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy spojrzeć w górę – mówi Atsushi Sakaguchi, dyrektor generalny AFP.

Futsal Park położony jest na szczycie domu towarowego Tokyo Toyoku w Shibuya – tokijskim centrum rozrywki. Murakami opisywał je jako dzielnicę lokali, "szybkich" kobiet i hoteli miłości – każdy kolejny etap jest dopełnieniem poprzedniego. Zaledwie 40 metrów ponad tymi najgwarniejszymi skrzyżowaniami Japonii, istnieje jednak miejsce z zupełnie innego świata. Pozbawione zgiełku i problemów. Całkowicie zaszyte w miejskiej dżungli.

 


– Ponieważ jestem bardzo skupiony na grze, nie czuję żadnej różnicy. Futbol jest taki sam jak na ziemi, jednak frekwencja dopisuje zdecydowanie bardziej. Wszyscy mają łatwy dojazd, każdy ma przecież karnet na pociąg czy metro – mówi Meguro, przedsiębiorca z Shibuya i stały bywalec nietypowego boiska.

W dodatku można grać w dzień i w nocy. Non stop, przez siedem dni w tygodniu. Są turnieje dla dorosłych, szkółka dla najmłodszych, zaś wieczorami wszyscy razem oglądają J-League.

Na dachu rozciąga się zielona, sztuczna nawierzchnia do futsalu, a całość zabezpieczają liny, sieci, barierki etc. Wchodzimy kilka stopni wyżej i jesteśmy na tarasie widokowym, skąd widać panoramę całej Shibuya. Japończycy szczycą się, że w USA czegoś takiego nie ma.

AFP był przystawką do mundialu w Korei i Japonii. Powstał rok wcześniej, a jego nietypowe położenie dopełniło innowacyjnego charakteru całej imprezy. Dawniej za piłką ganiano m.in. pod pomnikiem słynnego psa Hachiko i na jakichś drugorzędnych placach zabaw. Ulgę mieszkańców Shibuya dostrzega się gołym okiem – rokrocznie z obiektu korzysta blisko 500 drużyn.

Nadziemne boiska są melodią przyszłości. W samym Tokio otwarto jeszcze kilka. Wszystko, aby zmaksymalizować przestrzeń.

The Float (Singapur)



"Najwyższy budynek na świecie znajduje się obecnie w Dubaju, największa fabryka na świecie jest Chinach, największa rafineria w Indiach, największy fundusz inwestycyjny w Abu Dhabi, zaś największy diabelski młyn na świecie mają w Singapurze" – pisał Fareed Zakaria, wybitny dziennikarz CNN.

Singapur nie jest normalnym krajem. I nie chodzi nawet o jego mikro-powierzchnię, czy status miasta-państwa – u nich jedną czwartą PKB generują państwowe przedsiębiorstwa! W dodatku cała ziemia należy do rządu. Jedyny pływający stadion świata nie powstał oczywiście z pobudek czysto sportowych. Raz do roku odbywa się na nim parada narodowa. I to właśnie jego główne zastosowanie…

 


Ciężko uwierzyć, ale tysiąc ton obciążenia nie robi tu większej różnicy. Utrzymywana na 15 pontonach konstrukcja zniesie ciężar nawet kilkunastu tysięcy osób. Całkowita pojemność stadionu liczy blisko 30 tysięcy miejsc, co przy jednej trybunie jest wynikiem niemalże absurdalnym. Singapurczycy naprawdę nie są normalni.


Zatoka Marina. To tu znajduje się wspomniany przez Zakarię Singapore Flyer. Ten największy na świecie diabelski młyn to bezpośredni sąsiad The Float. Jest wyższy od London Eye, a w połączeniu z Marina Bay Circuit (tor Formuły 1) składa się na niepowtarzalny kompleks atrakcji. Szczyty nowatorstwa właśnie zostały zdobyte.

Ale gdzie w tym wszystkim futbol?

Panorama, unikalność, maksymalizacja przestrzeni – idealny stadion narodowy. I The Float rzeczywiście jest stadionem narodowym Singapuru, choć… ani razu nie grała tam reprezentacja! Ma za sobą zaledwie kilka meczów, w tym żadnego oficjalnego. Ale w końcu jest miejsce na parady...

Założenia były jednak zupełnie inne. Miała grać kadra, ale FIFA nie zgodziła się na sztuczną murawę. Miał być finał Pucharu Singapuru, ale słupy reflektorów stały zbyt blisko boiska. Wszystko to preteksty. Profesjonalny futbol chyba nie jest jeszcze gotowy na takie udogodnienia.

No i skończyło się na lidze amatorów.



– Singapur nie ma prawa istnieć, bo wolnego rynku nie da się pogodzić z tak dużym udziałem państwa w gospodarce. Ale istnieje i świetnie prosperuje – mówi koreański ekonomista, Ha-Joon Chang. Dokładnie te same słowa można odnieść do The Float. Wydawałoby się, że nie ma prawa istnieć – zbyt wiele elementów przyprawia o ból głowy. Ale właśnie dlatego robi taką furorę. Singapur to prawdziwa kraina absurdów.

Al-Ain Stadium (Al-Ain, ZEA)

 

 

"Za dnia ukryty skarb, nocą samotny diament" – opisują projektanci. Ten zatopiony w piasku gigant to Al-Ain Stadium, obiekt będący połączeniem architektury z krajobrazem, natury z techniką. Ten stadion zatrze wszelkie granice.

– Naszym głównym wyzwaniem było zintegrowanie ogromnego nowoczesnego stadionu z niesprzyjającym pustynnym środowiskiem, nie zmieniając przy tym zbytnio krajobrazu. W ten sposób doszliśmy do tej unikalnej koncepcji rodem ze starożytnej Grecji. Ówczesne teatry doskonale komponowały się z miejscową topografią – tłumaczy Marwan Zgheib, jeden z projektantów nowatorskiego obiektu.

Klimatu dopełni sieć wykutych w skałach podziemnych korytarzy. Monumentalne wejście wprowadzi do antycznego królestwa, a silny strumień światła rozjaśni nawet egipskie ciemności. Obiekt zgromadzi rzeszę 40 tysięcy ludzi w samym sercu pustyni.

 

 


Al-Ain Stadium to co prawda tylko projekt, ale jeśli mamy już stadiony w przestworzach, na oceanie, czemu by nie zejść pod ziemię? Konkretnej daty ukończenia pustynnego giganta jeszcze jednak nie ustalono..

I w ten oto sposób zakończyliśmy naszą podróż. Która z aren podoba się wam najbardziej?

Rafał Hurkowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie