Niebezpieczna ilość zmarnowanego potencjału. Gwiazdy ławek rezerwowych

Piłka nożna
Niebezpieczna ilość zmarnowanego potencjału. Gwiazdy ławek rezerwowych
fot. PAP/EPA

Jesteś jednym z najlepszych piłkarzy świata. W każdym innym klubie grałbyś pierwsze skrzypce, ale nie tutaj. Tutaj grzejesz ławę, łapiesz marne minuty, a czasem nawet w ogóle nie mieścisz się w kadrze. Podobny los spotkał niedawno Oscara, który jednak wziął sprawy w swoje ręce i za 60 milionów euro zamienił angielską Chelsea na chiński Szanghaj SIPG. Czy inni pójdą jego śladem?

Najmocniejsze kluby Europy, najbardziej znani piłkarze, najmniej minut spędzonych na boisku. Klucz raczej dość prosty, ale ostateczny wybór jednak dość ciężki. Czy na miejsce w jedenenaste bardziej zasługuje stosunkowo mało grający Daniel Sturridge, czy praktycznie nie grający Paco Alcacer? Podobnie było z Renato Sanchesem i Henrichem Mchitarjanem oraz Ceskiem Fabregasem i Nico Gaitanem. Szczerze? Mieliśmy już lekki przesyt ligi angielskiej i postanowiliśmy pójść na kompromis. Niżej światowej klasy jedenastka złożona tylko i wyłącznie z zawodników rezerwowych.

BRAMKA

Jasper Cillessen (FC Barcelona)

To na pewno nie jest bramkarz wybitny, a jeśli idzie o szybkość reakcji, do światowego topu brakuje mu bardzo wiele – obronił tylko jeden z 26 rzutów karnych w całej swojej profesjonalnej karierze. Nadrabia jednak czymś innym. Świetnie gra nogami, idealnie odnajduje się w roli ostatniego obrońcy, doskonale wpisując się tym w filozofię Barcelony. Właśnie za te cechy "Duma Katalonii" zapłaciła Ajaksowi 13 milionów euro.

Holender to sportowiec z krwi i kości – szczyci się, że nie wypił w życiu ani grama alkoholu. Ale bynajmniej – nie jest typem grzecznego chłopca. Wszyscy chyba pamiętamy jego reakcję podczas mistrzostw świata w Brazylii, na których notabene bronił fenomenalnie, kiedy Louis van Gaal przed konkursem jedenastek zastąpił go Timem Krulem. Cillessen o mały włos nie wyszedł z siebie, kopał co popadnie, był wściekły i sfrustrowany. Takiemu charakterowi na pewno ciężko było pogodzić się z faktem, że do Barcelony przychodzi tylko jako zmiennik. Bez zaczepek nie obyło się już na pierwszej konferencji prasowej – 27-latek zasugerował, że bez wątpienia wygra rywalizację z Markiem-Andre ter Stegenem tak, jak wygrał ją w Ajaksie z Kennethem Vermeerem. Póki co, gra jednak praktycznie tylko w Pucharze Króla.

OBRONA

Medhi Benatia (Juventus)

W 2014 roku Bayern zapłacił za niego Romie 28 milionów euro, dzięki czemu Marokańczyk stał się najdroższym obrońcą w historii Bundesligi (przebił go dopiero w 2016 roku Mats Hummels). Niestety, inwestycja się nie spłaciła. Benatia przez większość czasu spędzonego w Monachium zmagał się z kontuzjami i – jak sam podkreślał – nie pasował mu niemiecki styl życia. Zawodnik narzekał i narzekał aż w końcu jego prośby zostały wysłuchane – przed sezonem 2016/17 z powrotem do Italii ściągnął go Juventus. "Stara Dama" za roczne wypożyczenie 29-latka zapłaciła Niemcom 3 miliony euro (opcja pierwokupu za 17 mln) i... od razu usadziła go na ławce.

Benatia przez krótki okres zmagał się co prawda z kontuzją, ale nawet gdy był w pełni zdrowia Massimiliano Allegri preferował innych. Marokańczyk o miejsce w składzie rywalizuje bowiem z czterema reprezentantami Włoch – Giorgio Chiellinim, Andreą Barzaglim, Leonardo Bonuccim oraz Daniele Ruganim. Na razie tę walkę przegrywa i powrót do czasów Romy, kiedy był czołową postacią zespołu, wydaje się coraz bardziej odległy. Benatia się jednak nie zraża – ostatnio Spartak Moskwa był gotów zapłacić za niego 19 milionów euro, ale on sam pragnie zostać w Juventusie do końca sezonu i przekonać do siebie Allegriego. Dodajmy, że w 90 proc. klubów piłkarskiej Europy taki zawodnik byłby ostoją defensywy.

John Terry (Chelsea)

Żywa legenda Chelsea, jej wieloletni kapitan, piłkarz, który w niebieskich barwach spędził całą swoją dorosłą karierę – bite 17 lat (bez dwóch miesięcy na wypożyczenie do Nottingham Forest). Dziś jego kariera stoi w martwym punkcie – ostatni raz w Premier League wystąpił 5 listopada, kiedy wszedł na ostatnie minuty meczu z Evertonem. Na początku stycznia dostał natomiast szansę w Pucharze Anglii, ale jego niespełna 70-minutowej przygodzie kres położyła czerwona kartka. Oczywiście, na obecną sytuację Terry'ego w dużej mierze złożyły się kontuzje, ale nawet jeśli był w pełni zdrowy, Antonio Conte i tak wolał stawiać na swoje żelazne trio: Gary'ego Cahilla, Cesara Azpilicuetę i Davida Luiza.

Co dalej z 36-latkiem? Angielskie media łączyły go już i ze Swansea Łukasza Fabiańskiego, i z Bournemouth Artura Boruca, do których miał rzekomo trafić na zasadzie wypożyczenia. Terry odrzucił jednak obie oferty i stanowczo oznajmił, że nigdzie się nie wybiera. Nazajutrz w tych samych słowach wypowiedział się trener Conte, który dodał, że Anglik jest bardzo ważną postacią jego zespołu i że jeśli tylko będzie możliwość, da mu szansę na grę... Zapowiada się kolejne pół roku na ławce z kilkoma obiecanymi występami za zasługi. Cóż, to się nazywa wierność.

Branislav Ivanović (Chelsea)

Podobna sytuacja jak w przypadku Terry'ego – nie mieści się w koncepcji Antonio Conte. Chelsea w 2008 roku zapłaciła za niego 12 milionów euro i od sezonu 2009/10 Serb grał już praktycznie "od deski do deski". Aż przyszedł Conte. Dziś Ivanović ma 32 lata i ciągle wielki zapał do gry – angielskie media co rusz łączą go z rozmaitymi klubami. Wymieniano m.in. Sunderland i West Ham United, ale też np. Juventus. Wszystkich jednak przebili dziennikarze "Daily Star", którzy stwierdzili, że w styczniu Ivanović trafi do Barcelony. Byłby to tzw. transfer z ławki na ławkę – Sergi Roberto jest w Katalonii nie do ruszenia. Serb, tak jak i Terry, powinien raczej szukać szczęścia w mniej renomowanych klubach angielskich.

POMOC

Memphis Depay (Manchester United/Olympique Lyon)

Jose Mourinho, obok Antonio Conte, to największy łamacz piłkarskich serc w Premier League. Apodyktyczny Portugalczyk sprawił, że o Memphisie Depayu można było ostatnimi czasy kompletnie zapomnieć. Więc przypomnijmy – Depay uchodził za cudowne dziecko holenderskiej piłki. Sezon 2014/15 skończył z 22 bramki dla PSV, zostając tym samym królem strzelców Eredivisie. Wcześniej, jako zaledwie 20-latek, strzelał pierwsze gole na mistrzostwach świata. Miał wspaniały start i wydawało się, że wszystko pójdzie po jego myśli.

Niestety, nie poszło. Holendra, słynącego dotąd głównie z niekonwencjonalności (fantastycznego strzału, smykałki do dryblingu), po świetnym sezonie za 34 miliony euro pozyskał Manchester United. I choć prowadził go tam Louis van Gaal, z którym zawodnik świetnie znał się z reprezentacji, zatracił swą dawną świetność. Ba! Po Depayu, którego znaliśmy z Eredivisie, nie było już ani śladu. Z czasem grał coraz mniej, często siadał na ławce. Ale prawdziwe piekło (w końcu "Czerwone Diabły") zaczęło się, kiedy przyszedł Mourinho. Portugalczyk nie zamierzał się patyczkować – momentalnie podzielił zawodników na tych, którzy pasują do jego koncepcji i tych, których nie widzi w składzie. Najbardziej ucierpieli Bastian Schweinsteiger i właśnie Depay. Bilans Holendra w sezonie 2016/17: 20 minut (w czterech meczach), jedno spotkanie na ławce rezerwowych, 16 poza kadrą meczową... Niespełna 23-latek poszedł śladem Oscara i od 22 stycznia jest zawodnikiem Olympique Lyon. Czy wróci w końcu stary dobry Memphis Depay?

Cesc Fabregas (Chelsea)

Kolejna ofiara Conte. Włoch preferuje ustawienie z dwoma defensywnymi pomocnikami, a że są to światowej klasy N'Golo Kante i Nemanja Matić, ciężko, żeby zmienił koncepcję. Cierpi Fabregas, który preferuje styl nieco bardziej ofensywny, a który spędził w tym sezonie na boisku zaledwie 494 minuty. Hiszpan może czuć się pokrzywdzony, bo dotąd grał – za Jose Mourinho i Guusa Hiddinka – w Chelsea pierwsze skrzypce. Conte zapewnia jednak, że 29-latek jest dla niego bardzo ważny, chwali jego odświętne występy, ale znów pojawia się kazus Terry'ego – jest świetny, fantastyczny, genialny, ale... tylko na ławkę. Jeśli jednak chodzi o Fabregasa, w mediach dość cicho o jego ewentualnym odejściu.

Bastian Schweinsteiger (Manchester United)

Chyba najgłośniejszy przypadek z całej tej jedenastki. Mourinho po prostu go upokorzył. Bo jak nazwać fakt, że mistrz świata, triumfator Ligi Mistrzów i jeden z najważniejszych niemieckich piłkarzy w XXI wieku jest na każdym kroku pomijany, nie ma wstępu na trening, a jego usługami gardzi nawet trener drużyny rezerw? Schweinsteiger nie rozegrał w tym sezonie Premier League ani minuty i tylko trzy razy zameldował się na ławce rezerwowych. Długo krążyły plotki, że Niemiec jest z Mourinho skłócony – żeby im zaprzeczyć, Portugalczyk dał w końcu 32-latkowi trochę pograć. Trochę... Schweinsterger zanotował w sumie 12 minut w dwóch meczach – Pucharu Ligi Angielskiej i Pucharu Anglii. Cóż za chojność. Niemcowi na otarcie łez pozostaje jednak pensja w wysokości 200 tysięcy funtów tygodniowo.

Renato Sanches (Bayern)

Piłkarz, który na Euro 2016 pokazał nam różnicę między wielkim talentem w Polsce (Bartosz Kapustka) a wielkim talentem w Portugalii. To on (pośrednio) pozbawił Polskę półfinału mistrzostw Europy, to on ostatecznie je wygrał, w końcu to on trafił po turnieju do Bayernu za 35 milionów euro. I co? Przecież tak samo jak Kapustka nie łapie się nawet do pierwszego składu – powiedzą krytycy. Różnica polega na tym, że Sanches to zupełnie inny format piłkarza, który już teraz mógłby stanowić o sile bawarskiej drużyny, ale po prostu konkurencja jest równie doskonała. Jeśli chłopak jest w stanie przesądzić o losie ćwierćfinału Euro 2016, jest też w stanie rywalizować w pierwszym składzie Bayernu. Pytanie tylko: kiedy? Kiedy wyjdzie z cienia Arturo Vidala, Thiago Alcantary i Xabiego Alonso? Bo że to się stanie, nie mamy wątpliwości.

James Rodriguez (Real Madryt)

Bez wątpienia najlepszy piłkarz w naszym składzie i jeden z najlepszych na świecie. Ścisła czołówka. Kosztował Real Madryt 70 milionów euro, a w tym sezonie La Liga tylko dwukrotnie spędził na boisku pełne 90 minut. To w pewnym sensie efekt rotacji, jaką Zinedine Zidane stosuje w środku pola. Francuz ma w końcu do dyspozycji takich wirtuozów, jak Isco, Toni Kroos, Luka Modrić, Mateo Kovacić i Casemiro, ale wartość rynkowa Kolumbijczyka nakazywałaby sądzić, że to jednak on będzie pierwszym wyborem "Zizou". Tak nie jest. Mówi się, że James za mało stara się na treningach, by zyskać pełną aprobatę trenera.

Co na to sam zainteresowany? – Nie mogę obiecać, że zostanę w Realu. Mam oferty z innych drużyn i wkrótce podejmę decyzję o swojej przyszłości – zdradził w grudniu. Do tej pory nic się jednak nie wyjaśniło. Zaznaczmy, że ewentualny nabywca musiałby wydać na Kolumbijczyka sporą sumkę – jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2020 roku.

ATAK

Paco Alcacer (FC Barcelona)

Świetny piłkarz, który o miejsce w składzie rywalizuje z istotami nadludzkimi. Nie ma najmniejszych szans, żeby Paco Alcacer wygryzł kogoś z trójki: Neymar, Luis Suarez, Lionel Messi. Jest idealnym zmiennikiem, gościem, który wejdzie zawsze wtedy, gdy ktoś jest akurat zmęczony albo kontuzjowany. I, mimo obecnej niemocy, w dłuższym okresie powinien dać radę. Ale szans na regularną grę po prostu nie ma. Pytanie tylko, czy mu to odpowiada? Czy nie wolałby raczej samodzielnie stanowić o sile jednego z mniej renomowanych klubów Europy tak, jak to było w Valencii? Możliwe, że magia Barcelony zadziała w nieodpowiednim momencie, przysłaniając mu realną szansę rozwoju?

Michy Batshuayi (Chelsea)

Co tu dużo mówić – przypadek bliźniaczy do Romelu Lukaku. Obaj Belgowie przychodzili do Chelsea z dużymi oczekiwaniami, obaj odbili się od ściany. Lukaku błyszczy teraz w Evertonie – czy Batshuayi pójdzie jego śladem, czy może podejmie rękawicę i przekona do siebie nieubłaganego Antonio Conte? Obecnie wchodzi tylko na końcówki, na koncie ma w sumie 87 minut w Premier League i cały czas trzyma kciuki, żeby Diego Costa odszedł w końcu do Chin, co wydaje się jednak dość mało realne.

Batshuayi to piłkarz z ogromnym potencjałem. Potrafi strzelać gole, co udowodnił już w Belgii i Francji. Jakiś czas temu skończył 23 lata, a to chyba najwyższy czas, by w końcu coś poważnego osiągnąć. Także i w jego przypadku włoski szkoleniowiec jest mocno aktywny w mediach. Niedawno orzekł, że nigdzie go nie odda i że jego zdaniem Belg jest już gotowy na grę o najwyższe cele. Tylko kiedy przekonamy się o tym w praktyce?

Rafał Hurkowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie