Boateng: Imprezowałem sześć dni w tygodniu!
Kevin-Prince Boateng w rozmowie z angielskim dziennikiem "Guardian" opowiedział o błędach przeszłości. Przyznał, że gdyby prowadził się inaczej mógłby w piłce osiągnąć wiele więcej. – Każdej nocy imprezowałem do godziny szóstej – wspominał zawodnik Las Palmas.
Kiedyś Boateng był nazywany wielką nadzieją światowego futbolu. Mówiono o nim, że może stać się piłkarzem na miarę Złotej Piłki. Niestety, urodzony w Niemczech reprezentant Ghany szybko się pogubił. Po dobrych występach w Hercie Berlin trafił do Tottenhamu. Wtedy zaczęły się jego największe problemy.
– Każdej nocy imprezowałem do szóstej. Ważyłem jakieś 95 kilogramów. Byłem opuchnięty od alkoholu i złego jedzenia. Powiedziałem do siebie: "nie chcę być takim gościem". Zadzwoniłem do moich dwóch prawdziwych przyjaciół. Z dnia na dzień przestałem pić i imprezować. Trener Martin Jol już po miesiącu powiedział, że mnie nie chce. "Nie chcesz mnie? Więc będę cieszył się życiem". Dziś wiem, jak złe to było – wyznał Boateng.
Piłkarz nie ukrywa, że w tym czasie był kompletnie oderwany od rzeczywistości. Miał kilka samochodów, tysiące czapek, setki butów. – Imprezowałem sześć dni w tygodniu, piłem niemal przez cały rok. A miałem tylko 20 lat. W takich chwilach nie myślisz, że robisz źle. Widzisz spływające pieniądze. "OK, w takim razie zabawię się poza boiskiem". Dziewczyny, kluby, przyjaciele... Fałszywi przyjaciele – wspominał Boateng.
Boateng nie ukrywa, że pieniądze były dla nie go rodzajem terapii. Niestety ta terapia musiała się źle skończyć. – Nie mogłem grać w piłkę, nie mogłem też kupić szczęścia, więc... kupiłem Lamborghini. Byłem szczęśliwy przez tydzień, później przestałem nim nawet jeździć. Do teraz mam zdjęcie, na którym są trzy samochody, wielki dom i ja, wyglądałem wtedy jak 50 Cent. Byłem głupi – zakończył piłkarz.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze