Historyczny wyczyn w NBA, pierwsze triple-double bez 10 punktów!

Koszykówka
Historyczny wyczyn w NBA, pierwsze triple-double bez 10 punktów!
fot. PAP/EPA

Wyjątkowym osiągnięciem popisał się Draymond Green z Golden State Warriors, który w wygranym 122:107 wyjazdowym meczu ligi NBA z Memphis Grizzlies odnotował tzw. triple-double, choć uzyskał mniej niż 10 punktów. To pierwszy taki przypadek w historii.

Skrzydłowy "Wojowników" zakończył spotkanie z dorobkiem czterech punktów, ale w trzech innych elementach statystycznych miał dwucyfrowe wskaźniki: 12 zbiórek, 10 asyst i 10 przechwytów. Jego dorobek uzupełniło pięć bloków.

 

Poprzednich 17 tzw. triple-double Green osiągnął dzięki dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Za każdym razem takie jego osiągnięcie oznaczało sukces zespołu.

 

Warriors, najlepsza obecnie drużyna rozgrywek, odnieśli 45. zwycięstwo w sezonie, ale z Grizzlies wygrali po raz pierwszy w trzeciej konfrontacji. Najskuteczniejsi wśród gości byli Klay Thompson - 36 pkt i Kevin Durant - 24.

 

"Mamy drużynę, w której zawodnicy świetnie się uzupełniają. Dziś trafiali Klay i Kevin, ale to Draymond zdominował grę. Zresztą po raz pierwszy widziałem mecz, w którym rządził zdobywca czterech punktów. Jednak jego obrona była perfekcyjna i napędzała resztę ekipy. Kiedy trzeba było radził sobie z Markiem Gasolem, potrafił przypilnować Zacha Randolpha, by po chwili skutecznie uprzykrzać grę Mike'owi Conleyowi. Kto jeszcze w lidze, by temu podołał?" - analizował trener zespołu z Oakland Steve Kerr.

 

Skuteczna obrona Warriors zmusiła gospodarzy do popełnienia aż 19 strat. Ich skuteczność z gry wyniosła 39 proc.

 

"Klay trafiał dziś praktycznie wszystko, więc o asysty nie było trudno. Blok też zawsze może się zdarzyć. Ale skąd się wzięło tyle zbiórek i przechwytów to naprawdę nie wiem" - przyznał z uśmiechem bohater wieczoru.

 

Conley z 20 pkt był liderem Grizzlies, którzy z bilansem 33-23 plasują się na szóstej pozycji na Zachodzie.

 

Drugie miejsce w tej konferencji, ale i całej lidze, zajmują obecnie koszykarze San Antonio Spurs. W piątek wygrali po raz 41. w sezonie - w Detroit pokonali Pistons 103:92.

 

Goście już do przerwy zbudowali 19-punktową przewagę, a później kontrolowali sytuację. Kawhi Leonard uzyskał 32 pkt dla Spurs i był najskuteczniejszy na boisku. Środkowy Dewayne Dedmon, zazwyczaj rezerwowy, ale w piątek zastąpił w podstawowej piątce uskarżającego się na ból pleców Hiszpana Pau Gasola, osiągnął po 17 punktów i zbiórek.

 

"Jego energia, agresywność, obrona były fantastyczne" - chwalił podopiecznego trener "Ostróg" Gregg Popovich.

 

Ish Smith z 15 pkt był najlepszym strzelcem w zespole gospodarzy, którzy grali ledwie w ósemkę. Pistons - 25 zwycięstw i 29 porażek - zajmują ósmą lokatę na Wschodzie.

 

Na trzeciej sklasyfikowani są obecnie Washington Wizards Marcina Gortata. Polski środkowy zdobył 14 punktów i miał 16 zbiórek, co dało mu 31. w sezonie tzw. double-double, a stołeczna drużyna pokonała we własnej hali ekipę Indiana Pacers 112:107. To było jej 16. zwycięstwo w ostatnich 19 spotkaniach.

 

Wizards do sukcesu poprowadzili John Wall i Markieff Morris; obaj zdobyli po 26 punktów. Wall miał także 14 asyst, a Morris 10 zbiórek. Bradley Beal dołożył 20 pkt.

 

Wśród pokonanych wyróżnił się Paul George - 31 pkt.

 

Zespół Gortata ma bilans 32-21 i lepsi od niego na Wschodzie są tylko broniący tytułu Cleveland Cavaliers (36-16) i Boston Celtics (34-19). Kolejny mecz Wizards rozegrają w poniedziałek, kiedy we własnej hali zmierzą się z siódmą drużyną Konferencji Zachodniej - Oklahoma City Thunder (31-23).

jk, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie