Fogiel: Tak pięknie i tak okrutnie

Piłka nożna
Fogiel: Tak pięknie i tak okrutnie
fot. PAP/EPA

Nie milkną echa pięknego i widowiskowego meczu Ligi Mistrzów na Etihad Stadium, pomiędzy Manchesterem City i AS Monako. Osiem bramek w jednym spotkaniu to niecodzienne wydarzenie, które zasługuje na dodatkowe pomeczowe komentarze.

Fachowcy od piłki nad Sekwaną są zdania, że biało-czerwoni z małego księstwa są w stanie odrobić straty z pierwszego meczu. Statystyki wskazują, że aż połowa zespołów, które przegrały mecze wyjazdowe 5:3 przechodziło do następnej rundy. Warto przypomnieć, że Monako już raz wybrnęło z takiej sytuacji. W 2004 roku zespół trenowany wówczas przez Didiera Deschampsa, przegrał na Barnabeu w ćwierćfinale z Realem Madryt (2:4), w rewanżu odrobił straty (3:1) i dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe wyeliminował słynnego rywala. Do dziś to osiągniecie uchodzi za jeden z największych wyczynów w historii francuskiej piłki klubowej. Czy Monako powtórzy ten wyczyn trzynaście lat później? O tym dowiemy się 15 marca, kiedy Manchester City zawita na Stadion Ludwika II.

 

Czy klub z Lazurowego Wybrzeża musiał przegrać w Manchesterze? Napastnicy "wyrobili normę" strzelając trzy bramki. W sumie w tym sezonie aktualni liderzy Ligue 1 zdobyli już 111 bramek. Żaden inny klub w Europie nie może pochwalić się takim osiągnięciem. Przez godzinę na Etihad Stadium podopieczni Leonarda Jardima grali koncertowo, strzelając przepiękne bramki. Gdyby Falcao wykorzystał karnego przy stanie 2:1 dla Monako, byłoby już praktycznie po meczu. To był przełomowy moment tego spotkania, zamiast zaryglować tyły, Monako grało dalej do przodu. Według Ludovica July, który grał w finale w 2004 roku, francuski zespół zawiodła taktyka: "Kiedy się prowadzi u przeciwnika 3:2, to trzeba myśleć o wyniku, a nie o pokazaniu, że się umie grać w piłkę. To zgubiło Monako. Panowali nad wydarzeniami na boisku, mieli korzystny wynik. W pewnej chwili trzeba sobie jednak powiedzieć "koniec z ładną piłką, zamykamy tyły i gramy o utrzymanie wyniku". Nie można krytykować samej gry, zabrakło po prostu doświadczenia. Teraz sytuacja się trochę komplikuje, ale wynik 2:0 jest realny pod warunkiem, że poprawi się grę w obronie’’.

 

Winą obarcza się również Leonardo Jardima, który pierwszą zmianę wprowadził dopiero w 79 minucie. Dziennik Le Parisien uważa, że coaching portugalskiego trenera nie był trafny w tym meczu. To również przyczyniło się do słabej końcówki w wykonaniu jego zespołu.

 

Kamil Glik nie zagra w meczu rewanżowym, będzie pauzował za dwie żółte kartki. W meczu z Manchesterem nie mógł zagrać Brazylijczyk Jamerson, regularny partner Glika w środku obrony. To także miało wpływ na słabszą grę reprezentanta Polski. Mimo wszystko, reprezentant Francji, Manuel Amoros, który dwanaście lat grał na prawej obronie Monako pochlebnie wyrażał się o Polaku w mediach, a l’Equipe przyznał polskiemu obrońcy notę 4: "Nie mam zastrzeżeń do gry Glika, który bardzo dobrze krył, walczył z determinacją i świetnie grał głową. Jednak jego partner w tym spotkaniu, Raggi, nie stanął na wysokości zadania, i dlatego gra w środku obrony szwankowała. Dobrze, że wraca Jamerson, z drugiej strony szkoda, że Glik będzie zawieszony na rewanż". Amoros zdecydowanie bardziej surowy jest dla bocznych obrońców Monako, którzy „zapomnieli, że trzeba bronić’’.

Tadeusz Fogiel z Paryża, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie