Pindera: Czy Lahti znów będzie szczęśliwe?
W Finlandii rozpoczęły się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Polskie nadzieje medalowe są jak najbardziej realne.
I dotyczą oczywiście przede wszystkim skoczków narciarskich, którzy w tym sezonie spisują się znakomicie i prowadzą w Pucharze Narodów. Ponadto liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jest Kamil Stoch, który wygrał rozgrywany na przełomie 2016/17 roku Turniej Czterech Skoczni (drugi był Piotr Żyła, a czwarty Maciej Kot), a Kot jak na razie w wyścigu po Kryształową Kulę jest piąty.
Oczywiście o sukcesach Polaków można więcej, ale myślę, że będzie ku temu sporo okazji podczas mistrzostw, bo już pierwsze treningi potwierdzają, że wciąż są w wysokiej formie. Na skoczni normalnej bardzo dobrze spisuje się Dawid Kubacki i Maciej Kot, w drugiej serii treningowej mistrzowską klasę pokazał już Stoch, daleko ląduje Janek Ziobro i coraz dalej Żyła.
W sobotę pierwszy konkurs (na mniejszym obiekcie) i jeśli potwierdzą się słowa fińskiego trenera Hannu Lepistoe, który jak mało kto zna naszych zawodników, że obie skocznie (normalna i duża) wyjątkowo odpowiadają Polakom, to faktycznie możemy się spodziewać kilku medali. Tym bardziej, że na zakończenie mistrzostw rozegrany zostanie konkurs drużynowy i trudno sobie wyobrazić podium bez podopiecznych Stefana Horngachera, którzy w tym sezonie już dwukrotnie wygrywali taką rywalizację i raz zajęli drugie miejsce.
Teraz największym problemem austriackiego trenera polskich skoczków jest odpowiedź na pytanie, kto będzie tym czwartym, obok Stocha, Kota i Żyły: Kubacki czy Ziobro ? Ma jeszcze sporo czasu, by podjąć decyzję.
Miejmy nadzieję, że będzie to decyzja, która da Polakom pierwsze złoto mistrzostw świata w drużynowym konkursie. Dwa brązowe zdobyli, gdy trenerem był Łukasz Kruczek. Indywidualnych sukcesów było oczywiście znacznie więcej i tu trzeba sięgnąć do nieco odległych już czasów. W 2001 roku, właśnie w Lahti, na najwyższym stopniu podium stanął Adam Małysz, który do złota dołożył wtedy srebro. Jego pojedynki z Niemcem Martinem Schmittem stały tamtej, pamiętnej zimy na prawdziwie mistrzowskim poziomie.
Adam Małysz, dziś dyrektor sportowy PZN (Polskiego Związku Narciarskiego) zdobył w sumie sześć medali mistrzostw świata, w tym cztery złote. Mistrzem świata jest też Wojciech Fortuna, gdyż jego olimpijskie złoto w Sapporo, w 1972 roku, dawało i taki tytuł, oraz Kamil Stoch, który w Val di Fiemme (2013) był najlepszy na dużej skoczni.
Miałem przyjemność relacjonować dla „Rz” kilka takich mistrzowskich imprez, udanych i mniej udanych dla Polaków, chociażby w Oberstdorfie (2005).
Dwa lata wcześniej, w Predazzo, oglądaliśmy festiwal Małysza, który wygrał w wielkim stylu oba konkursy, na dużej i normalnej skoczni potwierdzając, że nie ma sobie równych i że medale zdobyte w Lahti nie były dziełem przypadku.
Później, w 2009 roku w Libercu, festiwal wielkich zwycięstw rozpoczęła Justyna Kowalczyk. Zdobyła tam dwa złote medale i jeden srebrny, a w kolejnych dołożyła jeszcze kilka krążków, w tym jeden brązowy w Falun (2015), w sprincie drużynowym z Sylwią Jaśkowiec.
W Lahti nasza wspaniała biegaczka realnie ma tylko jedną medalową szansę, w biegu na 10 km stylem klasycznym. I choć nie będzie faworytką, to z pewnością o podium powalczy. A Justyna Kowalczyk walczyć potrafi jak mało kto.
W 1978 roku, w tym mieście swój największy sukces odniósł Józef Łuszczek zdobywając brązowy medal na 30 km i złoty na 15 km (oba stylem klasycznym). To tylko tak na marginesie, by przypomnieć, że w Lahti wygrywali nie tylko skoczkowie.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze