Koniec transferów w NBA: Kto był mądry, a kto głupi?
Koniec okresu transferowego w National Basketball Association to dla jednych drużyn okazja wzmocnienia się przed kwietniowymi playoffs, a dla drugich pozbycia sie graczy, którzy w koszykówkę... i tak chcą grać gdzie indziej.
Kto był mądrzejszy w ostatniej w tym sezonie partii koszykarskich szachów, przekonamy się w niektórych przypadkach za rok lub dwa, ale można zrobić listę potencjalnych wygranych i przegranych. Albo bardzo przegranych kiedy robi się wymiany tak głupie, że wszyscy chwytają się za głowy...
WYGRANI
New Orleans Pelicans
Bardzo łatwy wybór bo dodanie DeMarcusa Cousinsa (z Sacramento Kings) do zespołu, który miał już w składzie Anthony'ego Davisa, najlepszego pod koszem i najbardziej perspektywicznego gracza NBA musiało ucieszyć fanów z Orleanu. Cousins (wybuchowy temperament) i Davis (oaza spokoju) to gracze o dwóch zupełnie innych charakterach, ale obaj grają z wielką pasją, chcą wygrywać. Budowanie wokół nich drużyny na następny sezon nie powinno sprawiać szefom Pelicans żadnych problemów.
Oklahoma City Thunder
Drużyna z Oklahomy nie musiała (choć była gotowa) oddawać żadnego ze swoich kluczowych graczy, bo Chicago Bulls byli wybitnie naiwnym partnerem do rozmów. OKC dodała do składu bardzo dobrego w obronie Taja Gibsona (bez oddawania Domantasa Sabonisa) oraz potrafiącego rzucać z dystansu Douga McDermotta (bez oddawania Oladipo czy Abrinesa). Thunder stało się drużyną lepsza na kilku pozycjach, wzmacniając ławkę rezerwowych. Brawa dla generalnego managera Sama Presti.
Toronto Raptors
Drużyna z Kanady potrzebowała zawodników potrafiących grać na kilku pozycjach i dokładnie takich pozyskała: Serge Ibakę i PJ Tuckera. Obaj twardzi, grający w obronie i rzucający za trzy, a Toronto musiało pożegnać się tylko z Terence Rossem. Lepiej niż nieźle, skoro rywale z Konferencji Wschodniej – Washington Wizards i Boston Celtics – nie zrobili nic (Celtics) albo prawie nic (Wizards dodali Bojana Bogdanovica).
PRZEGRANI
Chicago Bulls
Nikt, od przynajmniej roku, nie ma pojęcia jaki jest plan odbudowy Chicago Bulls. Tegoroczne transfery tylko to potwierdzają. Najgorzej rzucająca za trzy punkty drużyna w NBAoddała zawodnika, który trafiał ze słabą 37-procentową skutecznością, by pozyskać takiego, który trafia... 31 procent rzutów. Oddali Taja Gibsona, który był idealnym uzupełnieniem – a czasami był lepszy - dla Robina Lopeza – pozyskującAnthony Morrowa, który potrafi rzucać, ale w defensywie nigdy się nie wyróżniał. Prawda jest prosta: Bulls zarabiają olbrzymie pieniądze na pełnej United Center i prawach telewizyjnych, więc nie muszą się starać o dobrą drużynę.
Boston Celtics
Celtowie to ciągle jedna z najlepszych drużyn Konferencji Wschodniej, z Isaiahem Thomasem, Al’em Horfordem, Jae Crowderem, Avery Bradley’em, Bradem Stevensem czy Marcusem Smartem... ale nie zespół, który jest w stanie awansować do finałów NBA. Zamiast zaryzykować, kiedy wartość ich graczy jest największa, pozyskać na przykład sprawdzoną i młodą gwiazdę jak Jimmy Butler z Bulls, czekają, że może uda się z młodą ekipą. Historia NBA playoffs pokazuje, że taka taktyka sprawdza się bardzo rzadko.
Sacramento Kings
Jeden z dziennikarzy amerykańskich napisał, że od momentu kiedy Sacramento Kings oddało Cousinsa do Pelicans za Buddy Hielda plus jednego z trzech zawodników draftu, przestaje obowiązywać zdanie „nikt nie będzie taki głupi, żeby to zrobić”. Ta decyzja na lata sprowadza Kings do miana pośmiewiska NBA.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze