Fisher: Rozgrywki bardzo wyrównane

Koszykówka
Fisher: Rozgrywki bardzo wyrównane
fot. PAP

Liga koszykarzy jest bardzo wyrównana, a obecnie, w drugiej fazie sezonu zasadniczego, każdy mecz liczy się niemalże podwójnie - uważa niemiecki trener PGE Turowa Zgorzelec Mathias Fisher, znakomicie mówiący po polsku.

Turów zajmuje siódmą lokatę w tabeli z bilansem 12 zwycięstw w 22 spotkaniach. Kilka tygodni wcześniej był na trzeciej pozycji.

 

- Na stawianie sobie jako celu medalu w tym sezonie jest za wcześnie w naszym długofalowym planie. Walczymy przede wszystkim o jak najlepszą pozycję przed play off. Wygląda na to, że miejsca 1-3 są już zarezerwowane przed tą fazą dla Stelmetu Zielona Góra, Polskiego Cukru Toruń i Anwilu Włocławek. O lokaty 4–12 toczy się bardzo wyrównana walka. Wygrywamy dwa, trzy mecze i jesteśmy na czwartej czy piątej pozycji, ale tyle porażek może nas zepchnąć poza ósemkę. Teraz jest ten czas w lidze, gdy każde spotkanie ma dużą wagę – liczy się niemalże podwójnie – powiedział urodzony w Koźlu Fisher, który do Niemiec wyjechał z rodzicami w wieku 10 lat.

 

Szkoleniowiec spokojnie ocenia dotychczasowe występy PGE Turowa w lidze oraz Pucharze Polski, w którym jego zespół był bliski pokonania w półfinale faworyta - Stelmetu BC.

 

- Nie zakładałem sobie, że w lutym będziemy na tym czy na innym miejscu w tabeli, że zdobędziemy puchar, bo patrzę całościowo na sezon i nakreślony dwuletni plan. Jesteśmy w czołówce, ale trzeba też przyznać, że mamy problemy szczególnie na wyjazdach. Nie omijają nas kontuzje, co wymusza zmianę pozycji i stylu gry zdrowych zawodników. Drużyna nie może złapać rytmu i to jest też jeden z naszych największych problemów – powiedział.

 

Przez ostatnie dwa lata pracował w jednym z silniejszych klubów niemieckich Telekom Basket Bonn, do którego ściągnął reprezentanta Polski Michała Chylińskiego (obecnie Anwil Włocławek). W Rhein Energy Kolonia jako asystent pierwszego trenera współpracował w sezonie 2004/05 z Marcinem Gortatem, dziś jedynym Polakiem występującym w NBA.

 

- Rozmawiałem przed przyjściem do Zgorzelca z Michałem Chylińskim. Powiedział, że to klub, w którym dobrze się pracuje. W Bonn Michał miał kłopoty, bo doznał kontuzji na kadrze i nie mógł długo dojść do formy, ale to bardzo dobry charakter. Jestem z nim cały czas w kontakcie telefonicznym. W Zgorzelcu spodobał mi się nakreślony przez władze koncept i warunki pracy – nowa hala, strategiczny, bardzo dobry sponsor i długofalowy plan. To co budujemy jest na kilka lat, a nie na szybki sukces – podkreślił.

 

Niemiecki trener widzi postępy, jakie robią polscy zawodnicy, ale podkreśla, że najważniejsze jest to, by dobrze funkcjonował zespół.

 

- Dla mnie jako trenera najważniejsze jest to, by każdy koszykarz wiedział, jaką rolę pełni w zespole i - co najważniejsze - akceptował ją. Chcę też, by każdy miał świadomość tego, co potrafi, a co jest poza jego możliwościami i pokazywał swoje najlepsze strony w meczu – zaznaczył.

 

45-letni szkoleniowiec podkreśla, że "uczy się" polskiej ligi i zawodników.

 

- Cały czas poznaję ligę. W następnym sezonie będę wiedział, którzy zawodnicy zagraniczni pasują tutaj bardziej. W Polsce liga jest inna niż w Niemczech czy Francji. Nie ma na przykład koszykarzy o wzroście 215-217 cm, którzy dominują pod koszami. Zawodnicy są mniejsi, ale szybsi, bardziej zwinni, przy swoich 205–208 cm wzrostu mają dużą dynamikę. Nie ma tu drużyn o budżetach 15, a nawet do 20 mln euro, takich jakimi dysponują Bamberg czy Monachium, a to oraz lepsza organizacja klubów niemieckich determinuje też poziom rozgrywek – ocenił.

 

Fisher nigdy nie zerwał kontaktów z Polską i rodziną. Przyjeżdżał do Wrocławia blisko 20 lat temu i chodził z kuzynem na mecze Śląska Wrocław, najlepszej drużyny ekstraklasy przełomu wieków, występującego w Eurolidze i Pucharze Europy.

 

- W hali Ludowej we Wrocławiu była świetna koszykówka i atmosfera. To był bardzo mocny zespół na polską ligę, ale i w pucharach prezentował się bardzo dobrze – wspomniał.

 

Wskazuje na zmiany, jakie zaszły w polskiej koszykówce przez dwie dekady. Nie chce jednoznacznie oceniać, czy obecny mistrz Polski Stelmet BC Zielona Góra i inne czołowe ekipy są mocniejsze od Śląska Wrocław z końca XX wieku.

 

- Na pewno jest inna. Trudno porównywać, czy liga jest mocniejsza czy słabsza, bo przez te 15 lat dyscyplina się bardzo zmieniała. Obecnie każdy zawodnik dysponuje wysoką atletykę, choć z drugiej strony nie można powiedzieć, że każdy gracz ma większą tzw. koszykarską inteligencję. Basket jest dużo szybszy i bardziej fizyczny, nie tylko w Polsce, niż przed dwoma dekadami – podsumował.

AN, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie