Kołtoń: Partia Przyjaciół Boruca boleje

Piłka nożna
Kołtoń: Partia Przyjaciół Boruca boleje
fot. PAP

Artur Boruc zakończył reprezentacyjną karierę... Był wielki! Pytanie czy mógł być większy? Odpowiedź - był sobą. Na boisku i poza nim. Partia Przyjaciół Boruca boleje - już nigdy nie zagrasz z Białym Orłem na piersi. A miałeś w reprezentacji niezapomniane chwile.

Był sobą - na boisku i poza nim. Te charakterystyczne plunięcia, to klepanie się po policzkach, aby się obudzić, ta przyjaźń z Michałem Żewłakowem, która zaowocowała dla obu usunięciem z kadry przez Franza Smudę... Smuda chciał zapanować nad kadrą, która Leo Beenhakkerowi - po prostu - "rozeszła się"... Czy jednak musiał sięgać po środki tak drastyczne, jak wyrzucenie? Adam Nawałka też chciał teraz - po Danii i Armenii - wyrzucać, ale otrząsnął się, porozmawiał, przemyślał. Grzmiał na konferencji do dziennikarzy, a jeszcze bardziej do samych piłkarzy, ale jednak żadnego nie wyrzucił. A przecież nie chodziło tylko o Boruca, czy Teodorczyka - również o zawodników z podstawowego składu. Ba, "Teo" okazał się wielce potrzebny - wszedł z Rumunią i dograł oba gole "Lewego". W prowadzeniu kadry potrzebne jest wyczucie - jak to mówią Niemcy potrzeba"wyczucia końcówek palców". Jak u pianistów...

To wyczucie końcówek palców Boruc pokazał wiele razy na boisku - w Legii Warszawa, Celtic Glasgow, reprezentacji Polski, Bournemouth. Kadra - szczególnie finały MŚ 2006 i EURO 2008 - to był "gwiezdny czas" Artura. I Celtic! Te pięć lat w Celticu to niezapomniane mecze również w Europie - z Manchesterem United, czy Milanem. To po tych meczach mówiło się o wielkich klubach, które przymierzają polskiego golkipera. Jednak nie dane mu było przejść do nich. Dlaczego? Czy tajemnica leży w podejściu do zawodu? Czy tylko i wyłącznie nie najlepszej grze nogami?

Ostatecznie po Celticu Artur wylądował we Florencji - pięknym mieście, jednym z najpiękniejszych we Włoszech, ale tak naprawdę to była prowincja "calcio". Co ciekawe miał tam świetnego konkurenta - Sebastiana Freya - i posadził go na ławie. Później był bezrobotny - to nie żart. Pamiętam, jak rozmawialiśmy o tym okresie w "Kulisach Sportu". Artur kilka miesięcy sam dbał o kondycję i bił się z myślami, co dalej. Pewnie byle jaką propozycję mógł przyjąć od razu, ale czekał na coś lepszego. I ostatecznie trafił do Southampton. Zaznał wymarzonej ligi angielskiej. Gdy stracił miejsce w zespole "Świętych", nie wahał się przyjąć oferty Bournemouth, aby wraz z tym zespołem awansować z Championship do Premier League.

Partia Przyjaciół Boruca boleje - już nigdy nie zagrasz z Białym Orłem na piersi. A miałeś w niej niezapomniane chwile. W skali historii byłeś jednym z najlepszych reprezentacyjnych bramkarzy - obok Jana Tomaszewskiego i Józefa Młynarczyka. W reprezentacyjnej bluzie miałeś mecze o których Jerzy Dudek mógł tylko pomarzyć... Miałeś również chwile kuriozalne, jak samobójczy gol "Żewłaka" w Belfaście. Życie, w którym byłeś sobą. I jak Cię znam, niczego nie żałujesz. Również słowa o "Dyźmie", które nieodwołalnie zamknęło dyskusję o Twoim udziale w finałach EURO 2012...

Kilka razy proponowałem Ci autobiografię - choć rzadko komu proponuję, bo uważam, że mało kto potrafi się zmierzyć ze swoim życiem. Odpowiadałeś za każdym razem: "Już piszę". A gdy pytałem się, jak postępy: "Oj, wolno to idzie". Będzie bestseller. Jak Twoje życie, chłopaka z Siedlec, który na zawsze pozostał "legionistą"... "The Holie Goalie", jak nazwano Cię w Szkocji.

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie