Pindera: Więcej boksu, mniej gadania

Sporty walki
Pindera: Więcej boksu, mniej gadania
fot.Polsat Sport

W sobotę wraca na ring po długiej przerwie Yuriorkis Gamboa i już chciałby walki z Wasylem Łomaczenką. Na razie jednak to tylko pobożne życzenie.

35-letni Gamboa (25-1, 17 KO) ostatni pojedynek stoczył 19 grudnia 2015 roku z Hylonem Wiliamsem Jr i wygrał jednogłośnie. Złoty medalista olimpijski z Aten (2004) w wadze muszej i były zawodowy mistrz świata wagi piórkowej, jutro w Veronie (stan Nowy Jork) zmierzy się z Rene Alvarado (24 – 7, 16 KO) z Nikaragui i oczywiście będzie faworytem. Walka ta rozegrana zostanie w limicie kategorii lekkiej. I jeśli Gamboa wygra, co jest bardzo prawdopodobne, to może  oczekiwać ciekawych propozycji, tym bardziej, że walczy bardzo efektownie.

 

Ale tę jedną przegraną z Terencem Crawfordem, w czerwcu 2014 roku w Omaha, wolałby chyba wymazać z pamięci. Dostał tam przecież niezłe lanie, jak sam przyznał w jednym z wywiadów, największe w karierze. Inna sprawa, że Crawford, to jeden z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe. Znacznie wyższy od Kubańczyka, jeszcze szybszy, potrafiący skutecznie zmieniać pozycję z normalnej na odwrotną, mistrz kontry i niszczycielskiego ataku. Dziś to on jest na szczycie.

 

A Gamboa swoją pozycję musi odbudować. Teraz jest zawodnikiem Golden Boy Promotions i ma nadzieję, że ten nowy etap jego zawodowej kariery przyniesie mu wiele sukcesów. Chciałby też wcześniej czy później zmierzyć się z Wasylem Łomaczenką, podobnie jak on mistrzem olimpijskim. Ukrainiec dwukrotnie zdobywał olimpijskie złoto, w Pekinie (2008) w wadze piórkowej i cztery lata później, w Londynie, w lekkiej. Do tego pierwszego złota dołożył jeszcze Puchar Barkera, przyznawany najlepszym technikom olimpijskiego turnieju.

 

Aktualnie Łomaczenko (7-1, 5 KO) jest mistrzem organizacji WBO w wadze superpiórkowej i na 8 kwietnia ma zakontraktowany pojedynek z Jasonem Sosą (20-1-4, 15 KO). Tak więc na razie walka Gamboa – Łomaczenko to tylko pobożne życzenie” Cyklonu z Guantanamo”. Ale kto wie, wszystko jest możliwe, tym bardziej, że starcie dwóch mistrzów olimpijskich zawsze jest ciekawe, chociażby z marketingowego punktu widzenia.

 

A ten odgrywa ogromną rolę. Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że walka Floyda Mayweathera Jr z gwiazdą MMA Conorem McGregorem jest niemożliwa. Dziś coraz więcej ekspertów twierdzi, że wcześniej czy później do niej dojdzie. Klimat oczekiwania umiejętnie podsyca sam Mayweather Jr, a prawdopodobieństwo tego wydarzenia stopniowo rośnie. Gdyby do niego doszło obie strony mogłyby liczyć na gigantyczne zyski, więc nie zdziwię się, gdy pewnego dnia walka zostanie ogłoszona. I nie ma żadnego znaczenia, że w klasycznym, bokserskim pojedynku McGregor będzie miał znikome szanse.

 

Na razie jednak to tylko słowa. A od słów do czynów czasami daleka droga. Lista atrakcyjnych pojedynków o których mówiono, które już zapowiadano, a nigdy nie doszły do skutku, jest przecież bardzo długa. Najgorsze, że nic się w tej kwestii nie zmienia. Unifikacyjnych walk mamy jak na lekarstwo, wielkich hitów też niewiele. Wydawało się, że w tym roku będzie lepiej, bo w kwietniu obejrzymy mega-walkę Joshua – Kliczko na Wembley, a we wrześniu zapowiadano długo oczekiwane starcie Gołowkina z Alvarezem. Teraz pojawiają się jednak informacje, że jeśli Kazach pokona za tydzień w Nowym Jorku Daniela Jacobsa, to w czerwcu zmierzy się w swojej ojczyźnie z Billy Joe Saundersem, mistrzem WBO w wadze średniej. A to jedyny pas, który brakuje Gołowkinowi do kolekcji. Gdyby jednak ten scenariusz doszedł do skutku, to oczywistym jest, że termin wrześniowy walki z Alvarezem byłby raczej nierealny. Czyli co, znów tylko słowa, słowa? Proponuję więcej dobrego boksu, a mniej gadania.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie