Co klasa, to klasa

Zimowe
Co klasa, to klasa
fot. PAP

Polscy mistrzowie świata w skokach narciarskich potrafią się przyznać do błędu i nie szukają tanich wymówek. Nie jest to dziś zachowanie powszechne.

Imponuje mi postawa Kamila Stocha i Macieja Kota. Nie tylko na skoczni, ale również poza nią, szczególnie wtedy, gdy dociekliwi dziennikarze chcą poznać przyczyny udanego, czy też nieudanego skoku. Stoch, który właśnie stracił w Oslo pozycję lidera w wyścigu po Kryształową Kulę nie owijając niczego w bawełnę powiedział wprost, że w drugim skoku popełnił błąd i cudem wybronił się przed jego konsekwencjami, które mogły być przecież bardzo przykre. Wielu na jego miejsca szukałoby usprawiedliwień, najlepiej w takich przypadkach zrzucić wszystko na wiatr, który nagle mocniej zakręcił i spowodował turbulencje.

Ale Stoch nie szuka tanich wymówek, spokojnie wyjaśnia, że to on sam przyczynił się do niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Tłumaczy przy tym, że ten problem pojawił się niedawno i jak najszybciej musi go wyeliminować. Martwi go oczywiście fakt, że nie jest już liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale stara się wyciągać z tego pozytywne wnioski. Ma nadzieję, że być może dzięki temu odpocznie nieco od licznych pytań dziennikarzy, od nieustannej presji, która towarzyszy mu na każdym kroku.

A on postara się oczywiście zrobić wszystko co w jego mocy, by dalej walczyć o Kryształową Kulę, bo nie wszystko jeszcze stracone. Przewaga nowego lidera, Austriaka Stefana Krafta, jest przecież niewielka.

Co klasa, to klasa, chciałby się powiedzieć słuchając tych wypowiedzi. I co szczególnie miłe Stoch nie jest wyjątkiem. Analitycznie o swoich skokach mówi Maciej Kot, który bez ogródek potrafi wytknąć sobie każdy błąd, podobnie Dawid Kubacki. A Piotr Żyła, choć w innych słowach, równie uczciwie podchodzi do swoich występów. Tylko bić brawo.

Stefan Horngacher, austriacki trener naszych skoczków ma więc komfortową sytuację, pracując z zawodnikami świadomymi tego co robią. Myślę, że to jeden z istotnych z czynników, które przyczyniły się do ich wielkich sukcesów.

Niedzielny, indywidualny konkurs w Oslo potwierdził wspaniałą formę dwóch najlepszych zawodników mistrzostw świata w Lahti. Złoty Kraft wygrał przed srebrnym Andreasem Wellingerem, a trzeci był drugi z Niemców Markus Eisenbichler. Kolejność identyczna jak w Lahti na normalnej skoczni. Wtedy jednak Stoch był czwarty, w tu dopiero 22, choć po pierwszej serii zajmował piąte miejsce z niewielką stratą do trzeciego, Japończyka Daiki Ito. Ale to dzięki Stochowi znamy przyczyny.
 
W Oslo najlepsze miejsce z Polaków, dziewiąte, zajął Żyła i w klasyfikacji turnieju Raw Air jest czwarty, tuż za Eisenbichlerem. Kraft z Wellingerem uciekli już dość daleko.

Ale to przecież dopiero początek walki o 60 tysięcy euro.

Już we wtorek, w Lillehammer, jej kolejna odsłona. Najpierw prolog (kwalifikacje), a w środę następny konkurs i kolejna bitwa na skoczni.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie