Świderski: Za granicą nikt nie wypowie nazwy "Kędzierzyn-Koźle"
- Kędzierzyn Koźle jest miastem siatkówki, tutaj praktycznie wszyscy o tej siatkówce mówią, z resztą nie tylko w Kędzierzynie, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Ciężko wypowiedzieć słowo "Kędzierzyn-Koźle", więc wszyscy mówią „ZAKSA”. Tak wygląda budowanie marki na całym świecie poprzez sport - powiedział Sebastian Świderski w Magazynie Polska 2017.
Marta Gula: Kiedyś powodem do dumy przez lata był Mostostal Kędzierzyn Koźle, to była uznana marka w Europie. Teraz ZAKSA kontynuuje tradycję. Jak się taką markę tworzy i czemu to zawdzięczacie? To nie są tylko wyniki sportowe.
Sebastian Świderski: Teraz same wyniki nie wystarczą, trzeba walczyć o kibica, z innymi dyscyplinami i o każdego sponsora. Trzeba organizować jak najwięcej eventów, poprzez zwykłe spotkania z dzieciakami w szkołach, skończywszy na wielkich eventach z dużymi sponsorami. Myślę, że to jest główny cel, by tę markę osiągnąć.
Wydaje mi się, że ciągłość może być tu bardzo ważna. Budowanie marki to proces.
Dokładnie, nie da się marki zbudować w rok, dwa. No chyba, że ktoś wyłoży wielkie pieniądze i sprowadzi największe gwiazdy siatkówki, czy to żeńskiej, czy męskiej, i od razu będzie wysoko stał marketingowo. Ten etap musi być długofalowy. Kędzierzyn-Koźle jest miastem siatkówki, tutaj praktycznie wszyscy o tej siatkówce mówią, z resztą nie tylko w Kędzierzynie, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Ciężko wypowiedzieć słowo "Kędzierzyn-Koźle", więc wszyscy mówią "ZAKSA". Tak wygląda budowanie marki na całym świecie poprzez sport.
Podsumowaniem naszej rozmowy może być stwierdzenie, że najważniejsze są pieniądze. Ale ważni są też ludzie, którzy klub tworzą.
Wielki sport opiera się głównie na pieniądzach, dużych pieniądzach. Rolą klubu jest te pieniądze umieć wykorzystać, aby to nie było tylko wydawanie. To musi być długofalowe, najpierw zbudować coś, a potem na marce, na gadżetach klubowych, osiągać jak najlepsze wyniki finansowe. To jest maszyna, która sama powinna się nakręcać.
Kiedy byłeś czynnym zawodnikiem, marka była oparta na wynikach sportowych. Nie było gadżetów, wychodzenia do kibiców.
To jest bardzo ważne. Kiedyś tego nie było, a każdy chciał mieć szalik, czapeczkę, koszulkę danego zawodnika. Pamiętam za czasów Mostostalu, po sezonie była wielka wojna o gadżety, spodenki, o koszulki, żeby mieć na pamiątkę. Powinniśmy się wzorować choćby na wielkich klubach piłkarskich, gdzie kupno zawodnika za 100 milionów euro nikogo nie szokuje, bo w ciągu tygodnia czy dwóch ta kwota się spłaca poprzez sprzedaż gadżetów z nim związanych. Powinniśmy pójść w tym kierunku, oczywiście nie na taką skalę, bo nie jesteśmy piłką nożną. Powinniśmy się wzorować i wykorzystywać jak najbardziej wykorzystywać możliwości jakie mamy. Wspaniałych zawodników, coraz lepszych zawodników, mistrzów świata. Dlaczego tego nie wykorzystać w kontaktach z kibicami i przy okazji na tym zarobić?
Cała rozmowa w załączonym materiale.
Przejdź na Polsatsport.pl