Dwie dogrywki w Cleveland. LeBron James bohaterem Cavaliers
Dwie dogrywki były potrzebne do wyłonienia zwycięzcy w potyczce Cleveland Cavaliers z Indiana Pacers. Obrońcy tytułu wygrali 135:130, a do 49. sukcesu w sezonie poprowadził ich LeBron James. Gwiazdor gospodarzy na boisku spędził aż 52 minuty, najwięcej od ponad czterech lat. W tym czasie uzyskał 41 pkt, miał 16 zbiórek i 11 asyst. Gracze "Cavs" aż 18-krotnie trafili za trzy punkty.
James zdobył ostatnie punkty w regulaminowym czasie, a przez końcową minutę obie drużyny nie powiększyły dorobku. Z kolei szalę na korzyść Pacers był w pierwszej dogrywce przechylić Paul George, ale dwie sekundy przed jej końcem trafił tylko jeden z dwóch wolnych. W całym spotkaniu jednak zgromadził 43 pkt.
Pod koniec drugiej dogrywki, podczas czasu na żądanie, doszło do ostrej wymiany zdań między Jamesem a kolegą z zespołu Tristan Thompson.
"Przeprosiłem go. Miałem dobre intencje, ale trochę mnie poniosło" - zaznaczył James, który dodał, że choćby takie sytuacje świadczą, że zbliżają się najważniejsze momenty sezonu. Sprawę bagatelizował Thompson. "Jesteśmy jak rodzina, w której nieporozumienia się zdarzają, ale szybko o tym zapominamy, bo są ważniejsze sprawy" - oznajmił.
Cavaliers (49-27) zajmują drugą pozycję na Wschodzie, za Boston Celtics (50-27), którzy pokonali w Nowym Jorku ekipę Knicks 110:94.
Na czwartej pozycji w tej konferencji plasuje się zespół Marcina Gortata - Washinton Wizards (46-31). Stołeczna drużyna w niedzielę uległa w Oakland najlepszym obecnie w lidze - 63 wygrane, w tym 11 z rzędu, przy 14 porażkach - koszykarzom Golden State Warriors 115:139. Polak zdobył w tym spotkaniu siedem punktów.
On i jego koledzy nie potrafili zatrzymać Stephena Curry'ego. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) dwóch poprzednich sezonów zakończył mecz z dorobkiem 42 punktów i ośmiu asyst. Aż dziewięć razy trafił "za trzy". Klay Thompson dołożył 23 pkt, a tzw. triple-double uzyskał Draymond Green - 11 pkt, 13 asyst i 12 zbiórek. Wśród pokonanych po 20 pkt zdobyli Bradley Beal i Chorwat Bojan Bogdanovic.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze