Virtus.pro budzi się z letargu i remisuje z G2 Esports

Virtus.pro w końcu pokazało pazur. Polacy może nie triumfowali w dwumeczu z G2 Esports, ale wygrana jednej mapy i walka do ostatniej rundy na drugiej przypomniała o tym, z jaką drużyną mamy do czynienia.

Przed dzisiejszym starciem w ESL Pro League niemal wszyscy spisywali biało-czerwonych na straty. Niezadowalające, katastrofalne wręcz wyniki w spotkaniach z Team LDLC, Heroic czy wczoraj z FaZe Clan zasiały ziarno niepokoju wśród kibiców formacji znad Wisły. Od jakiegoś czasu od Virtus.pro oczekiwano już nie tyle zwycięstw co po prostu godnych porażek. Dziś podopieczni Jakuba ‘kubena’ Gurczyńskiego pokazali jednak to, za co doceniają ich na całym świecie. Po serii bolesnych upadków podnieśli się z kolan.

Początek tego nie zwiastował. Batalia na Nuke rozgrywała się bowiem pod dyktando Francuzów. Po pierwszej połowie VP przegrywało aż 3:12. Niespodziewanie jednak w „Złotej piątce” obudziło się coś, czego nie widzieliśmy w niej od wielu meczów – wola walki. Walki do ostatniej rundy. Do w pełni udanego powrotu zabrakło naszym zaledwie kilku punktów. Na pierwszej planszy ostatecznie padło 13:16. Rozpędzeni wkroczyli jednak na Inferno i tam „dream team” Kenny’ego ‘kenny’egoS’ Schruba musiał uznać wyższość oponentów. Udane ataki ekipy Filipy ‘NEO’ Kubskiego zaowocowały pozytywnym wynikiem w pierwszej połowie – 9:6. A w strojach antyterrorystów szło jej jeszcze lepiej. Broniąc BS-ów pomyliła się zaledwie cztery razy.

Virtus.pro 13:16 G2 Esports – Nuke

Virtus.pro 16:10 G2 Esports – Inferno

Jedna wygrana co prawda nie poprawiła sytuacji Polaków – ci zamykają tabelę wraz z Team Kinguin. Mając na koncie 27 punktów i aż 24 rozegrane pojedynki, nie mają szans awansować na finały LAN-owe. Co więcej, o utrzymanie w lidze profesjonalistów najpewniej walczyć będą w barażach. Przed nimi przecież zaledwie jeden dwumecz z niełatwym rywalem – liderami zmagań, North.