Peszko: Kibicują nam też panie z warzywniaka

Piłka nożna
Peszko: Kibicują nam też panie z warzywniaka
fot.Cyfrasport

Sławomir Peszko zapewnia, że przed niedzielnym meczem ekstraklasy z Legią w Warszawie, który może zadecydować o mistrzostwie, czuje wsparcie od mieszkańców Gdańska. - Zagaduje mnie sporo osób, kibicują nam też panie z warzywniaka - przyznał piłkarz Lechii.

Przed ostatnią kolejką ekstraklasy liderem jest Legia, która zgromadziła 43 punkty, a pozostałe liczące się w walce o mistrzostwo Polski zespoły, czyli Jagiellonia Białystok, Lech Poznań i Lechia mają dwa "oczka" mniej. - Scenariuszy na niedzielę jest sporo. Może się okazać, że po dobrym sezonie zostaniemy z niczym, zdobędziemy pełną pulą, albo na pocieszenie zagramy w europejskich pucharach. Nie ukrywam jednak, że czwarte miejsce będzie dla mnie rozczarowaniem. Wiele może zależeć nie tyle od dyspozycji dnia całej drużyny ile nawet jednego zawodnika. Ja już po wejściu na murawę, na rozgrzewce, wiem jak się czuję i jak to spotkanie może w moim wykonaniu wyglądać - powiedział Peszko.

 

Z czołowego kwartetu Lechia znajduje się w najtrudniejszej sytuacji. Aby biało-zieloni zdobyli mistrzostwo Polski muszą zostać spełnione dwa warunki – jeden z nich to zwycięstwo nad Legią, a drugi to remis w konfrontacji Jagiellonii z Lechem w Białymstoku. - Warszawianie są od nas w bardziej komfortowej sytuacji, bo wiele atutów przemawia za nimi. Chcemy jednak popsuć im zabawę i udowodnić, że z czwartego toru również można zdobyć mistrzostwo. Żaden z czołowych zespołów nie może być pewny swego, ale dla kibiców to świetna sprawa, bo końcówka lig jest niezwykle emocjonująca i atrakcyjna - dodał.

 

32-letni pomocnik nie ukrywa, że przed niedzielnym spotkaniem w szatni Lechii również panuje inna atmosfera niż przed wcześniejszymi meczami. - Im bliżej tej konfrontacji, tym częściej o niej rozmawiamy i serce mocniej bije, bo jest to przecież szczególna potyczka. Na wcześniejszych treningach sporo było luzu i śmiechu, natomiast teraz wyczuwa się powagę i skupienie. Nie ma przesadnej dyscypliny i nie jest sztywno, ale pewne napięcie jest wyczuwalne. Wiemy przecież o jak ogromną stawkę toczy się walka. Gramy o prestiż, medale, puchary, miliony i miejsce w historii - skomentował.

 

 

Popularny „Peszkin” nie ma swojej taktycznej wizji spotkania z Legią, ale wie, jaką postawą w Warszawie powinna wykazać się jego drużyna. - Trudno mi powiedzieć, jak powinniśmy zagrać. Czy odkryć się od początku i zaatakować frontalnie, czy też przeczekać rywali. Wszystko to ustalimy sobie w ciągu dwóch dni, które mamy do meczu. Wiele zależeć także będzie od wyniku konfrontacji w Białymstoku. Jeśli tam długo będzie utrzymywał się remis, to musimy odkryć się na maksa, bo wolę przegrać 0:3 niż nie zaryzykować. Najważniejsze jednak, abyśmy byli jedną drużyną i w chwilach, kiedy nie będzie nam szło, jeden podążał za drugim w ogień. I to zarówno w starciach boiskowych, jak i w spięciach pomiędzy zawodnikami, których zapewne nie będzie brakować. Musimy być zresztą przygotowani na różne sytuacje - podkreślił.

 

Reprezentant Polski zapewnia, że przed meczem z Legią spotkał się z wyrazami wsparcia i sympatii nie tylko ze strony kibiców. - Widać, że tym spotkaniem żyje cały Gdańsk. Mnóstwo osób zagaduje mnie i życzy powodzenia, kciuki trzymają za nas również panie z warzywniaka, gdzie na co dzień robię zakupy - stwierdził.

 

Lechiści nie przygotowują jednak żadnych niespodzianek i gadżetów na wypadek zdobycia pierwszego w historii klubu mistrzostwa Polski. - Nie mamy okolicznościowych koszulek i opracowanych zachowań, ale jeśli wywalczymy złoty medal, na pewno coś na miejscu wymyślę - podsumował Peszko.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie