PLK: Chanas brązowy medal okupił urazem nosa
Rozgrywający zespołu BM Slam Stal Ostrów Wlkp. Kamil Chanas swój czwarty brązowy medal mistrzostw Polski koszykarzy, zdobyty po zwycięstwie nad Energą Czarnymi Słupsk (2-0), okupił urazem nosa.
- Może to złamanie i trzeba będzie w szpitalu w Ostrowie nastawić - powiedział.
Koszykarze macedońskiego trenera Emila Rajkovica w poniedziałek ponownie pokonali Energę Czarnych, tym razem w Słupsku, 76:67 i po raz drugi w historii, a pierwszy od 15 lat, wywalczyli brązowy medal MP.
- Sukces świętowaliśmy w jednym z hoteli w Ustce. Jesteśmy cały czas w drodze do Ostrowa Wlkp., gdzie czekają na nas kibice. O zwycięstwie zadecydowała determinacja i maksymalna koncentracja. Czuliśmy, że jesteśmy lepsi i chcieliśmy zakończyć walkę jak najszybciej. To wielki sukces Stali. Cieszę się, choć nos boli, jest bardzo opuchnięty i być może trzeba go będzie nastawiać - powiedział 32-letni zawodnik, także mistrz Polski ze Stelmetem BC Zielona Góra z 2013 i 2015 r.
Chanas nie ukrywa, że chciałby pozostać w Stali.
- Mój kontrakt się skończył, ale chciałbym zostać. Zobaczymy, co przyniesie życie. Sprawa jest otwarta - powiedział.
Wychowanek Śląska Wrocław ma nadzieję, że uraz twarzy nie pokrzyżuje jego planów po sezonie... wyjazdu do USA, gdzie będzie współkomentował, jak przed rokiem, finałowe mecze ligi NBA Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers. Po dwóch spotkaniach "Wojownicy" prowadzą 2-0.
- Komentowanie meczów, w tym finałów NBA, to dla mnie zaszczyt i niesamowita przygoda, także sposób na życie. To inna koszykówka, inny świat - pod względem organizacji, ale i ludzi. Nie mówię tu o poziomie koszykówki, bo to oczywiste. To, co mnie uderzyło to podejście zawodników za oceanem do treningów, rywalizacji - bardziej na luzie, z większa radością niż w Europie, w Polsce. Widać, że dla nich to jest wielka radość i zabawa, nawet w meczach o taką stawkę. Mam mnóstwo wrażeń i wspomnień sprzed roku. Cieszę się, że dane mi będzie - mam nadzieję - znowu tam być. Myślę, że uda mi się dotrzeć na czwarty mecz finału w Cleveland. Największym wrażeniem było spotkanie z Shaquille'em O'Nealem, koszykarzem którego grą byłem zafascynowany, gdy rozpoczynałem treningi - dodał.
Przed rokiem Warriors prowadzili w finale 3-1, a mimo to przegrali z "Kawalerzystami" 3-4. Chanas nie sądzi, by taki scenariusz się powtórzył.
- Stawiam na Golden State. Myślę, że wygrają 4-1, patrząc na to, jaką mają obecnie przewagę. Różnicę ogromną w porównaniu do tego, co było rok temu, "robi" w zespole Warriors Kevin Durant. Cavaliers nie mają odpowiedzi na jego grę i siłę "Wojowników" na każdej pozycji. Nie wierzę, by mogło dojść do sytuacji z poprzedniego sezonu - ocenił.
Komentarze