O SuperFinał znów we Wrocławiu
W sobotę o godzinie 13:00, na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, zostanie rozegrany mecz półfinałowy Topligi. W tym spotkaniu Panthers Wrocław podejmą Warsaw Eagles.
Już po raz trzeci z rzędu Panthers Wrocław podejmą w półfinale Warsaw Eagles. Do tej pory dwukrotnie górą byli wrocławianie, którzy wygrywali odpowiednio 47:9 i 28:17. Znacznie bardziej wyrównany był pojedynek z zeszłego roku, gdy Pantery szybko pozwoliły przeciwnikom na 0:10, ale na przerwę schodziły już z prowadzeniem 14:10. Na przyłożenie Karola Żaka i kopnięcie z pola Piotra Pamulaka, gospodarze odpowiedzieli punktami Rickey’a Stevensa i Tomasza Dziedzica, który bardzo dobrze współpracował z ówczesnym rozgrywającym Panthers Stevenem Whitem.
W przerwie meczu przez Wrocław przeszła nawałnica, która opóźniła rozpoczęcie drugiej połowy i wytrąciła z równowagi przyjezdnych. To była woda na młyn dla niezawodnych Stevensa i White’a. W trzeciej kwarcie wrocławianie odskoczyli na 18 punktów przewagi i prowadzenia już nie oddali. Rozmiary porażki zmniejszył jeszcze Charles McCrea po udanym podaniu Karola Żaka. To był jednak ostatni krzyk zrozpaczonego Orła. Warsaw Eagles ponownie odpadli w półfinale – jak w ostatnich trzech sezonach. W 2014 roku Eagles musieli uznać wyższość późniejszych mistrzów Seahawks Gdynia, a w rozgrywkach 2015 i 2016 właśnie Panthers.
Od tego czasu upłynęło jednak w Wiśle i Odrze sporo wody. W najbliższym półfinale nie zobaczymy żadnego z ofensywnych graczy Panter, którzy punktowali w zeszłorocznym pojedynku. White opuścił Polskę, Tomasz Dziedzic zdecydował się opuścić sezon Topligi, a Stevens najprawdopodobniej nie zostanie powołany do składu meczowego, co związane jest z limitem obcokrajowców w składzie. Pantery do finału ma poprowadzić rozgrywający Tim Morovick – autor trzech przyłożeń w meczu o rozstawienie przeciwko Primacol Lowlanders Białystok. Z kolei w obronie szaleć będzie weteran Deante Battle. Natomiast w barwach Eagles nie ma już Charlesa McCrea, ale powalczy niezwykle skuteczny Ezekiel Graham – zdobywca blisko 500 jardów i 8 przyłożeń po akcjach biegowych w sezonie zasadniczym. W obronie, stołecznych wspiera safety Darian Lindsey, którego 80-jardowa akcja powrotna po wykopie w rundzie Dzikich Kart z pewnością nadal śni się po nocach zawodnikom Tychy Falcons. Eagles wygrali bitwę o półfinał 24:22.
- Skłamałbym gdybym powiedział, że nie cieszy nas zwycięstwo z Tychami. Ciężkie mecze rozstrzygnięte na własną korzyść są zawsze budujące dla zespołu, bez względu na etap sezonu i klasę rozgrywkową. Po walce z Falcons długo nie świętowaliśmy, bo Eagles zawsze walczą o złoto. Dlatego pierwszym prawdziwym powodem do radości w tym sezonie będzie nasza ewentualna wygrana we Wrocławiu i awans do finału Topligi – przyznaje Antoni Omondi, jeden z liderów formacji obrony Orłów.
To będzie pojedynek starych znajomych. W ciągu zaledwie trzech lat Eagles i Panthers rywalizowały ośmiokrotnie. Wrocławianie przegrali tylko jeden mecz – pierwsze starcie z Orłami po fuzji Giants i Devils w połowie maja 2014 r. To stare dzieje.
- Futbol jest takim sportem, że wcześniejsze starcia nie powinny mieć znaczenia w kontekście następnego. Ilość zagrywek możliwych do wykorzystania jest olbrzymia, a nie zawsze można być na wszystko przygotowanym. Jednakże, nie obrażając Eagles - mamy na nich receptę od bardzo dawna – mówi Robert Rosołek, defensywny liniowy Panthers Wrocław.
Z kolei Omondi, że uważa Orły nie są na straconej pozycji pomimo kiepskich statystyk. - Zdecydowanie nie jestem dumny z tego bilansu. Jednak, kto mnie zna, wie że zawsze podchodzę z optymizmem do życia i tak samo jest w drużynie. Ostatnie mecze mogą mieć znaczenie w kontekście najbliższej soboty. Ktoś powiedział mi, że biorąc pod uwagę aktualną formę i przygotowanie Panter, można z nimi wygrać jeden mecz na pięć stoczonych. Jakby nie patrzeć ta statystyka przemawia na naszą korzyść – wspomina Omondi.
Pantery są pewne swego, ale nie może być inaczej, biorąc pod uwagę tegoroczne wyniki. Wrocławianie wygrali wszystkie siedem meczów w Toplidze i do tego dołożyli triumf nad Duńczykami z Triangle Razorbacks. Jedyną porażkę odnieśli na inaugurację nowego Stadionu Olimpijskiego ze Swarco Raiders Tirol 20:33. Wstydu jednak nie było, bo Austriacy to europejska potęga. Jak dotąd, przebudowany zabytkowy obiekt jest szczęśliwy dla Panter.
- To piękny obiekt idealnie przystosowany pod ten sport. Za każdym razem, jak mamy trening, to z chłopakami rozglądamy się dookoła i z niedowierzaniem uświadamiamy sobie, że to nasz dom, nowa twierdza. Póki co, oswajamy się ze stadionem i myślę że z meczu mecz idzie coraz lepiej, więc w następnym sezonie można oczekiwać jeszcze lepszej gry – dodaje Rosołek.
Ten zawodnik podkreśla wagę dodatkowego tygodnia przerwy od rozgrywania meczów. W futbolu amerykańskim każdy dodatkowy dzień wolny jest na wagę złota – szczególnie w kontekście regeneracji i eliminacji błędów. Większa liczba treningów pomaga w osiąganiu perfekcji.
- Sukces można odnieść tylko wtedy, gdy nie będzie się popełniać żadnych błędów. Tylko w takiej sytuacji można zostać drużyną kompletną. Był już taki sezon, w którym szliśmy jak burza, ale nie zakończył się po naszej myśli. Postaramy się nie pomylić po raz kolejny – zapowiada Rosołek.
Z kolei Eagles wiedzą, że gospodarze półfinału nie mogą szybko zdobyć dużej liczby punktów. Bo będzie to gwóźdź do trumny. – Nie możemy pozwolić Panterom na zyskanie większej przewagi punktowej niż dwa posiadania. Jeśli z takim stanem rozpoczniemy czwartą kwartę, wynik spotkania będzie cały czas otwarty a niespodzianka jak najbardziej możliwa. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy faworytem tego spotkania. Nie ma to jednak najmniejszego wpływu na nasze samopoczucie. Podchodzimy do tej konfrontacji bardzo zmotywowani, bez kompleksów, nie mając nic do stracenia oraz w pełni gotowi na kolejny thriller – obiecuje Omondi.
Mecz rozpocznie się o godzinie 13:00, ale w samo południe na esplanadzie stadionu pojawią się foodtrucki w ramach festiwalu Wrocławscy Ulicożercy.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze