Wielcy przegrani NBA? Chicago Bulls - wszystko albo nic

Koszykówka
Wielcy przegrani NBA? Chicago Bulls - wszystko albo nic
fot. PAP

Nie ma po tegorocznym NBA Draft szefów drużyny bardziej krytykowanych niż kierownictwo Chicago Bulls. „To jakieś nieporozumienie”, „Bulls po raz kolejny udowodnili, że nie umieją oceniać talentów”, „Gorzej nie można było wybrać. To niemożliwe” – to tylko niektóre, wcale nie najmocniejsze, cytaty z amerykańskich mediów. Jedno jest pewne: oddając Jimmy Butlera, uznaną gwiazdę National Basketball Association za trzy niewiadome, Bulls postawili wszystko na jedną kartę.

PRZEGRANI: CHICAGO BULLS: Zach LaVine, Kris Dunn (z MinnesotyTimberwolves) za Jimmy Butlera; numer 7 draftu: Lauri Markkanen

 

Koszykarskie media zwykle oceniają NBA Draft od wystawiania ocen od A (najlepsza) do F (najgorsza). Po wczorajszym drafcie, znalazłem dziennikarza, który Gar Formanowi i Johnowi Paxsonowi, ludziom odpowiedzialnym za dobór graczy w Chicago, wystawił F... z minusem. Czyli pukanie od dołu.  „Bulls oddali jednego z najbardziej wartościowych graczy NBA, ponieważ nie umieją oceniać talentów – ani swoich, ani w innych drużynach. Oddanie Butlera było łatwiejsze niż budowanie wokół niego zespołu, kiedy wiadomo, że nie potrafisz tego robić i taka próba skończy się to porażką” – pisze na FOX News Andrew Lynch.

 

 ”Butler trzykrotnie grał w Meczu Gwiazd, jest oceniany jako jeden z pięciu najbardziej wszechstronnych graczy NBA, zarabia jak na NBA mało, bo tylko 18 milionów dolarów za sezon. Był najlepszą rzeczą, jaka w ostatnich latach przytrafiła się Chicago. Zamiast być ceniony tak, jak na to zasługuje, Bulls zawsze traktowali Butlera jak jednego z wielu. Zamiast budować drużynę wokół niego – jak w Houston Rockets zrobiono wokół Jamesa Hardena – Bulls sprzedali go po słabej, hurtowej cenie za trójkę niesprawdzonych, młodych graczy” – pisze ceniony za swoje koszykarskie opinie Ben Golliver.  

 

Krytyka bierze się przede wszystkim stąd, że zarówno LaVine, jak Dunn to koszykarze po których bardzo wiele oczekiwano, a przynajmniej na razie, niewiele z tych oczekiwań stało się rzeczywistością. Ten pierwszy to ciągle rzucający rozgrywający z wielkim potencjałem w ofensywie  (ale wracający po kontuzji) i fatalną obroną, a 23-letni Dunn, którego jeszcze rok temu okrzyczano jako „przyszłą gwiazdę ligi”, miał słaby sezon. Trzecia z nowych twarzy, Fin Lauri Markkanen ma być (według Bulls) nową wersją Dirka Nowitzkiego. Ma być. Przeciwko Bulls wytacza się także armaty najcięższego kalibru za to, że  mistrzom NBA, drużynie Golden State Warriors sprzedali wybranego z 38 numerem Jordana Bella. „Reszta ligi jeszcze bardziej nienawidzi Chicago, bo dali  niemożliwym do pokonania mistrzom koszykarza tak wszechstronnego, jak  Bell. Teraz już nie ma po co grać w sezonie 2017/2018” – tak jest ton  większości komentarzy prasowych.

 

Draft się skończył, ale przed Chicago Bulls jeszcze wiele pracy. Czy wykupić  24-milionowy kontrakt Dwayne Wade? Czy zostawić w drużynie 31-letnego Rajona Rondo, skoro już teraz w zespole jest czterech rozgrywających? Przyszłość ma należeć do Dunna, więc warto widzieć 23-latka na parkiecie, a nie na ławce rezerwowych...

 

WYGRANI:

 

Minnesota Timberwolves. W pierwszej piątce Timberwolves, na parkiet wybiegną Jimmy Bulter,  Karl-Anthony Towns i Andrew Wiggins: to wystarczy, żeby być optymistą na nadchodzące sezony.

 

Los Angeles Lakes: Lonzo Ball ma bardzo irytującego  ojca, dziwnie wyglądający rzut, ale jest najbardziej wszechstronnym i umiejącym wykorzystać boiskową inteligencję graczem draftu od czasu Jasona Kidda.  Wspólnie z Brandonem Ingramem, pod okiem lubiącego szybką, dynamiczną grę trenera Waltonem, Ball będzie mógł wykorzystać swoją podstawową zaletę: pomóc kolegom pokazać pełnię umiejętności. Gdyby jeszcze Lakers udało się ściągnąć do klubu Paula George (w sezonie 2017/2018) i LeBrona Jamesa (w następnym), będzie powrót Showtime.

 

Filadelfia 76ers:  Oprócz pewności - jak rzadko, nawet w przypadku numer 1 draftu – że Markelle Fultz sprawdzi się w NBA, 76ers mają Joela Embiida, Dario Sarica i praktycznie rozpoczynającego swój pierwszy sezon Bena Simmonsa. Żadna z drużyn NBA nie ma ekipy z takim potencjałem talentów. Czy to się przełoży, już w sezonie 2017/2018 na zwycięstwa, dopiero się przekonamy.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie