Lorek: Wrocławianin królem Horsens

Żużel
Lorek: Wrocławianin królem Horsens
fot. PAP

Torben Olsen, syn trzykrotnego indywidualnego mistrza świata, wykazał się wyczuciem wręczając Maciejowi Janowskiemu stałą dziką kartę na występy w Grand Prix. Poprzedni sezon wrocławianin zakończył na dziesiątym miejscu. Olsen udzielił Maćkowi kredytu zaufania, a Magic odpłaca się najpiękniej jak tylko potrafi.

Z perspektywy Maćka Janowskiego sezon 2016 w cyklu Speedway Grand Prix był plątaniną rozkoszy i zwątpienia. 11 występów, zwycięstwo w Horsens, 18 wygranych wyścigów na 61 rozegranych. Koszmarna runda na Etihad Stadium w Melbourne, gdzie Maciej wypadł poza grono ośmiu najlepszych żużlowców na świecie. Dziesiąta pozycja w klasyfikacji generalnej, 90 punktów i wyczekiwanie na decyzję BSI oraz FIM. Komu powierzyć stałą dziką kartę, skoro kandydatów było więcej niż czterech? Na szczęście Torben Olsen spogląda na świat szerzej. Może dlatego, że za młodu ojciec Ole zabierał go nie tylko na spotkania ze szlaką, ale o brzasku wędrował z Torbenem w głębokie knieje, aby podglądać budzącą się do życia przyrodę? Magic ma oddanych mechaników i tatę, który wnosi do teamu czułość i mistycyzm. W Horsens Maciej Janowski zachował zimną krew w piętnastym wyścigu, który rozgrywano na raty, bo Kenneth Bjerre i Peter Kildemand za żadne skarby świata nie chcieli oddać skrawka toru rywalom. Kenneth nie zostawił cala przestrzeni Peterowi, a w powtórce bez wykluczonego Bjerre, przebudził się człowiek pająk. Kildemand przewrócił Fredrika Lindgrena, a sędzia nie miał innego wyjścia niźli wykluczenie Duńczyka z powtórki. W efekcie fani czarnego sportu oglądali w trzecim podejściu tylko dwóch żużlowców: Fredrika Lindgrena i Macieja Janowskiego. Festiwal przetasowań jaki zafundował kibicom polsko – szwedzki duet był wyjątkowo uroczy. Okazało się, że dwóch zwaśnionych żużlowców nie potrzebuje kwartetu pod taśmą. Fredrik i Maciej walczyli jak lwy wypuszczone z klatki pod Casablancą. Lindgren zapomniał o bólu więzadeł w lewym kolanie, odpoczywał od żużla, a ponadto miał w parku maszyn analityczny umysł w osobie Joonasa Kylmakorpi. Jednak ani Marcel Gerhard, były król długiego toru z 1992 roku, ani czterokrotny mistrz świata na długim torze, nie byli w stanie znaleźć recepty na piekielnie szybkiego Macieja Janowskiego. Magic błysnął refleksem w półfinale, a w finale skwapliwie skorzystał z prezentu jaki sprawił mu Emil Sajfutdinow. Rosjanin zamknął przy krawężniku Jasona Doyle’a, zatrzasnął drzwi przed kangurem i otworzył całą zewnętrzną część toru przed Maciejem. A Magic, zodiakalny Lew, nawinął manetkę i odjechał w siną dal…

Bohater Doyle

Najprawdziwszym herosem jest człowiek, który 6 października 2017 roku będzie obchodził 32 urodziny. Jason Kevin Doyle… Któż z mędrców mógł przypuszczać, że Doyley, który przybył na Wyspy Brytyjskie w 2005 roku i skakał z radości przywdziewając plastron Isle of Wight Islanders, przeobrazi się w rasowego zawodnika? Nikt. Ożenek z zakochaną w nim po same uszy Brytyjką Emily jeszcze bardziej scementował ich związek. Jason uwierzył w siebie, zapomniał o koszmarnych kontuzjach. To wciąż ten sam pogodny chłopak, który w 2008 roku ścigał się dla Kolejarza Rawicz. Zdeterminowany, aby wygrywać każdy wyścig. Po latach prób zdobył tytuł indywidualnego mistrza Australii w 2015 roku. W tymże samym 2015 roku Jason nie miał sobie równych w indywidualnych mistrzostwach Elite League. Wygrywał rozgrywki ligowe na Wyspach z Poole, Swindon i Somerset. Przemierzał tysiące mil z oczami na zapałki. W poszukiwaniu złotonośnych terenów. Spał w warunkach, które mogą fascynować wagabundę wygłodniałego przygód, a nie profesjonalnego sportowca. W Rye House Rockets nie ścigał się za walizkę funtów, tylko za parę groszy. Spoglądał za horyzont i dzisiaj czerpie profity. Pomimo złamanych kości śródstopia, Jason postanowił wystartować w Horsens. Po zespoleniu dwóch kości w prawej stopie, która jest kluczowa podczas jazdy na motocyklu żużlowym! Poezja! Jak wielką klasę trzeba prezentować, aby przy tak potwornym bólu wygrać serię zasadniczą i awansować do finału… W 2009 roku rodak Doyle’a – Jason Crump ścigał się w Terenzano po operacji przeszczepu skóry i uzbierał 4 punkty. Bezcenne 4 oczka, a wszystko po to, aby wypracować sobie bezpieczną przewagę nad Tomaszem Gollobem… Crumpie sięgnął wówczas po trzeci złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Doyley oddałby wszystkie pokłady złota w Ballarat za jeden złoty krążek Speedway Grand Prix. Chris Holder, który w pierwszym wyścigu GP Danii po fascynującej walce i podróży od bandy do krawężnika pokonał Macieja Janowskiego, zaglądał do boksu Doyle’a. Nie mógł się nadziwić jak można ścigać się z tak dokuczliwym urazem. Hans Nielsen, 22-krotny mistrz świata, wie co czuł Doyley, bo profesor ścigał się w finale światowym w Vojens w 1994 roku w specjalnym bucie mając pęknięte kości w prawej stopie. I zdobył wówczas srebrny medal po wyścigu dodatkowym z Tonym Rickardssonem i Craigiem Boycem. Jason Doyle zainkasował 15 punktów w Horsens, oczko więcej od Patryka Dudka i zrównał się z zielonogórzaninem w klasyfikacji. Rywalizacja o paszport do Andory na galę FIM nabiera rumieńców. Soliści będą teraz odpoczywać od walki o prymat. Nadchodzi okres batalii drużyn. 22 lipca w Cardiff Toninho Lindbaeck zechce wdrapać się na najwyższy stopień podium. Rio Rocket przed rokiem wygrał GP Wielkiej Brytanii. Jason Doyle ma w planach awans do finału w walijskiej stolicy. Australijczyk jest jedynym zawodnikiem, który w tegorocznym cyklu GP zawsze awansował do finału. Pozazdrościć regularności chłopakowi z Nowej Południowej Walii…

Tomasz Lorek. Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie