Janowicz: Trener Bresnik rozumie mój tenis i mnie

Tenis
Janowicz: Trener Bresnik rozumie mój tenis i mnie
fot. PAP

Jerzy Janowicz ocenił, że jego współpraca z austriackim trenerem Guenterem Bresnikiem zmierza w bardzo dobrym kierunku. - On rozumie mój tenis, rozumie mnie - zaznaczył tenisista z Łodzi, który w piątek zagra w trzeciej rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu.

Janowicz w przerwie międzysezonowej dołączył na obozie na Teneryfie do zawodników przygotowujących się pod okiem Bresnika, a w tym roku konsultuje się nieraz z tym doświadczonym szkoleniowcem. Słynący z zamiłowania do ciężkiej pracy Austriak jest przede wszystkim trenerem utalentowanego rodaka Dominika Thiema. Polak nie chciał początkowo opowiadać zbyt wiele o współpracy z Bresnikiem.

- Na co kładzie on nacisk? Na dobrą grę - skwitował z uśmiechem. Później dodał, jeszcze, że to tajemne sztuczki jego i szkoleniowca, których nie zdradzają. Po kolejnym pytaniu dotyczącym Austriaka łodzianin wyjawił nieco więcej.

- Guenter jest skomplikowaną osobą, jeśli chodzi o podejście do tenisa. Żeby porozmawiać na ten temat potrzebujemy naprawdę bardzo dużo czasu. Znam się z nim bardzo dobrze od wielu lat. Mieliśmy na początku - gdy jeszcze trenował z Thiemem - superkontakt, taki czysto koleżeński. Niejednokrotnie rozmawialiśmy sobie przy kawie czy przy obiedzie. Znamy się bardzo dobrze, mamy świetny kontakt, jeśli mam być szczery. On rozumie mój tenis, rozumie mnie, więc współpraca idzie w bardzo dobrym kierunku - zapewnił.

Po przegranym meczu pierwszej rundy we French Open 26-letni tenisista wspomniał o możliwości przeprowadzki do Wiednia. Stwierdził wówczas, że w Polsce czeka go "wegetacja tenisowa albo tragiczna śmierć".

- Sprawa przeprowadzki jest jak najbardziej aktualna i to już wkrótce - zaznaczył podczas rozmowy w Londynie.

W Paryżu ogłosił też, że nie zamierza więcej występować w Pucharze Davisa. Tę deklarację również podtrzymał.

W środę wywalczył awans do trzeciej rundy Wimbledonu, pokonując rozstawionego z "14" Francuza Lucasa Pouille 7:6 (7-4), 7:6 (7-5), 3:6, 6:1. Poprzednio do tego etapu w Wielkim Szlemie dotarł w Australian Open 2015. Dodatkowo teraz zanotował 100. zwycięstwo w meczach uwzględnianych w statystykach ATP. Więcej od niego z Polaków ma tylko Wojciech Fibak - 526. Trzeci jest Łukasz Kubot - 99.

- Wiadomo, że jest to miłe. Jeśli wygrałem taki mecz i jeszcze okazuje się, że jest to setne zwycięstwo - to mały plusik, ale najważniejsze, że zakończył się moim sukcesem. A to, że jest setna wygrana, to taki bonusik, wisienka na torcie - podsumował.

Niedawno w 1/8 finału turnieju w Stuttgarcie, który również rozgrywany był na trawiastej nawierzchni, zanotował efektowne zwycięstwo nad innym przeciwnikiem z Top20 - Bułgarem Grigorem Dimitrowem.

- Analogia do tamtego meczu jest tylko raczej za sprawą rankingu rywali. Mecz z Pouille wyglądał zupełnie inaczej niż tamten, choćby przez to jakie w Niemczech były warunki do gry. Kort był tam bardzo średnio przygotowany. Grało się tam zdecydowanie ciężej. Tutaj trawa jest przygotowana na piątkę, może z mały plusem - ocenił.

Zarówno w Stuttgarcie po pokonaniu Dimitrowa, jak i teraz po wyeliminowaniu Pouille łodzianina czeka konfrontacja z Benoitem Paire. W Niemczech lepszy okazał się Francuz.

Podczas meczu drugiej rundy londyńskiej imprezy Janowicz często po udanej akcji kierował wzrok w stronę swojego boksu. Zaznaczył jednak, że nie jest to jego stałym zwyczajem.

- Czasami wolę być zamknięty w sobie, a czasami po jakiejś tam piłce zerkam. Nie ma na to reguły - dodał.

To właśnie w Wimbledonie - podobnie jak Agnieszka Radwańska - zanotował największy sukces w karierze. W 2013 roku dotarł do półfinału. Krakowianka, finalistka sprzed pięciu lat, nieraz mówiła, że to jej ulubiony turniej. Łodzianin nie poszedł pod tym względem w jej ślady.

- Nie mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony turniej, bo jest naprawdę sporo fajnych imprez na świecie. Ale lubię grać na trawie, to na pewno ważny aspekt. Wiadomo, że jeśli chodzi o sukces, który odniosłem w 2013 roku, to czysto teoretycznie powinien być to mój ulubiony turniej. Nie powiem, że nie lubię Wimbledonu, bo jest to superturniej i jest świetnie zorganizowany, ale jest naprawdę sporo takich, które bardzo fajnie wspominam - argumentował.

Po awansie do trzeciej rundy zaznaczył, że chce osiągnąć w Londynie więcej niż dotarcie do tej właśnie fazy rywalizacji.

- Marzenia są bardzo szerokie i otwarte. A jakie konkretnie? Wygranie Wimbledonu wystarczy - odparł.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie