Szmyd o Tour de France: Kibice chcą krwi

Inne
Szmyd o Tour de France: Kibice chcą krwi
fot. PAP

- Wypadków w wyścigach jest więcej niż za moich czasów, ale kibice chcą krwi - powiedział Sylwester Szmyd, rekordzista wśród polskich kolarzy pod względem występów w wielkich tourach. W Tour de France, Giro d'Italia i Vuelta a Espana startował w sumie 23 razy.

Polska Agencja Prasowa: Czy organizatorzy Tour de France nie przesadzili ze skalą trudności niedzielnego etapu do Chambery? Zjazdy okazały się bardzo niebezpieczne. Połamał się jeden z faworytów Richie Porte, złamania stwierdzono u pierwszego lidera wyścigu Gerainta Thomasa i kilku innych zawodników.

Sylwester Szmyd: Trasa była wymagająca, ale bez przesady. Pamiętam, że ja sam często narzekałem na trasę, na brak wyobraźni organizatorów. Denerwowałem się, że nie pomyśleli, co by się działo, gdyby spadł deszcz. W niedzielę mieliśmy ponad 4 tys. metrów przewyższenia i bardzo trudne, techniczne zjazdy. Chambery chciało zorganizować metę etapu, pewnie za to zapłaciło. Dotrzeć tam można zjeżdżając z gór. Organizatorzy szukają najatrakcyjniejszej trasy, a kibice - nie ma się co oszukiwać - chcą krwi. Wypadków jest więcej niż za moich czasów, ale głównie dlatego, że kolarze zachowują się inaczej. Rywalizują nie tylko na podjazdach, ale i na zjazdach. Wielu zawodników nie patrzy na niebezpieczeństwo. Idą na całego aż trzeszczą kości.

Na jednym ze zjazdów przewrócił się Rafał Majka. Jest cały poobijany, z ogromnym trudem dojechał do mety. Nie wiadomo, czy we wtorek wystartuje.

Mam nadzieję, że dojdzie do siebie i wystartuje, że wykorzysta super formę. Przecież w sobotę był ósmy. Stracił już szanse na wysoką lokatę w klasyfikacji generalnej, ale teraz może walczyć o zwycięstwa etapowe. Wierzę, że wyjdzie mu to na dobre. Przed wyścigiem oceniałem, że Rafała raczej nie stać na pierwszą piątkę, że widziałbym go w drugiej piątce. Dla kibiców byłoby ciekawiej, gdyby nastawił się na wygrywanie etapów. To wszyscy lubią: spektakl, gdy Polak jedzie z przodu. Rafał wygrał już trzy etapy Tour de France i życzę mu, żeby w tegorocznej Wielkiej Pętli dołożył przynajmniej jeden - to byłoby nawet lepsze niż druga piątka w klasyfikacji generalnej.

Drugi z naszych asów Michał Kwiatkowski na razie dzielnie pomaga liderowi wyścigu Chrisowi Froome'owi...

I dopóki Froome jedzie w żółtej koszulce, Michał niestety nie dostanie szansy, by powalczyć o coś na własny rachunek. Wprawdzie jest jeszcze jeden etap jazdy indywidualnej na czas, ale przedostatniego dnia wyścigu. Michał może być już wtedy "wyjechany". Teraz jest jednym z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejszym pomocnikiem Froome'a. Wykonuje wspaniałą robotę.

Po niedzielnym etapie Froome był krytykowany za próbę zepchnięcia z drogi Fabio Aru, rewanżując się za to, że gdy sygnalizował defekt, to Włoch gwałtownie przyspieszył.

Widziałem tę sytuację. Dziennikarze przesadzają, dopatrują się nie wiadomo czego. Takich sytuacji w trakcie wyścigu jest mnóstwo. Aru po etapie mówił, że nie widział podniesionej ręki Froome'a, w co trudno uwierzyć. Ale z drugiej strony jakoś nie dostrzegłem tej próby zepchnięcia Aru.

Kto wygra Tour de France?

Przed wyścigiem wymieniałem pięciu kolarzy: Chrisa Froome'a, Fabio Aru, Romaina Bardeta, Nairo Quintanę i Richiego Porte'a. Moim zdaniem na podium stanie następująca trójka: Aru, Bardet i Froome - wymieniam w kolejności alfabetycznej, choć pewnie będzie inaczej. Porte odpadł z rywalizacji - złamał obojczyk, a Quintana potwierdza tezę, że po przejechaniu Giro d'Italia bardzo trudno jest walczyć o zwycięstwo w Wielkiej Pętli. Kolumbijczyk ma już znaczącą stratę (2.13 do Froome'a) i - moim zdaniem - nie ma szans na pierwsze miejsce. Chciałbym, aby wygrał Aru albo Bardet. Zwycięstwa Froome'a stają się już nudne.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie