Pindera: Talent jest tylko dodatkiem

Sporty walki
Pindera: Talent jest tylko dodatkiem
fot. PAP

Ostatnio przeczytałem, że Kamil Mroczkowski, to wielki talent, największy od czasów Andrzeja Gołoty, bo kiedyś wygrał z Danielem Dubois i Peterem Kadiru.

Nie dajmy się zwariować, takich jak Mroczkowski było w polskim boksie wielu, ale kariery nie zrobili. Bardzo chciałbym, żeby Kamilowi się udało, ale na razie nic na to wskazuje.


Pamiętam jak zachwycano się Grzegorzem Kiełsą, gdy w 2000 roku po raz pierwszy wygrał mistrzostwa Polski seniorów, nazywano go drugim Gołotą. Myślę, że miał znacznie większe możliwości niż Mroczkowski, czy wcześniej Janusz Minasiewicz, w którego święcie wierzył Adam Kusior, były trener naszej kadry, a później prezes PZB.


Teraz mamy 20 letniego, dwumetrowego  Aleksandra Stawireja, który w finale mistrzostw Polski nieznacznie przegrał z innym talentem, Pawłem Wierzbickim, też nazywanym na wyrost drugim Gołotą. Stawirej miał go w pierwszej rundzie na deskach, ale nie wykorzystał szansy.


Po mistrzostwach w Człopie napisałem, że warto w tego młodego chłopaka inwestować, bo jest w nim coś, co pozwala mieć nadzieję. Nowy trener kadry Karol Chabros zabrał go na ME do Charkowa, tam Stawirej wygrał jedną walkę, a w drugiej przegrał z silnym, znacznie starszym Anglikiem Frazerem Clarkiem, który ostatecznie zdobył srebrny medal.


Mimo to nie nazywałbym jeszcze Stawireja wielkim talentem, i nie wróżył mu wielkich sukcesów, bo to trochę za wcześnie, choć zadatki na klasowego pięściarza niewątpliwie ma.  


Dawid Michelus uznawany był za wielki talent. Zdobywał brązowe medale MMŚ w Baku (2011) i I Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Singapurze (2010) w wadze koguciej. W Baku przegrał po dobrej, wyrównanej walce (7:11) z Kubańczykiem Robeisy Ramirezem, a w walce o awans do półfinału pokonał wicemistrza świata seniorów, Mongoła Nyambayara. Rok wcześniej stał na podium młodzieżowych igrzysk, które też wygrał Ramirez. Kubańczyk potwierdził talent w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016) zdobywając złote medale olimpijskie, a gdzie dziś na arenie międzynarodowej jest Michelus? Nie liczy się, a przecież jeszcze nie tak dawno w rozgrywkach World Series of Boxing , w meczu z Kazachstanem pokonał Zakira Safiullina, która niespełna dwa tygodnie temu, w Wielkim Finale tych rozgrywek,  w meczu Astana Arlans - Cuba Dmadores  wygrał z dwukrotnym medalistą  olimpijskim Lazaro Avarezem i w dużym stopniu przyczynił się do sukcesu swojej drużyny.


Tak naprawdę wielką karierę z polskich medalistów prestiżowych młodzieżowych, bokserskich imprez zrobili tylko Andrzej Gołota i Dariusz Michalczewski. Pięściarz warszawskiej Legii najpierw sięgnął w 1985 roku w Bukareszcie po tytuł wicemistrza świata juniorów w wadze ciężkiej (91 kg) przegrywając w finale z Kubańczykiem Felixem Savonem, a rok później został mistrzem Europy w Kopenhadze.


O klasie Savona nie trzeba przypominać, Kubańczyk sześciokrotnie wygrywał mistrzostwa świata seniorów i trzykrotnie igrzyska olimpijskie.


A Gołota jako senior zdobył brązowy medal igrzysk w Seulu (1988), a rok później  brąz na ME w Atenach. Na zawodowym ringu czterokrotnie walczył o mistrzostwo świata wagi ciężkiej, dwukrotnie w walkach z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem był o włos od zdobycia pasów.


Pozostali medaliście MŚ juniorów międzynarodowej kariery nie zrobili. Zacznijmy chronologicznie. Jerzy Kaczmarek (67 kg) wywalczył srebrny medal, a Marek Ejsmont (71 kg) brązowy na I Mistrzostwach Świata Juniorów w Jokohamie (1979). Ejsmont rok później wygrał nawet mistrzostwa Polski seniorów w Gdańsku, ale to było wszystko na co go było stać.


W Bukareszcie (1985) drugi medal dla Polski (brązowy), zdobył Henryk Zatyka (81 kg), który półfinałowy pojedynek przegrał na własne życzenie. Ale może i dobrze, bo w finale czekał już Riddick Bowe, najlepszy pięściarz tego turnieju. Amerykanin wszystkie walki wygrał w pierwszej rundzie, a po latach, już na zawodowym ringu stoczył dwa pamiętne pojedynki z Gołotą.


Zatyka, sześciokrotny mistrz Polski seniorów w wadze superciężkiej, startował na MŚ i ME, ale bez sukcesów.


Kolejne medale, też brązowe, zdobyli w 2006 roku (Agadir) Mateusz Mazik (48 kg), a dwa lata później w Meksyku, Marcin Siwy (91 kg). O pierwszym słuch zaginął, ten drugi jest niepokonanym zawodowcem, ale z nikim znaczącym jeszcze nie walczył.


Po ostatni medal MMŚ sięgnął w 2012 w Erywaniu Paweł Wierzbicki (91 kg), który dopiero w finale przegrał z Rosjaninem Andriejem Stockim.


W tym roku zdobył kolejny tytuł mistrza Polski seniorów w wadze superciężkiej i podpisał kontrakt zgrupą KnocOut Promotions. Też niewątpliwy talent, ale co z tego wynika ? Wystarczy popatrzeć jak walczy, ile popełnia błędów.


Medali mistrzostw Europy w młodszych kategoriach wiekowych było znacznie więcej, ale dalsze kariery tych, którzy je zdobywali też nie były imponujące. Największą niewątpliwie zrobił Dariusz Michalczewski, brązowy medalista (71 kg) MEJ w Kopenhadze (1986). „Tygrys” jako amator, już reprezentując Niemcy, został pięć lat później mistrzem Europy w wadze półciężkiej (Goeteborg - 1991). Na zawodowym ringu przez dziewięć lat był  mistrzem świata organizacji WBO w tej kategorii, a po wygranej z Virgilem Hillem  (1997) również czempionem IBF i WBA. W grudniu 1994 roku zdobył też pas WBO w kategorii junior ciężkiej.


Ale inni zaginęli w ligowej szarzyźnie, choć też uznawani byli za utalentowanych.


Teraz nagle słyszę, że mistrzem będzie Kamil Mroczkowski, brązowy medalista MME (2015) rozgrywanych w Kołobrzegu. Młody Polak pokonał tam przez dyskwalifikację Anglika Daniela Dubois i przegrał w półfinale z Niemcem Peterem Kadiru, młodzieżowym mistrzem olimpijskim i wicemistrzem świata. W Kołobrzegu dołożył do tych sukcesów jeszcze tytuł młodzieżowego mistrza Europy, ale w tym roku nie poradził sobie na dorosłych ME w Charkowie, nie wszedł do ćwierćfinału i nie zobaczymy go na MŚ w Hamburgu.


Widziałem walkę Mroczkowskiego z Dubois, to były klincze i jeszcze raz klincze, obaj powinni zostać zdyskwalifikowani. Z Kadiru, którego kilka miesięcy wcześniej Polak pokonał przed czasem, przegrał zasłużenie.


Czy Kamil jest wielkim talentem i kandydatem na mistrza w przyszłości? Nie sądzę. W boksie, ale nie tylko, najważniejszy jest talent do pracy i charakter, a z tego co słyszałem, nie są to mocne atuty Mroczkowskiego. Popełnia przy tym fatalne błędy techniczne, które już weszły mu  krew. Wystarczy obejrzeć jego ubiegłoroczny pojedynek z Wierzbickim w finale MMP. Nisko opuszczona lewa ręka i kończący walkę prawy sierpowy byłego wicemistrza świata juniorów, który zresztą też zbyt często zapomina o obronie, przypomniały o tym brutalnie.


Wystarczy przejrzeć wyniki młodzieżowych imprez, spojrzeć na nazwiska medalistów. Niewielu z nich zrobiło karierę w dorosłym boksie, nie mówiąc już o zawodowym. Do prawdziwego mistrzostwa trzeba zwyczajnie dorosnąć, ale nie każdemu jest to dane.


Talent jest tylko dodatkiem.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie