UFC: Cormier zabrał głos po nokaucie z rąk Jonesa
Daniel Cormier (19-2, 6 KO, 6 SUB) przegrał w weekend drugą walkę w karierze. Po raz kolejny lepszy od niego okazał się Jon Jones (23-1, 10 KO, 6 SUB), który tym razem wygrał przed czasem, stopując byłego już mistrza w trzeciej rundzie. Po porażce "DC" był oszołomiony i zdruzgotany. W końcu jednak postanowił na chłodno skomentować galę UFC 214.
To była najważniejsza walka w karierze Cormiera, który ma za sobą wiele fenomenalnych batalii - czy to w wadze ciężkiej, czy to w wadze półciężkiej. Dopiero na początku 2015 roku ktoś znalazł na niego sposób: był to właśnie Jon Jones, który jakiś czas później stracił pas na skutek wydarzeń pozasportowych. Od tego czasu to właśnie zawodnik z AKA był mistrzem: pokonał dwa razy Anthony'ego Johnsona i raz Alexandra Gustafssona. Ciągle jednak domagał się starcia z odwiecznym przeciwnikiem.
W końcu do tego doszło. Cormier radził sobie dobrze, aż do czasu feralnej trzeciej rundy. Wtedy to Jones trafił potężnym wysokim kopnięciem, które było początkiem końca. Po wielu ciosach w parterze, sędzia John McCarthy musiał wkroczyć i przerwać pojedynek. Były już mistrz jeszcze kilka minut po przegranej był w tak wielkim szoku, że nie zachowywał się racjonalnie. Nie wiedział też, co dokładnie stało się w oktagonie, obwiniając arbitra o zbyt wczesne przerwanie.
W poniedziałek pokusił się o krótki komentarz.
- Po pierwsze, dziękuję wszystkim za miłe słowa. Czułem to wsparcie. Gratulacje dla Jona Jonesa i jego ekipy. Wykonali fenomenalną pracę i wygrali. Chciałbym też przeprosić Johna McCarthy'ego za zachowanie wobec ciebie. Jestem wdzięczny za czas, który mi dałeś, bym próbował się bronić i pozostał w walce. Dlatego jesteś w tym najlepszy. Chcę też podziękować swojemu zespołowi i trenerom. Kocham was. Doceniam poświęcony przez was czas i energię. Wykonaliście świetną pracę. Byłem gotowy. To walka i takie rzeczy się zdarzają - napisał.
John McCarthy zdążył już odnieść się do słów Cormiera, zaznaczając, że ten nie ma za co przepraszać.
Przejdź na Polsatsport.pl