Cichocka: Jestem w finale, więc myślę o medalu
Angelika Cichocka w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Londynie zaskoczyła wszystkich, nawet siebie. Najpierw zajęła siódme miejsce w biegu na 1500 m, w niedzielę wystąpi w finale 800 m. „Skoro już w nim jestem, to myślę o medalu” – powiedziała.
To, że podopieczna Tomasza Lewandowskiego jest przygotowana, było widać już na mityngach. Świetnie sobie radziła, ale... na 1500 m. Ten dystans stał się jej koronnym w tym sezonie. Wygrała nawet zawody Diamentowej Ligi w Rabacie. W mistrzostwach świata po cichu liczyła na medal, skończyło się siódmą lokatą. Zdecydowała się na start na 800 m i znowu dostała się do finału.
- A jak się do niego wchodzi, to chyba każdy myśli o medalu. Cały czas jestem w grze. Nie wolno się poddawać i zadowolić. Trzeba dalej zasuwać, walczyć – powiedziała.
I ma rację, choć akurat na tym dystansie o sukces będzie bardzo trudno. Świat, a zwłaszcza zawodniczki z Afryki, są w tej konkurencji piekielnie mocne. Teraz, z perspektywy czasu, Cichocka (SKLA Sopot) nie żałuje, że od początku nie skupiła się na 800 m i nie oszczędzała sił.
- W tym roku nie miałam ani jednego mocnego biegu na 800 metrów i nie wiedziałam, na co mnie stać. Na 1500 metrów było zupełnie inaczej. Miałam naprawdę dobre występy, czułam się świetnie przygotowana i mocna. A na 800 m było mnóstwo niepewności, ale stwierdziłam - dlaczego nie spróbować - przyznała.
Ostateczną decyzję o tym, że wystąpi na dwóch dystansach, podjęła jeszcze przed wylotem do Londynu.
- Gdybym zostawiła sobie otwartą furtkę, że mam wybór, to pewnie bym nie pobiegła. Umysł jest taki cwany i wygodny, że chętnie by wtedy zrezygnował, a tak, nie było już odwrotu – powiedziała podopieczna Tomasza Lewandowskiego.
Teraz ma już w nogach pięć mocnych biegów. Szósty i niewykluczone, że najważniejszy, przed nią – w niedzielę.
- Jestem w szoku, że dałam radę. Jak mówię, przyjeżdżając tutaj marzyłam o dwóch finałach, ale teraz to się stało i po prostu nie wierzę - zaznaczyła.
Awans do finału 800 m jest dla niej mimo wszystko sporą niespodzianką. W ośmioosobowej stawce walczącej o medale są tylko dwie Europejki – ona oraz Brytyjka Lynsey Sharp.
- Tak naprawdę odwykłam już od biegania tego dystansu. Nawet czułam się trochę nieswojo stojąc na linii startowej i to było bardzo stresujące. Myślałam: ale ta pierwsza setka będzie szybka, bo faktycznie na 1500 metrów tempo jest nieco wolniejsze – zauważyła.
Bieg półfinałowy rozegrała po mistrzowsku. Nie przepychała się, czekała na ostatnie metry, by zaatakować po wewnętrznej.
- Już wcześniej starałam się znaleźć sobie miejsce. Miałam już taki moment zatrzymania i to mnie wybiło trochę z rytmu. Całe szczęście na ostatnich 100 m miałam wewnątrz przestrzeń i stwierdziłam, że muszę biec do końca, walczyć, mimo że byłam na piątej – szóstej pozycji. Marzyłam o tym finale, ale nie wierzyłam, że jest to realne – przyznała.
Podziękowała też trenerowi Lewandowskiemu za przygotowanie i uznała, że to „szok, co tutaj się dzieje”.
Finał 800 m zaplanowany jest na niedzielę na godz. 21.10 czasu polskiego.
Komentarze