Kowalski: Pierwsza liga nie jest gorsza. Sandecja i Górnik obnażają czołówkę Ekstraklasy

Piłka nożna
Kowalski: Pierwsza liga nie jest gorsza. Sandecja i Górnik obnażają czołówkę Ekstraklasy
fot. Cyfrasport

Beniaminek Sandecja Nowy Sącz bije na wyjeździe potentata - Lechię Gdańsk. Inny niedawny pierwszoligowiec Górnik Zabrze pechowo tylko remisuje w Krakowie z Cracovią, choć prowadził już 3:1. Sandecja ma też na rozkładzie wicemistrza Jagiellonię. Górnik z przytupem pokonał mistrza Legię. Oba zespoły można uznać za rewelację rozgrywek, prawdziwy powiew świeżości w zgnuśniałej nieco Ekstraklasie. Wiadomo, to dopiero początek rozgrywek, wiele może się zmienić, ale… tylko teoretycznie.

Jeśli przyjrzymy się jak grały w ostatnich dwóch latach zespoły, które awansowały to w żadnym wypadku nie możemy powiedzieć, że od nowego towarzystwa odstawały (Termalica Bruk-Bet Nieciecza, Zagłębie Lubin, Wisła Płock, Arka Gdynia). Ba, Arka Gdynia i Zagłębie Lubin od razu awansowały do europejskich pucharów. I bez wątpienia nie przyniosły większego wstydu niż ci dla których występy na tym szczeblu nie były żadną niespodzianką. Mało tego, poszczególni piłkarze, którzy wyróżniali się w pierwszej lidze i trafiali do Ekstraklasy dzięki transferom czy wypożyczeniom w wielu przypadkach od razu są wiodącymi postaciami o szczebel wyżej. Dla śledzącego pierwszą ligę w ostatnich latach żadną niespodzianką nie jest, że taki Alan Czerwiński z GKS Katowice robi dziś furorę w Zagłębiu Lubin, Damian Kądzior z Wigier Suwałki bez trudu radzi sobie w Zabrzu, a Jacek Góralski przechodząc z pierwszoligowego wówczas Płocka do Jagiellonii przebił się nawet do reprezentacji. I zapewniam, że takich piłkarzy jest tam zdecydowanie więcej, to kopalnia talentów i ciekawych graczy.

 

Od ponad dwóch lat Polsat Sport pokazuje zmagania pierwszoligowców dzięki czemu tzw. produkt trafia do szerszej publiczności. Dlatego liczba zdumionych faktem, że pierwsza liga wcale nie jest gorsza od Ekstraklasy stale rośnie. Ostatnio nawet przyłączył się do tej opinii Zbigniew Boniek. Mało tego, ta liga jest zdecydowanie prawdziwsza. Mówienie, że ekstraklasa jest wyłącznym odzwierciedleniem polskiej piłki to tak jakby patrzeć na Polskę tylko przez pryzmat Warszawy, Gdańska czy Wrocławia.

 

Tutaj mamy blichtr, opakowanie, och, ech, bułkę przez bibułkę, a tam czasem lepiej, czasem gorzej. Albo nowoczesny stadion w Tychach, Bielsku czy Mielcu, albo skanseny jak w Katowicach, Częstochowie, Bytowie, Chojnicach czy Grudziądzu. W takich miejscach ludzie jednak także kochają piłkę, także jest na nią olbrzymie zapotrzebowanie, a wyjście na niedzielny mecz zaraz po Sumie w kościele to po prostu element tradycji. W związku z tym, że pieniędzy wielkich tam nie ma, działacze, trenerzy, piłkarze nie są tak zmanierowani i nadęci jak ci na szczeblu wyżej. Łatwiej nawiązać kontakt, zaprzyjaźnić się, koszula staje się bliższa ciału.

 

Wielu zawodników, którzy porównują zmagania w pierwszej lidze i w ekstraklasie mówi wprost: "w pierwszej lidze jest mniej miejsca na granie, tu po prostu trzeba zapier…". W związku z tym kibic, który przychodzi na mecz pierwszoligowy jedno ma zagwarantowane: tak czy inaczej będzie walka. A jak do tego wyjdzie jakiś super mecz (wcale nie jest ich mało, vide ostatnie stracie Górnika Łęczna ze Stałą Mielec 3:4) to dostajemy jeszcze coś ekstra. To uczciwy deal w zamian za cenę biletu.

 

Skoro jest już właściwie oczywiste, że pierwsza liga nie jest gorsza, a jest nieporównywalnie słabiej dofinansowana to pytanie nasuwa się oczywiste: Czy pierwszoligowcy dostają za mało, czy może Ekstraklasa jest poważnie przepłacona i ktoś w niej kogoś robi w bambuko?

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie