Liverpool zdemolował żenujący Arsenal w hicie Premier League

Piłka nożna
Liverpool zdemolował żenujący Arsenal w hicie Premier League
fot. PAP

Tak bezradnie Arsenal wyglądał kilka lat temu przy sławnych już pogromach 2:8 z Manchesterem United czy 0:6 z Chelsea. Kanonierzy na Anfield Road zaprezentowali chaos totalny i zostali zdemolowani przez Liverpool. Cztery bramki dla The Reds to paradoksalnie najmniejszy wymiar kary - kilka razy skórę gości uratował Petr Cech. W drugim ze spotkań Tottenham stracił przed własną publicznością punkty z Burnley.

Ustawienie z trójką obrońców, które w końcówce poprzedniego sezonu uratowało Arsenal od wypadnięcia z czołówki, właśnie zostaje klątwą zespołu w nowych rozgrywkach. Kanonierzy zdołali rzutem na taśmę wyszarpać zwycięstwo na otwarcie nowego sezonu Premier League z Leicester City (4:3), jednak w kolejnych meczach prezentują się fatalnie.
 
Podopiecznym Wengera nie pomógł nawet powrót największej gwiazdy zespołu, Alexisa Sancheza oraz wracającego po okresie karencji kapitana, Laurenta Kościelnego. Kanonierzy zostali zdeklasowali przez świetnie grający Liverpool na każdym z możliwych pól. Niemal wszystko, co niedzielnego popołudnia dotykali się gospodarze zamieniało się w złoto. Zaczęło się w 17. minucie, gdy do siatki po efektownej główce trafił Roberto Firmino.
 
To był zresztą dzień ofensywnych graczy The Reds, którzy bawili się z fatalnie funkcjonującą defensywą gości. W 40. minucie po indywidualnej akcji na lewym skrzydle podwyższył Sadio Mane, który trafiał do siatki we wszystkich trzech spotkaniach otwierających sezon. Druga połowa należała do trzeciego muszkietera, Mohameda Salaha.
 
Egipcjanin najpierw ośmieszył Hectora Bellerina odbierając mu piłkę na środku boiska, gdy ten był ostatnim stoperem i popędził na bramkę Petra Cecha, nie dając rywalowi szans na interwencję. Dwadzieścia minut później fantastyczną asystą otworzył drogę do siatki Danielowi Sturridge'owi.
 
Arsenal nie oddał ani jednego celnego strzału, a ten fatalny występ można porównać jedynie ze słynnymi pogromami na przestrzeni ostatnich lat (2:8 z Manchesterem United, 0:6 z Chelsea, 1:5 z Liverpoolem). Goście wyglądali jak dzieci we mgle, a ich przygotowanie do tego spotkania ciężko nazwać taktyką. Po trzech kolejkach podopieczni Wengera mają aż 8 straconych bramek i zaledwie trzy punkty. 
 
Najlepszym podsumowaniem spotkania niech będzie zmienionego już Sancheza z zasłoniętą twarzą, a chwilę potem bezradnym śmiechem...
 
FC Liverpool - Arsenal FC 4:0 (2:0)
 
Bramki: Firmino 17', Mane 40', Salah 57', Sturridge 77'
 
Liverpool: Karius; Gomez, Matip, Lovren, Moreno; Can (Grujic 84'), Henderson, Wijnaldum; Salah, Firmino (Milner 80'), Mane (Sturridge 74')
 
Arsenal: Holding, Koscielny, Monreal; Oxlade-Chamberlain (Lacazette 62'), Ramsey (Coquelin 46'), Xhaka, Bellerin; Ozil, Welbeck, Sanchez (Giroud 62')
 
Żółte kartki: Lovren, Gomez - Welbeck, Xhaka, Ozil, Holding
 
W drugim z rozgrywanych o 17:00 spotkań, Tottenham długo prowadził 1:0 z Burnley po trafieniu Dele Alliego i zgodnie z planem miał zgarnąć trzy oczka. W końcówce jednak goście raz jeszcze napsuli krwi czołówce i doprowadzili do remisu za sprawą gola Chrisa Wooda w drugiej z doliczonych do spotkania minut.
 
Tottenham Hotspur - Burnley FC 1:1 (0:0)
 
Bramki: Alli 49' - Wood 90+2'
ch, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie