Ignaczak: Nie było atmosfery w zespole

Siatkówka

Brak dobrej atmosfery, kolektywu, przemyślanej taktyki - to są zdaniem byłego libero kadry Krzysztofa Ignaczaka główne przyczyny odpadnięcia polskich siatkarzy z mistrzostw Europy. Ekipa Ferdinando De Giorgiego przegrała mecz barażowy o ćwierćfinał ze Słowenią 0:3.

- Po raz kolejny musimy przełknąć gorycz porażki. Nasza reprezentacja zawiodła na całej linii, bo każdy z nas spodziewał się, że Słowenia tym razem zostanie pokonana. A oni zagrali bardzo dobre spotkanie. My nie byliśmy w stanie zagrozić im w żadnym elemencie rzemiosła siatkarskiego – powiedział popularny „Igła.

Były libero jest zdania, że o końcowym zwycięstwie w tym spotkaniu zaważył pierwszy set.

- To zagrała psychologia. Gdybyśmy wygrali pierwszą partię, spotkanie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Po przegranej mieliśmy na barkach dodatkowy 20-tonowy ciężar. Bardziej walczyliśmy sami ze sobą, aniżeli z przeciwnikiem. Nie było tutaj kolektywu i każdy grał sam dla siebie. To było przyczyną takiego, a nie innego obrotu sprawy - podkreślił.

Ignaczak w polskiej kadrze nie widział też liderów, którzy mogliby wziąć ciężar gry na siebie i pociągnąć drużynę do walki.

- Ciężko w takiej sytuacji zbudować cokolwiek, zwłaszcza przy słabszej dyspozycji. Doskonale rozumiem te uczucia, które panowały na boisku. Nie jest to taka prosta sprawa, mając na uwadze to, że ten mecz zadecydował o tym, czy jest się dalej w turnieju. Głowa chciała, ale to organizm nie podawał - ocenił.

On sam zastanawiał się, na jakim właściwie etapie przygotowań była polska kadra. - Na tle innych reprezentacji wyglądaliśmy na bardziej zmęczonych. Sztab powinien sobie wszystko przeanalizować. Jest szereg badań, które powinny były zostać wykonane w trakcie przygotowań – powiedział.

Zdaniem Ignaczaka zabrakło także odpowiedniej taktyki.

- Trenera Ferdinando De Giorgiego tłumaczyliśmy trochę po Lidze Światowej, że nie miał czasu, ale teraz miał siedem tygodni przygotowań. Nasza drużyna nie pokazała żadnej taktyki gry i tego mi zabrakło. Mieliśmy chłopaków, którzy w pewnym momencie zostali zostawieni sami sobie – zaznaczył.

Nie chciał się jednak wypowiadać na temat, czy Włoch powinien pozostać na stanowisku. - Są bowiem ludzie, którzy mu zaufali i dali szansę w reprezentacji. Wiedząc, że nie ma doświadczenia w jej prowadzeniu. Jakieś odpowiedzi już mamy po tych kilku miesiącach pracy. Ja bym go jeszcze nie skreślał. Nie można na pewno powiedzieć, że to zły szkoleniowiec. Wszyscy muszą teraz wspólnie usiąść i przeanalizować sprawę – podkreślił.

Wpływ na grę Polaków – zdaniem Ignaczaka, mistrza świata z 2014 roku – miały też zmiany hal. Biało-czerwoni zaczęli w Warszawie, potem przenieśli się do Gdańska, by w barażu zagrać w Krakowie.

- Z mojego punktu widzenia zawsze takie rzeczy mają wpływ. Jeśli się siedzi na miejscu, to koncentruje się człowiek na grze. My wyszliśmy z założenia, że znamy wszystkie nasze ośrodki, w których gramy i postawiliśmy za bardzo na promocję naszej dyscypliny. Teraz mądry Polak po szkodzie. Może lepiej byłoby siedzieć w jednym miejscu. To są tylko dywagacje – powiedział.

Nie jest tajemnicą, że w kadrze brakowało "chemii". - My Polacy bez atmosfery w żadnej dyscyplinie sportu nie osiągniemy sukcesu. Tak jesteśmy skonstruowani. A tej atmosfery pozasportowej nie było – zaznaczył Ignaczak i przyznał, że już wcześniej miał sygnały, że w reprezentacji pod tym względem nie dzieje się najlepiej.

KB, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie