Alvarez – Gołowkin: Jak za dawnych lat

Sporty walki
Alvarez – Gołowkin: Jak za dawnych lat
fot. PAP

Godziny dzielą nas od walki na którą czeka bokserski świat. Kto wygra wielką wojnę w Las Vegas, Kazach, czy Meksykanin?

Mistrzowskie pasy wagi średniej należące do Gołowkina tym razem są na drugim planie. Stawką są sława i miliony dolarów. I być może na jednej walce się nie skończy, znów wrócą stare, dobre czasy, gdy najlepsi walczyli ze sobą po kilka razy. „Sugar” Ray Robinson z La Mottą sześć razy, Manny Pacquiao z Marquezem cztery, podobnie Willie Pep z Sandy Saddlerem, Ali z Frazierem trzy razy, tak jak Evander Holyfield z Riddickiem Bowe, Gatti z Wardem czy Morales z Barrerą. Takich niekończących się wojen było oczywiście więcej, kto wie może Alvarez z Gołowkinem też napiszą nam taką fascynującą trylogię. 

 

Dziś najważniejsze jest pytanie, kto wygra, kto będzie lepszy w jakim stylu udowodni swoją wyższość w ich pierwszym spotkaniu. Ta walka nie ma zdecydowanego faworyta, bo obaj mają poważne argumenty w pięściach, które mogą przesądzić o losach wojny w Las Vegas, gdzie „GGG” będzie debiutował. Nie chce się wierzyć, ale to prawda.


Ludzie czekają na emocje i potężne ciosy, które rzucać będą głównych bohaterów tego widowiska na deski, wreszcie na nokaut, który przesądzi o wszystkim.


Canelo jest tak naprawdę pięściarzem kategorii junior średniej, które bije jak zawodnik wago średniej, a Gołowkin naturalnym „średnim”, który uderza jak „półciężki”.


A nawet „ciężki”, tak mówił mi dwa lata temu Wiaczesław Głazkow, gdy z nim rozmawiałem w Białymstoku.


Głazkow widział kilkakrotnie sparingi Gołowkina i zarzekał się, że przesuwał w ringu swoimi ciosami znacznie cięższych przeciwników. I nawet jeśli trochę przesadzał, bo sprawiał wrażenie, że „GGG” bardzo mu imponuje, to i tak nie można tej opinii lekceważyć.


Co do tego, że Alvarez ma bardzo szybkie ręce i szybko porusza się w ringu nikt chyba nie ma wątpliwości, ale Kazach jak małokto posiadł umiejętność redukowania tych zalet u swych rywali. Triple „G” ustawia się pod takimi kątami, z takich kątów zadanie uderzenia, że szybkość jego przeciwników niewiele im pomaga. Tym bardziej, że jest mistrzem w skracaniu ringu. Wystarczy przypomnieć sobie co mówili ci, których nokautował. Wszyscy zwracali uwagę na presję, którą wywiera i sposób w jaki osacza ofiarę. Tak, ofiarę, bo w ringu to on jest myśliwym, i ja dotąd tylko nieliczni uniknęli w walce z nim nokautu, ale jedynie Daniel Jacobs może powiedzieć, że nie tylko stoczył z nim wyrównany pojedynek na dystansie 12 rund, ale też sprawił mu sporo problemów.

 

Obaj, „Canelo” i „GGG”są praworęczni i znakomicie używają lewego prostego. Ale jab Gołowkina jest wyjątkowo precyzyjny i destrukcyjny. On potrafi nim ranić. Co więcej bardzo trudno się przed tym uderzeniem obronić.


Ich najlepsza bronią jest atak. Tyle że Canelo jest kontrbokserem, a Giennadij nie. I to ich zdecydowanie różni.


Współczynnik nokautów zdecydowanie wyższy ma Kazach ( 89%) , który z 37 wygranych pojedynków, aż 33 rozstrzygnął przed czasem. Alvarez (49-1-1, 34) na papierze bije słabiej (67 %), ale na miejscu Gołowkina nie sprawdzałbym tego za wszelką cenę. Taki boks jak z Kell Brookiem tym razem nie przejdzie. „Canelo” jest znacznie silniejszy od Anglika i potrafi nokautować.


Warto podkreślić, że Alvarez miał lepszych rywali, stąd porażka z Floydem Mayweatherem Jr i kilka wyrównanych walk (Erislandy Lara, Miguel Angel Cotto), które w innych okolicznościach można było punktować w drugą stronę.


Z pewnością jeden i drugi nie ma szklanej szczęki. Obaj potrafią przyjąć i oddać. Tego jednak czy „Cynamon” przyjmie cios Gołowkina i nie ma padnie, czy na odwrót, tego nie wiemy. Ale patrząc jak nokautowali rywali należy przyjąć, że mają czym uderzyć. I potrafią też zadawać mordercze ciosy na tułów, które mogą być kluczem do zwycięstwa w tym pojedynku.


Ta walka dlatego jest tak atrakcyjna, ponieważ na wiele pytań nie ma dobrych, jasnych odpowiedzi. A scenariuszy jest przy tym sporo, o przeróżnej skali dramatyzmu.


W T-Mobile Arena nie będzie zdecydowanego faworyta, ale coś mi mówi, że jednak Gołowkin zostanie ogłoszony zwycięzcą. Choć z drugiej strony ciężko mi sobie wyobrazić, że jeśli nie znokautuje Alvareza, sędziowie wskażą na niego. Chyba, że nie pozostawi im najmniejszych wątpliwości.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie