MŚ w kolarstwie: "Zapnij pasy" w deszczowym Bergen
Polacy są największą mniejszością w Bergen, gdzie trwają obecnie mistrzostwa świata w kolarstwie. W autobusach kursujących na trasie z lotniska do centrum miasta wyświetla się na ekranach komunikat dla podróżnych - "Zapnij pasy" - w trzech językach: norweskim, angielskim i polskim.
Według ostatniego spisu ludności z 2015 roku Bergen liczy 278 tys. mieszkańców i jest drugim co do wielkości miastem Norwegii. Była to siedziba królów w XIII wieku i stąd pochodzi najsłynniejszy norweski kompozytor Edward Grieg.
85 proc. mieszkańców to Norwegowie, a największą mniejszość stanowią przybysze znad Wisły w pierwszym lub drugim pokoleniu – ponad 6,2 tys. To trzykrotnie więcej niż druga największa mniejszość – Litwini. W dalszej kolejności są Irakijczycy, Somalijczycy i Niemcy.
Język polski można często usłyszeć na ulicach Bergen. Sporo kibiców z biało-czerwonymi flagami gorąco dopingowało Macieja Bodnara i Mateusza Taciaka podczas środowej jazdy indywidualnej na czas.
- Pracuję na budowie. W tej branży można spotkać wielu naszych rodaków. W mojej brygadzie jest nas siedmiu - mówi Wojtek z Warszawy.
Polaków do Norwegii przyciągają oczywiście wysokie zarobki. Średnia płaca jest sześciokrotnie wyższa niż w kraju. Żyją dostatnio i spokojnie. Praktycznie nie ma zjawiska „czarnego rynku” pracy – ogromna większość została zatrudniona legalnie.
Sylwia z Wrocławia pracuje jako barmanka w pubie niedaleko bergeńskiej Starówki – Bryggen. Jest fanką kolarswa. Przeżywała dramat Bodnara, który w środę przewrócił się krótko po starcie i cieszyła się z brązowego medalu juniora Filipa Maciejuka. Zza kontuaru wypatruje trenujących w czwartek kolarzy i wybiega na ulicę, gdy przejeżdżają biało-czerwoni.
- W niedzielę będę trzymać kciuki za Michała Kwiatkowskiego, ale dopinguję też Maciejuka. Oby odnalazł się jego skradziony rower – wspomniała.
Bergen to urzekające miasto, nazywane "Bramą Fiordów". Ale nie wszystko zachwyca Polaków. Narzekają na pogodę – na ciągłe opady deszczu i otaczającą szarość.
- Tęsknię za zmianami pór roku. Tutaj jest szaro, wciąż tak samo, jedna pora roku. Nie ma prawdziwej zimy – nawet w styczniu i lutym nasz ogródek jest otwarty dla klientów. Nie ma prawdziwego lata – był tylko jeden ciepły dzień, gdy mogłam założyć krótkie spodenki. Znam wielu Polaków, którzy wrócili do kraju właśnie z powodu tej depresyjnej aury. Jest tu jakoś smutno – oceniła.
Bergen jest najbardziej deszczowym miastem nie tylko w Norwegii, ale w całej Europie. Pada tutaj średnio przez 250 dni w roku. Rekord padł dwa lata temu, gdy odnotowano 279 dni deszczowych.
Tegoroczne lato było wyjątkowo mokre, ponieważ tylko w czerwcu padało przez 26 dni z rzędu. Według statystyk meteorologicznych, prowadzonych od 1861 roku, we wrześniu przypada średnio 21 dni pod parasolem.
Organizatorzy mistrzostw świata mieli dotychczas szczęście. Piękna pogoda panowała od niedzieli do wtorku. Dopiero w środę pod koniec czasówki elity rozpadało się, a w czwartek siąpi od rana.
Polska ekipa nie jest jeszcze w komplecie. Nie ma jeszcze w Bergen kolegów Michała Kwiatkowskiego z ekipy Sky Michała Gołasia i Łukasza Wiśniowskiego, ani Pawła Poljańskiego z grupy Bora-Hansgrohe. Nie dojechała też Katarzyna Niewiadoma.
Nie zważając na deszcz Kwiatkowski wyjechał w czwartek na trening z Maciejem Paterskim, juniorami i młodzieżowcami. Tego dnia nie przewidziano żadnych konkurencji MŚ. Odbywa się za to kongres UCI, który m.in. wybrał nowego szefa organizacji. Został nim Francuz David Lappartient.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze