Kołtoń: Wyrzucenie Ancelottiego "podłym sygnałem dla europejskiej piłki"

Piłka nożna
Kołtoń: Wyrzucenie Ancelottiego "podłym sygnałem dla europejskiej piłki"
fot. PAP

Zwalnianie trenerów w Polsce trwa w najlepsze. Co ciekawe komedia przeniosła się do Niemiec i trafiła od razu na najbardziej prominentną scenę Bundesligi – do Bayernu Monachium. „La Gazzetta dello Sport” pisze w komentarzu: „Zwolenienie Carlo Ancelottiego podłym sygnałem dla europejskiego futbolu”.

Dlaczego podłym? Bo to wariackie zachowanie, godne szalonych prezesów, którzy nie znają się na piłce, ale charakteryzuje ich niecierpliwość. Wydaje im się, że magiczna różdżka – przy kolejnym zatrudnieniu – spowoduje, że drużyna zaczynie grać na miarę ich aspiracji, a często wybujałego ego. Mimmo Cugini w „La Gazzetta dello Sport” porównuje zachowanie szefów Bayernu do szalonego Maurizio Zampariniego z Palermo. Zamparini nie jest wyjątkiem. Takich szalonych właścicieli nie brakuje w żadnym zakątku Europy. Jednak Bayern dotychczas uchodził za klub, w których panuje klarowna linia. Nie znaczy to, że nie zwalniano w trakcie sezonu. „Nie zwalniano jednak w trakcie pierwszego wielkiego kryzysu” - zaznacza mediolański dziennik.

Spojrzałem w niemieckie media, a tam w najlepsze trwa dyskredytacja Ancelottiego. „Były braki, jeśli chodzi o treningi taktyczne”, „Zupełnie zagubił się w decyzjach personalnych przeciwko PSG”, „Jego trener od przygotowania fizycznego palił papierosy na obiektach”. I więcej takich donosów i donosików. Coś, co znamy z polskiego podwórka po zwolnieniu Jacka Magiery... Rzecz jasna największą furorę robią cytaty z szefa Bayernu, Ulego Hoenessa, który dla jednej ze stacji radiowych powiedział: - Pięciu piłkarzy było przeciwko trenerowi. Jako trener nie możesz mieć przeciwko sobie najważniejszych graczy. Poznałem w moim życiu taką sentencję - „najgroźniejszy wróg, to ten, który śpi z tobą w jednym łóżku”. To dlatego musieliśmy działać...

Media od razu podały nazwiska graczy Bayernu, którzy byli przeciwko Ancelottiemu – Franck Ribery, Arjen Robben, Mats Hummels, Jerome Boateng i Thomas Mueller. To tylko potwierdza tezę, którą Robert Lewandowski forsował w wywiadzie dla „Der Spiegel” trzy tygodnie temu: „Władza w futbolu w ostatnich latach radykalnie się zmieniła – i to na korzyść zawodników”. Kluczową kwestią jest, czy ktoś nad tym zapanuje. Wszyscy oburzają się na horrendalne pieniądze, ale czas na oburzenie, jeśli chodzi o traktowanie szkoleniowców. Biznes piłkarski rośnie do niebotycznych rozmiarów. Zawodnicy są coraz bardziej cenni – i w sensie ich zarobków, i sum transferowych, które są za nich płacone. Dyktują warunki gry na rynku, ale i w klubach. I to dyktują, mając przed sobą tak wytrawnego fachowca, jak Ancelotti. Carletto zdobył mistrzostwa w czterech z pięciu najsilniejszych lig. Wytrzymał osiem lat u Silvio Berlusconiego, radując fanów Milanu dwukrotnym zdobyciem Pucharu Europy. Real Madryt czekał dwanaście długich lat, aby znowu sięgnąć po najcenniejsze klubowe trofeum na Starym Kontynencie – wymarzoną „La Decimę”. I udało się to z Ancelottim. Tym samym Włoch – obok Anglika Boba Paisleya – jest rekordzistą pod względem liczby wygranych Pucharów Europy.

Ktoś powie historia nie gra. Tyle, że nie grają też oldboje, których zatrudniają Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge. Dwóch poszło na emeryturę – Philipp Lahm i Xabi Alonso, dwóch innych już od jakiegoś czasu jest „po drugiej stronie rzeki” – Robben i Ribery. Mueller też popadł w kryzys permanentny i może szkoda, że latem odrzucił ofertę Liverpoolu – szkoda dla niego samego, bo byłby to impuls do rozwoju, ale i szkoda dla Bayernu, bo może byłby to sygnał do gruntownej przebudowy.

Wniosek dla „Lewego”? „Time to go”. Bayern będzie w chaosie personalnym przez dłuższy czas. Tak gruntownej przebudowy drużyny nie sposób zamknąć w jednym, czy drugim oknie transferowym. Pytanie również o zaufanie do kolejnego trenera, czy Thomasa Tuchela, czy Juliana Nagelsmanna. Tuchel – jak pisze „Bild” - „to kolejna odsłona Pepa Guardioli”. Zwariowanego na punkcie taktyki. „Jednak też niesłychanie trudnego człowieka” - jak zaznacza dziennik. Tuchel kłócił się permanentnie z kierownictwem Borussii Dortmund. Z kolei Nagelsmann ma ważny kontrakt w Hoffenheim do 2021 roku. Nawet jeśli Bayern wykupiłby 30-letniego trenera z tego kontraktu, to byłoby to wrzucenie nie na głęboką wodę, a do oceanu w czasie sztormu. Jedno trzeba Nagelsmannowi przyznać – przygotowany jest perfekcyjnie do zawodu trenera, a nie teoretycznie jak Romeo Jozak (nauczyciel), czy specyficznie jak Adam Owen (doktor wychowania fizycznego).

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie