Piechniczek: Mamy zespół na mundial
Polska reprezentacja jest gotowa do udziału w mistrzostwach świata w Rosji – uważa były dwukrotny selekcjoner kadry Antoni Piechniczek. W czwartek biało-czerwoni pokonali na wyjeździe Armenię 6:1 w przedostatnim meczu eliminacji i są blisko awansu.
- Oczywiście, że powinniśmy się cieszyć z wygranej, z sześciu strzelonych goli, z trzech trafień Roberta Lewandowskiego. Już po 10 minutach spotkania było widać, że wygrać w czwartek może tylko jedna drużyna – powiedział Piechniczek.
Podkreślił, że przez pierwsze pół godziny meczu podopieczni trenera Adama Nawałki w ogóle nie dopuścili rywali pod własną bramkę, a sami w tym czasie strzelili trzy gole.
- Ważne jest, że Lewandowski trafił trzykrotnie, ale równie istotne, iż na listę strzelców wpisali się i inni nasi zawodnicy. Tak powinno być, jeśli chcemy grać w dużych imprezach – zauważył były szkoleniowiec, który dwukrotnie wprowadził polską reprezentację do mundialu, a w 1982 roku w Hiszpanii zajął z nią trzecie miejsce.
- Może jeszcze może zajść jedna czy dwie zmiany, może będzie drugi napastnik, może ktoś nowy na boczną obronę – analizował Piechniczek.
Jego zdaniem gra Lewandowskiego nie jako napastnika tylko czekającego w polu karnym na podania kolegów, ale zmieniającego często pozycję jest korzystna dla niego oraz zespołu i powinna stanowić wskazówkę dla przeżywającego kryzys Bayernu Monachium.
- Robert w reprezentacji gra inaczej, często jest na prawej stronie, na lewej. Dziś jednego gola zdobył przecież jako zawodnik zamykający akcję na tzw. drugim słupku. I tak powinni mu pozwolić grać w klubie – stwierdził były trener.
W jego opinii bramkarzem numer jeden w kadrze będzie Wojciech Szczęsny.
- Młodość przemawia na jego korzyść. Przy czym jestem pełen uznania dla Łukasza Fabiańskiego, dla jego pokory, cierpliwości. Tyle razy był na ławce rezerwowych, nie obrażał się, zawsze można na niego liczyć. A Szczęsny nie może się czuć zbyt pewnie, bo wie, że musi z nim wygrać rywalizację o miejsce w polskiej bramce. A to nie jest prosta sprawa – zakończył Piechniczek.
Komentarze