Trener Ruchu Chorzów: Żona mówiła, że oszalałem

Piłka nożna
Trener Ruchu Chorzów: Żona mówiła, że oszalałem
fot.PAP

Juan Ramon Rocha, 63-letni argentyński trener piłkarzy zamykającego tabelę piłkarskiej 1. ligi Ruchu Chorzów, przyznał, że chociaż kiedy przyjął propozycję z Polski żona stwierdziła, iż oszalał, to decyzja o przyjeździe była bardzo dobra., 63-letni argentyński trener piłkarzy zamykającego tabelę Nice 1 Ligi - Ruchu Chorzów, przyznał, że chociaż kiedy przyjął propozycję z Polski żona stwierdziła, iż oszalał, to decyzja o przyjeździe była bardzo dobra.

 

Mieszkający i pracujący od lat w Atenach szkoleniowiec objął chorzowski zespół 10 września w trudnej sytuacji. Ruch w siedmiu pierwszych kolejkach wygrał tylko raz, a doznał sześciu porażek i zajmował ostatnie miejsce w tabeli, w dodatku z dwoma ujemnymi punktami, gdyż sezon rozpoczął z pułapu minus pięciu. - Przede wszystkim zależało mi na zmianie mentalnej, na dotarciu do głów zawodników, bo wtedy łatwiej im zrozumieć, czego od nich wymaga trener. 30 procent to właśnie praca psychologiczna, a pozostałe 70 to "krew, pot i łzy" na boisku. Uważam, że piłkarz na placu gry musi być agresywny, w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Powiedziałem moim graczom, że mamy dwa ujemne punkty i zapytałem, czy wolą umrzeć w tym miejscu, czy też wolą to zrobić na boisku, walcząc o lepszy wynik. I zaczęli wierzyć w to, co im powiedziałem, walczyć – powiedział Rocha.

 

Jak przyznał, najłatwiej jest mu się porozumieć z Argentyńczykiem Santiago Villafane i Brazylijczykiem Mello. Z greckiego tłumaczy go drugi trener Krzysztof Warzycha. - Urodziłem się przy granicy z Brazylią, więc znam portugalski, a na dokładnym tłumaczeniu naprawdę mi zależy – wyjaśnił Rocha, który przyjechał do Polski z żoną, sąsiadką z dzieciństwa. Córka mieszka w Argentynie, syn w Atenach. - Bardzo nam się tu podoba. Życie toczy się w spokojniejszym rytmie. Ludzie są niezwykle sympatyczni. Bardzo łatwo było się do tego przyzwyczaić – wspomniał.

 

Pozytywnie zaskoczył go stan polskich boisk, ale też zaznaczył, że jest przyzwyczajony do większej agresji podczas gry. - Graliśmy "classico" w Katowicach z GKS. Przy takich spotkaniach jest zwykle dużo więcej agresji, a tu wszystko poszło spokojnie – nadmienił.

 

Rocha przez dwa miesiące pobytu w Polsce nie miał jeszcze okazji spróbowania miejscowej kuchni. - Kiedy przeprowadziliśmy się z hotelu do mieszkania i ok. godz. 22 chcieliśmy wyjść coś zjeść, okazało się, że wszystko poza meksykańską restauracją jest zamknięte. To mnie zdziwiło, bo w Grecji o tej porze lokale się dopiero otwiera. A polskiego obiadu jeszcze nie miałem okazji spróbować, choć liczę, że wkrótce ktoś mnie zaprosi – śmiał się szkoleniowiec.

 

Nie przeszkadza mu też jesienna pogoda w Polsce. - W Grecji jest teraz oczywiście o wiele cieplej, ponad 20 stopni. Trzeba włączać klimatyzację. Ja jednak wolę chłód i przykryć się w nocy kołdrą – powiedział.

 

W jego opinii kibice argentyńscy są bardzo emocjonalni, żywiołowi, ale polscy im nie ustępują pod tym względem. - W Argentynie, kiedy rodzi się dziecko, to od razu oddycha piłką nożną. Co do argentyńskich kibiców to zawsze się dziwię, jak oni potrafią tworzyć tak inteligentne teksty piosenek i tak równo śpiewać. Polacy też są w tym dobrzy – ocenił.

 

Mimo że Ruch nadal zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, Rocha wierzy, że to się zmieni. - Wierzę, że będziemy się piąć w górę. Kiedy moja żona dowiedziała się, że przyjmuję propozycję z Ruchu, orzekła, że oszalałem. Znajomi mówili podobnie. A ja potrzebowałem adrenaliny, zapachu szatni, całej tej atmosfery, otoczki. I to była świetna decyzja. Czuję, że - metaforycznie – ktoś mnie tu przyprowadził, jakaś siła z nieba. Prowadziła mnie w życiu w różne miejsca i nigdy tych wyborów nie żałowałem - przyznał Rocha.

 

Wspomniał, że urodził się w małym miasteczku, w którym nie było nawet asfaltowych dróg i zawsze marzył o tym, by zostać piłkarzem i pojechać do Buenos Aires. Jego zespół nie dysponował odpowiednim stadionem i aby zagrać w lidze regionalnej, musiał udać się do innego miasta. Tam 15-letni Rocha został wypatrzony i trafił do zespołu Newell's Old Boys, a potem do Boca Juniors.

 

Podczas zimowej przerwy szkoleniowiec chciałby zabrać zespół na jedno zagraniczne zgrupowanie, np. na Cypr czy do Hiszpanii i wzmocnić skład maksimum trzema graczami. - Ten proces pozyskiwania zawodników nie jest łatwy. Nowi muszą być gotowi, by od razy wejść do zespołu. Inaczej to nie sensu – zauważył.

 

Pytany o porównania dawnych reprezentacji Argentyny z obecną zaznaczył, że Leo Messi jest lepszym piłkarzem niż Diego Maradona, który doprowadził drużynę do tytułu w 1986 roku. - Jednak Maradona stanowił różnicę, miał taką siłę, że mógł przenosić góry. Wzbudzał radość i emocje w całym kraju. Nie ma drugiej takiej osoby – podkreślił.

 

Dodał też, że choć jego rodacy zakwalifikowali się do rosyjskiego mundialu w ostatniej chwili, to są w stanie go wygrać. - Dla fanów futbolu byłoby dobrze, gdyby tak się stało, a Messi dołączyłby do grona wielkich piłkarzy, jak Pele, Maradona czy Franz Beckenbauer - dodał.

 

Jako piłkarz Rocha grał, oprócz Newell's i Boca Juniors, w kolumbijskim Atletico Junior oraz przez dziewięć lat w Panathinaikosie Ateny. Jest trzykrotnym reprezentantem Argentyny, mistrzem tego kraju i dwukrotnym mistrzem Grecji.

 

Po zakończeniu kariery zawodniczej został trenerem. Największe sukcesy odnosił z Panathinaikosem. Dwukrotnie poprowadził ten klub do mistrzostwa Grecji (1995-96), zdobył z nim dwukrotnie krajowy puchar (1994-95) i w roku 1994 Superpuchar Grecji. W sezonie 1995/96 dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, eliminując w ćwierćfinale Legię Warszawa. W jego drużynie występowali wówczas Krzysztof Warzycha i Józef Wandzik.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie