Sordyl apeluje o więcej zaufania do polskich trenerów
Polski trener nie jest złym trenerem. Dziś na świecie jest ich bardzo niewielu. Jednak ci, którzy są dysponują już doświadczeniem ligowym. Co więcej PlusLiga pokazuje w tym roku, że polscy trenerzy radzą sobie bardzo dobrze - uważa Mariusz Sordyl, który po medalach wywalczonych w roli szkoleniowca AZS-u Olsztyn i pracy z młodzieżową reprezentacją Polski wyjechał zagranicę.
Teraz po latach pracy w Rumunii i Katarze postanowił wrócić do europejskiej siatkówki. I wysłać sygnał, że jest Polscy trenerzy muszą dostawać więcej.
Pracuję tam - gdzie mnie chcą. Tak mówiłeś za każdym razem podpisując umowy, czy to w Rumunii, czy w Katarze. Czy skończyło się zapotrzebowanie na Mariusza Sordyla, czy to świadomy powrót do Europy?
Mariusz Sordyl: Nie panikuję z tego powodu, że aktualnie nie mam pracy. Nie mam 30 lat i nie jestem na początku swojej kariery trenerskiej. Pracuję już 12 lat z czego większośc poza Polską. Tak się złożyło, że po kilku latach pracy w Katarze z siatkówką na dosyć niezłym poziomie, choć w egzotycznym miejscu, nadszedł czas powrotu do europejskiej siatkówki. Mam ten komfort, że mogę pracować w różnych miejscach. Wyjeżdżając z kraju nie byłem jeszcze trenerem przez duże T. Byłem na początku drogi. Z perspektywy czasu początki oceniam jak stąpanie po omacku, dzisiaj te 6 lat pracy poza krajem dały mi bardzo wiele i czuję się mocny na tyle, by pracować z mocnymi europejskimi zespołami. Nie boję się żadnych wyzwań. Wolne od trenerki nadrabiam z rodziną po długiej rozłące. I to nakręca mnie przed kolejnym wyzwaniem, które wydaje mi się, że nadejdzie w bardzo krótkim czasie.
W takim razie, czy polski trener to zły trener?
Nie. Polski trener nie jest złym trenerem. Dziś na świecie jest ich bardzo niewielu. Jednak ci, którzy są dysponują już doświadczeniem ligowym. Co więcej PlusLiga pokazuje w tym roku, że polscy trenerzy radzą sobie bardzo dobrze. Musimy też patrzeć czym dysponują i jaki jest potencjał zespołu, który przyszło im prowadzić. Mówienie, że polski trener - to zły trener jest mocno wyświechtanym stwierdzeniem, które zostało mocno wypracowane w ostatnich latach. I niestety na to wszyscy pracowali. Wszystkie środowiska.
Jednak jeśli popatrzymy na innych trenerów, to pracę w silnych ligach znajdują Włosi, Serbowie, Francuzi… a Polaków w silnych ligach nie ma. Polacy siedzą w kraju i często próbują się przebić będąc drugimi trenerami i licząc, że może ktoś im zaufa.
W ostatnich latach zwiększa się problem liczby polskich trenerów aktywnych zawodowo na rodzimym rynku. Nie jest to żaden atak na trenerów zagranicznych. Pamiętajmy, że to są tacy sami pracownicy jak my. Przyjechali pracować do klubu, który ich zatrudnił. Tu realizują swoją pasję. Dla niektórych jest to początek drogi zawodowej. Jeśli chodzi o polskich trenerów to jednak dzisiaj kierunek, który w „gabinetach” budzi lęk i raczej nie jest trendy.
Masz pomysł co na to wpływa?
Bardzo mocno kreuje się taki wizerunek polskiego trenera, który słabo sobie radzi a wszystko to co spoza kraju - jest lepsze. Sami sobie tworzymy taki wizerunek i nie mam teraz na myśli trenerów. Nikt nam tego nie narzuca. To nie jest dobre, mówimy o siatkarskiej potędze ale ten fundament jakiś taki malutki. W kontekście przyszłości to niezbyt bezpieczna strategia. Poza Michałem Gogolem i Wojtkiem Serafinem nikt nie wszedł do ligi ostatnio, a liga liczy 16 drużyn. Szczególnie Wojtek musi się wznieść na wyżyny a każdy punkt jego zespołu dla mnie liczy się podwójnie.
Zastanawiasz się nad tym, co można zrobić, żeby taką sytuację zmienić? Żeby nasi trenerzy nie znikali? Przykład pierwszy z brzegu. Piotr Poskrobko, Twój dobry kolega z AZSu. Dwukrotnie był drugim trenerem w klubie z Olsztyna, dwukrotnie dostawał sygnały, że ma się szkolić i z czasem zostać pierwszym trenerem. Fakty są jednak takie, że nie ma go już w klubie. Nie ma go nawet w siatkówce.
Kwestia wyboru trenera jest sprawą drugorzędną. Ważne jest, żeby można było wybierać spośród polskich trenerów. Myślę, że teraz jest dobry moment, żeby środkowiska, które kreują poziom naszej siatkówki mocno pochyliły się nad tym tematem i zastanowiły się w jaki sposób można wspierać i pomagać w rozwoju polskim trenerom. W jaki sposób doprowadzić, żeby polskich trenerów było więcej i żeby mocnie istnieli w naszej lidze. W jaki sposób mają nabierać doświadczenia jeśli nie prowadząc kluby w lidze? Chociaż ostatnio widać, że tę szansę nauki i rozwoju łatwiej dostają trenerzy zagraniczni, którzy w Polsce stawiają pierwsze zawodowe kroki. Nie mam nic przeciwko temu, ale fajnie jakby takie szanse dostawali nasi szkoleniowcy. Przecież to nasi trenerzy zostaną w kraju i będą dalej pracować i się rozwijać. Nie wyjadą z kraju po sezonie, czy dwóch, żeby pracować w innych ligach. Trzeba się wspólnie zastanowić co zrobić, żeby tacy trenerzy jak chociażby wspomniany przez ciebie Piotrek Poskrobko, który ma przecież już spore doświadczenie w I lidze, czy jako II trener w Pluslidze nie znikali z pola widzenia. Jest też przecież Krzysiek Stelmach, który robi świetną robotę w AZS Częstochowa. Jego historia trenerska daje mu chyba prawo do większego zaufania oraz aktywniejszego funkcjonowania w polskiej lidze.
Nie można zabronić pracy obcokrajowcowi, ale może warto ustalić, że dajemy szansę polskim trenerom w roli asystenta, by z czasem może dostali szasnę jako ten pierwszy. Taką rolę pełnił przecież wspomniany Krzysztof Stelmach. Wydawało się, że może zastąpić Philippe’a Blaina, ale ostatecznie jest Roberto Piazza a Stelmach początkowo wylądował na bezrobociu. Teraz jest w I lidze.
Trenerzy spotykają się podczas kursokonferencji, czy przy okazji występów reprezentacji. Jednak chyba nie ma takiej umiejętności wspólnego pochylenia się nad problemem i nad tym należy również pracować w przyszłości. Nie oczekujemy tego, że dostaniemy coś, co zostało narzucone z góry. Wystarczy odrobina zaufania a odpłacimy z nawiązką. Jest to oczywiście jeden z tematów do dyskusji. Trzeba się zastanowić jak mają się pojawiać ludzie, którzy będą pracować, jeśli brakuje dla nich miejsca już nawet w roli asystenta. Dzisiaj Mamy wielu obcokrajowców, to uczmy się od nich. Ograniczenie tego dostępu nie jest dobre. Przecież to trenerzy kreują siatkówkę. Dlatego jak najwięcej młodych chłopaków powinno czerpać z ich doświadczenia, podpatrywać, uczyć się. Mocne CV są w PlusLidze, więce dajmy szansę młodym, pełnym pasji i chęci, by się czegoś od nich nauczyli. I znów wracamy do przykładów Wojtka Serafina i Michała Gogola, którzy podpatrywali Andreę Anastasiego i Andrzeja Kowala. Na tych przykładach można powiedzieć, że to jest dobry kurs.
Wyobażasz sobie, że topowy klub PlusLigi szukając trenera wybiera pomiędzy samymi Polakami, bo polscy trenerzy są tego warci i nie trzeba szukać dalej?
Tacy trenerzy są, poszukajmy raczej wsparcia i zaufania.
Komentarze