Największy oszust w historii futbolu. 21 lat od szokującego debiutu

Piłka nożna
Największy oszust w historii futbolu. 21 lat od szokującego debiutu
fot. PAP

Równo 21 lat temu - 23 listopada 1996 roku - wydarzyło się coś, o czym fani Premier League, a przede wszystkim Southampton, chcą zapomnieć. W 32. minucie meczu z Leeds United na boisku pojawił się bliżej nieznany nikomu Ali Dia. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że Senegalczyk jest po prostu... oszustem.

W obecnych czasach trudno byłoby o taką operację ze względu na znacznie większy przepływ informacji. Powtórzenie takiego szwindlu, który miał mnóstwo słabych punktów, bez popełnienia żadnego błędu graniczyłoby z cudem, ale 21 lat temu, kiedy internet i media społecznościowy nie były tak rozbudowane, było nieco łatwiej. Wystarczyło wziąć po prostu telefon do ręki, rozpocząć poszukiwania klubu i nie zrażać się ewentualnymi wpadkami.

 

- Regularnie otrzymywałem telefony? Pytałem "ty chcesz zagrać?" i usłyszałem "nie, ale mam zawodnika dla ciebie". To było podejrzane - mówił Harry Redknapp, wtedy trener West Ham United. - Był polecany przez kogoś bardzo ważnego, rozegrał jeden mecz w rezerwach przeciwko Middlesbrough i szczerze? Nie zachwycił - dodał Bill Lodey, sekretarz Port Vale. - Byłem zszokowany, że otrzymałem telefon od kogoś takiego! Polecał swojego przyjaciela. Nie pomyślałbym, że ktoś taki słyszał kiedykolwiek o Gillingham, ale daliśmy mu szansę i okazał się beznadziejny - przyznał Tony Pullis, wtedy trener właśnie Gillingham.

 

Kuzyn Weaha

 

Co łączy te enigmatyczne wypowiedzi? To reakcja na telefon od... George'a Weah! Tak jest, dobrze przeczytaliście. Chodzi o piłkarza, który rok wcześniej w barwach AC Milan, sięgnął po Złotą Piłkę. Po kilku niepowodzeniach dodzwonił się do menadżera Southampton Graeme'a Sounessa. Po tym, jak przedstawił sie i zrobił wielkie wrażenie na Szkocie, polecił mu swojego kuzyna. I w tym miejscu pojawia się właśnie Ali Dia...

 

To właśnie Dia być poleconym "kuzynem". Souness dowiedział się, że Senegalczyk występował w Paris Saint-Germain, jest reprezentantem kraju, dla którego rozegrał 12 spotkań i strzelił 2 gole. Po licznych pochwałach trener Southampton w końcu uległ pięknym słowom i zaproponował piłkarzowi miesięczny kontrakt. Było to też spowodowane tym, że w tamtym okresie klub miał olbrzymie problemy z kontuzjami, co tylko ułatwiło robotę podstępnym oszustom. Później okazało się, że "Weah" to nie był tak naprawdę Weah, tylko dobry kolega Aliego z Uniwersytetu w Newcastle!

 

Kim w świecie futbolu do 1996 roku Dia? Raczej nikim specjalnym - kluby zmieniał praktycznie co sezon, a z perspektywy czasu największe wrażenie robi francuskie Dijon. Chwilę przed angażem u "Świętych" występował dla amatorskiego Blyth Spartans, które stało się znane dopiero kilkanaście lat później za sprawą Robbie'ego Dale'a - być może najlepszego amatorskiego zawodnika.

 

Sensacyjny debiut w Premier League

 

Dia wiedział, że umiejętności i wiek (miał wtedy 31 lat) nie bronią go na tyle, by zwrócić na siebie uwagę scoutów topowych klubów, więc poszedł drogą oszustwa. I to mu się udało. Po podpisaniu krótkoterminowego kontraktu pojawił się na treningu, koledzy przyjęli go dobrze, choć dziwili się, że ktoś taki trafił na testy. - Tak naprawdę trenowałem z nim raz, w piątek przed pamiętnym dniem. Dołączył do gierki pięciu na pięciu i przedstawił się jako gość od testów. Pamiętam, że myślałem "on nie jest dobry, nie uda mu się - wspomina Matt le Tissier.

 

Senegalczyk miał oczywiście furę szczęścia, gdyż wcześniej miał wystąpić w meczu rezerw Southampton z Arsenalem. Wtedy na pewno wydałoby się, że wielką piłkę widział raczej z gazet. Boisko było jednak w tak fatalnym stanie, że spotkanie zostało odwołane. I dzięki takim zrządzeniom losu doczekał się wielkiej chwili. 23 listopada 1996 roku znalazł się na ławce rezerwowych "Świętych" w Premier League. Rywalem było Leeds United.

 

 

Souness musiał podjąć taką decyzję, bo pozostali ofensywni zawodnicy byli kontuzjowani. W 32. minucie stało się coś, czego trener obawiał się najbardziej: Le Tissier z powodu urazu opuścił boisko. Naturalnym zmiennikiem był więc Dia, który chwilę później wbiegł pewnym krokiem na murawę! Niemożliwe stało się faktem. Senegalczyk szybko dał jednak po sobie poznać, że piłkarzem klasy światowej to on nie jest. Co ciekawe miał jedną okazję do strzelenia gola, ale Nigel Martyn obronił jego strzał z ostrego kąta.

 

Bambi na lodzie

 

Szkocki menadżer nie wytrzymał dopiero na pięć minut przed końcem, kiedy to wprowadził Kena Monkou w miejsce Senegalczyka. Ostatecznie Leeds wygrało 2:0 po bramkach Garry'ego Kelly'ego oraz Lee Sharpe'a. - Poruszał się jak Bambi na lodzie. To był żenujący widok. Był beznadziejny. Miał zająć moje miejsce, a chodził po całym boisku. Dzień później nie przyszedł na trening. Nikt więcej już go nie widział - ocenił jego występ Le Tissier.

 

Po fakcie Souness starał się oczywiście bronić. - Wystawiłem go, nigdy nie widząc go na oczy. Nie miałem żadnego napastnika! - powiedział na gorąco. Po czterech latach przyznał, że pamięta niewiele z tamtego występu. - Pamiętam tylko, że zbyt często nie był przy piłce - powiedział. W szoku był też trener Byth Spartans, czyli zespołu, w którym występował przed Southampton, a z którego zniknął w nieznanych okolicznościach. - Oglądałem Match of the Day i zobaczyłem Dię w koszulce Southampton. To było coś... niemożliwego - ocenił Peter Harrison.

 

Dia nie pojawił się więcej na treningach Southampton, a po dwóch tygodniach rozwiązano z nim umowę. Senegalczyk miał w tym czasie zarobić około 2000 funtów. Krótko po tym związał się z występującym w niższych klasach rozgrywkowych Gateshead, gdzie otrzymał najwyższą tygodniówkę (400 funtów tygodniowo). Rozegrał tam 8 spotkań, strzelając 2 gole. Po zmianie trenera musiał opuścić klub. Karierę zakończył w Spennymoor United.

 

Po latach "The Times" oraz "The Sun" okrzyknęli go najgorszym piłkarzem w historii Premier League, a "Daily Mail" umieściło go na czwartym miejscu w historii najgorszych napastników.

Jakub Baranowski/Jakub Baranowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Francja - Chile. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie