Iwańczyk: Masz ci los. Nie wiadomo, co czeka siatkarzy na mundialu

Siatkówka
Iwańczyk: Masz ci los. Nie wiadomo, co czeka siatkarzy na mundialu
fot. CyfraSport

Trudno się zgodzić, że było to korzystne dla polskich siatkarzy losowanie. Rankingowo biało-czerwonym trafiła się na przyszłorocznych mistrzostwach świata jedna z najsłabszych grup, ale równie dobrze mogą to być najtrudniejsze dla nas mistrzostwa świata w XXI wieku.

Mieliśmy dwa udane mundiale w dwóch ostatnich dekadach. Ten z 2006 r., kiedy Polacy sięgnęli po drugi medal w historii, i te sprzed trzech lat zakończone złotem. Poszukiwać logiki w tych turniejach, dlaczego to właśnie wtedy się udało, a nie np. w 2010 r., kiedy mieliśmy być może jedną z najsilniejszych drużyn w historii (na pewno ze wszystkimi dostępnymi wówczas gwiazdami), a plan spalił na drugiej rundzie grupowej, jest sztuką z góry skazaną na niepowodzenie. Spoglądając jednak na to, w jakim miejscu jest obecnie nasza reprezentacja, na jaki potencjał może liczyć przyszły trener kadry, który prawdopodobnie w głowach działaczy jeszcze się na dobre nie urodził, wyprawa na podbój Bułgarii i Włoch może być mocno karkołomnym zadaniem. Tak naprawdę trudno to w ogóle przewidzieć.

Teoretycznie wylosowaliśmy dość przyzwoicie. Mamy trzecią pod względem rankingowej siły grupę (ze średnią 14,66), w której znaleźli się przeciwnicy do ogrania aż miło. Ani Bułgarzy (14. miejsce), ani Iran (8.), ani Kuba (16), tym bardziej Finlandia (18.) i Portoryko (29.) nie powinny być dla nas przeszkodą nie do przejścia. Ale umówmy się, że prognozowanie mistrzostw świata w oparciu o skład pierwszej z trzech faz grupowych, niewiele wnosi.
 
Aż cztery drużyny wyjdą do kolejnej fazy. Z pewnością zaliczy im się także bilans z drużynami, które również awansują, ale organizatorzy turnieju tak podali jego formułę, że właściwie nic nie wiadomo. Pytani o to działacze naszej federacji również zaczęli się zastanawiać, ostatecznie stwierdzili, że należy brać turniej „na logikę” i właściwie w ogóle nie będzie odbiegał od tego, co widzieliśmy przed trzema laty w Polsce.

Idąc tym tropem osiem najlepszych zespołów z dwóch bułgarskich grup stworzy dwie bułgarskie grupy kolejnej fazy. A właściwie jedną, rozgrywaną w dwóch miastach, w których drużyny zmierzą się z innymi „bułgarskimi”. Oznaczałoby to, że w drugiej fazie spotkamy się (zakładając, że nie będzie niespodzianek) z Brazylią, Kanadą, Francją i Egiptem (grupa B). Trzymając się tej reguły odpadłyby w rozgrywek: Finlandia, Portoryko, Chiny i Holandia. Ale czy to możliwe, skoro w drugiej fazie rozegrane zostaną 24 spotkania? Każdej z drużyn wypada więc po trzy spotkania...

Zespoły z grup bułgarskich i analogicznie włoskich mogą jednak zostać podzielone według punktacji systemem serpentynowym między grupą B i D oraz A i C, ale wtedy w każdej z grup ktoś trafi na jedną drużynę, z którą mierzył się w pierwszej fazie. No chyba, że kryterium geograficzne zostanie pominięte i z grupy bułgarskiej będzie można przenieść się do Włoch, a wtedy każdy wariant z losowaniem włącznie jest możliwy.

Dopiero teraz dochodzimy do strony sportowej, ale w przypadku Polaków naprawdę niewiele wiadomo. Właściwie nic nie wiadomo, ani kto zagra w biało-czerwonych barwach, ani kto będzie trenerem drużyny. Ale to już historia na zupełnie inne opowiadanie.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie