Czterdzieści lat minęło

Zimowe
Czterdzieści lat minęło
fot. PAP

Jeśli ktoś nie przeżył osobiście „Małyszomanii” nie jest w stanie jej sobie wyobrazić. Te niesamowite czasy już nie wrócą.

Adam Małysz skończył właśnie 40 lat. I wciąż jest przy skokach, teraz oczywiście w innej roli. Można więc powiedzieć: właściwy człowiek na właściwym miejscu. Ale gdy w 2011 roku zakończył karierę pamiętnym konkursem w Zakopanem uciekł od skoków, bo wiedział, że co najlepsze jest już za nim. Adrenaliny poszukał w jazdach terenowych, pięciokrotnie startował w Dakarze, znów było o nim głośno. A w ubiegłym roku wrócił do korzeni, został dyrektorem- koordynatorem w Polskim Związku Narciarskim.

 

Nigdy nie zapomnę konferencji prasowej na igrzyskach w Vancouver (2010). Małysz wywalczył drugi srebrny medal, znów przegrywając z niesamowitym wtedy Simonem Ammanem. Małysz zaczął z uśmiechem mówiąc po niemiecku: Skoki to ponoć nie jest sport dla starych ludzi. A ja chyba pokazałem, że jest inaczej !


Tylko ci, którzy pamiętają go z początków kariery wiedzą jaką przeszedł drogę. On sam zresztą barwnie opowiadał o tym dziennikarzom.


Popularność go wtedy przerosła, zwyczajnie bał się tego wszystkiego co towarzyszyło jego kolejnym zwycięstwom.


I prawdę mówiąc wcale mu się nie dziwię. Był młodym, prostym chłopakiem na którego spadło uwielbienie całej Polski. Sto tysięcy ludzi pod Wielką Krokwią w Zakopanem, tłumy na Krupówkach tak gęste, że najstarsi górale nie pamiętali. Później pod jego domem w Wiśle stawały wycieczki z kibicami, którzy marzyli tylko o tym, by się o niego otrzeć, zobaczyć jak mieszka.


Jeździłem wtedy na konkursy z jego udziałem, podróżowałem po Europie, by opisywać wygrane i porażki „Orła z Wisły”, bo przecież te również się zdarzały. W początkowej fazie ekskluzywne wywiady z mistrzem graniczyły z cudem.


Dopiero kilka lat później były możliwe i trwały coraz dłużej. Małysz opowiadał ze swadą, dowcipnie i ze znawstwem. Dla mnie to była przyjemność.


Lista jego sukcesów jest długa. Czterokrotny mistrz świata i tyleż razy zdobywca Kryształowej Kuli za zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Do tego cztery medale olimpijskie, w tym trzy srebrne i brązowy. Brakuje mu tylko złota, ale jak ostatnio powiedział dawno się z tym pogodził.


I co ważne nie zostawił za sobą spalonej ziemi. Jego następca Kamil Stoch, to przecież podwójny złoty medalista z Soczi (2014), podobnie jak on triumfator Turnieju Czterech Skoczni i zdobywca Kryształowej Kuli. Polscy skoczkowie już bez niego potrafią wygrać drużynowe mistrzostwo świata. Kto wie, może w lutym polski zespół stanie też na olimpijskim podium w Pjongczang ? W Soczi do drużynowego szczęścia zabrakło przecież niewiele.


Ale żaden z nich, nawet Stoch, nie może liczyć na takie uwielbienie tłumów jak wtedy Małysz. Jeśli ktoś nie przeżył osobiście „Małyszomanii” nie jest w stanie tego zjawiska sobie wyobrazić, lecz te niesamowite czasy już nie wrócą, jestem o tym przekonany. Chociażby dlatego Małysz będzie żył wiecznie

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie