Cayer: Kubot to zawodnik kompletny

Tenis

Potrafi odbierając serwis uderzyć bardzo mocno i bardzo celnie. Poza tym świetnie się porusza, znakomicie przecina tor lotu piłki, szybko przesuwa się do siatki. Tak więc - serwuje dobrze, returnuje pięknie, nie okazuje strachu przy siatce i świetnie czyta grę. To zawodnik kompletny - stwierdził Louis Cayer.

W świecie tenisa mówisz debel, myślisz Louis Cayer. To najlepszy szkoleniowiec gry podwójnej w historii. Doprowadził do pierwszego miejsca w rankingu deblowym aż sześciu podopiecznych. Obecnie zajmuje się jedną z najlepszych par świata – Jamie Murray/Bruno Soares. W przeszłości z powodzeniem doradzał  najlepszym singlistom z Wielkiej Brytanii, z Andym Murrayem i Johanną Kontą na czele. W weekend, na zaproszenie Polskiego Związku Tenisowego,  pojawił się w Warszawie. Po ostatnich sukcesach Łukasza Kubota zainteresowanie deblem jest tak duże, że to właśnie grze podwójnej poświęcono dwudniową konferencję dla trenerów. Z portalem polsatsport.pl Cayer porozmawiał o fantastycznych rezultatach Kubota, zmianach w świecie tenisa i urokach gry podwójnej.

Justyna Kostyra: Dlaczego debel to taka piękna gra?

Louis Cayer: Tenis to zwykle sport indywidualny. W grze deblowej piękne jest to, że tenis staje się sportem drużynowym. Kiedy grasz z partnerem, wspierasz go. Dzielisz się radością, smutkiem, wszystkim. To miłe – mieć kompana, opracować wspólną taktykę, świętować po meczu. Jest dużo fantastycznych wymian przy siatce. To zupełnie inna gra niż singiel. Ekscytująca. Chciałbym, żeby debel był częściej pokazywany w telewizji.

Jest wielu znakomitych deblistów, którzy w singlu nie osiągają sukcesów. Gra podwójna jest łatwiejsza pod względem psychologicznym?

Na pewno jest łatwiej pomiędzy wymianami. W singlu zawodnicy są przyzwyczajeni do pewnych zachowań, mają tzw. rutynę. Wszyscy z pewnością kojarzą rutynę Marii Szarapowej. Idzie za linię końcową, skacze, wraca. Ale w singlu łatwo się zaciąć, skupić na negatywach i toczyć w głowie rozmowę z samym sobą. W deblu nie ma na to czasu. Kiedy punkt się kończy, biegniesz do drugiego zawodnika, jest między wami energia. To pomaga się skupić na tym, co tu i teraz. Masz ciągły dopływ pozytywnych emocji. Skupiasz się na kolejnej wymianie, nie masz czasu na depresję. Więc tak – debel jest dużo, dużo łatwiejszy pod względem psychologicznym.

Jeden z najlepszych deblistów świata pochodzi z Polski. Numer 1 w rankingu par…

Hmm… Mówisz o Łukaszu Kubocie? (śmiech)

Dokładnie. Polak, znakomity deblista, świetnie returnuje, co może pan o nim powiedzieć?

W tym roku ma w parze z Marcelo Melo niezły bilans z parą, którą ja na co dzień trenuje – Jamiem Murrayem i Bruno Soaresem, moi zawodnicy prowadzą chyba 3-2. Przy obu porażkach zadecydował faktycznie return Łukasza. Potrafi odbierając serwis uderzyć bardzo mocno i bardzo celnie. Poza tym świetnie się porusza, znakomicie przecina tor lotu piłki, szybko przesuwa się do siatki. Tak więc - serwuje dobrze, returnuje pięknie, nie okazuje strachu przy siatce i świetnie czyta grę. To zawodnik kompletny.

Kubot i Melo to specyficzna para, podkreślają, że mają różne charaktery. Kubot jest spokojny, Melo jest typowym Brazylijczykiem – bardziej żywiołowym na korcie. To częste wśród najlepszych par?

Tak, podobnie to wygląda w parze, którą trenuję. Jamie Murray jest trochę podobny do brata, Andy’ego. Bardzo pobudzony. Bruno Soares mimo że jest Brazylijczykiem, jest bardzo spokojny. Dzięki temu jest równowaga. Jeśli razem grają dwie spokojne osoby, albo dwie nadpobudliwe, czasami to prowadzi do katastrofy. Tak więc kontrast w stylu gry, kontrast w osobowościach, jest bardzo częsty. Nawet w dawnych czasach, kiedy John McEnroe grał w parze z Peterem Flemingiem. Fleming był spokojny, a McEnroe nadpobudliwy. Ważne są też ustalenia trenerskie. Jamie Murray ma swojego trenera, Bruno Soares też, no i jestem ja. Ja trenuję drużynę. Uczę ich gry zespołowej. To specyfika debla. Ważne są nie tylko umiejętności indywidualne. Czasami pary mają tylko jednego trenera, który szkoli tenisistów indywidualnie i drużynowo. Najtrudniej jest w sytuacjach, gdy jesteś szkoleniowcem jednego zawodnika i do drużyny dołącza inny, bez trenera. Musisz zaakceptować tego zawodnika i dostosować się, żeby wyniki były jak najlepsze. Nie możesz zmieniać konkretnych uderzeń, ale na pewno musisz pracować nad wspólną taktyką. Podsumowując – niezależnie od tego, czy jest jeden, dwóch, czy trzech trenerów, ktoś musi się zajmować drużyną. Tak, jakby to była trzecia osoba.

Są kraje, w których trenerzy od początku skupiają się na grze podwójnej?

W Stanach Zjednoczonych jest świetny system szkolenia na uniwersytetach. Najlepsi grają singla i debla. Trenerzy nie koncentrują się na tym, żeby ktoś był dobry w singlu, czy w deblu. Traktują te dyscypliny na równi. Wystarczy spojrzeć na takich zawodników, jak Jack Sock i Steve Johnson. Są wysoko w obu rankingach. Niektóre kraje dopiero niedawno doceniły debla i postanowiły więcej w niego zainwestować. Kilka lat temu zostałem zatrudniony przez Brytyjczyków właśnie po to, żeby podnieść poziom gry podwójnej. W 2000 roku w czołowej setce rankingu deblowego nie było żadnego reprezentanta tego kraju. Od czasu, kiedy zacząłem pomagać, do setki wskoczyło 15 zawodników. Wielka Brytania chciała mieć dobrych deblistów. Gdyby w to nie zainwestowali, raczej nie osiągnęliby sukcesu. Rolą trenera jest wykluczyć losowość. Mam na myśli sytuację, w której pojedynczy zawodnicy osiągają sukces. To przypadki losowe. Kiedy w czołówce jest 10 albo 15 zawodników z danego kraju, nie można mówić o przypadku.

To był bardzo ciekawy sezon. Kilka lat temu rywalizację w deblu zdominowali bracia Bryanowie. W tym roku obserwowaliśmy sukcesy Kubota i Melo, Harrisona i Venusa i innych par. Jak może pan podsumować ten sezon i czego możemy się spodziewać w przyszłym roku?

Bardzo mi się podoba to, co się teraz dzieje. Są różne konfiguracje. W parze Harrison/Venus mamy świetnego singlistę i specjalistę od debla. Dawno tego nie widzieliśmy na kortach. Sukcesy odnosili raczej eksperci w grze podwójnej. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, mamy tenisistów, którzy po serwisie decydują się pozostać za linią końcową. Są też tacy, którzy nie idą do siatki po returnie. Wszystko jest możliwe. To ekscytujące nie tylko dla zawodowych tenisistów, ale przede wszystkim dla amatorów i juniorów, którzy mogą obserwować różne rozwiązania. Fantastyczne było w tym sezonie także to, że mecze były zawsze wyrównane. Kubot i Melo są najlepszą para świata i mają spora przewagę w rankingu, ale nigdy nie mogli być pewni zwycięstwa. Harrison i Venus zakończyli sezon chyba na 8. miejscu, ale wszyscy wiemy, że są bardzo groźni i potrafią pokonać każdego. W czołowej dziesiątce właściwie każdy może wygrać z każdym. Warto podkreślić, że właśnie w takim sezonie to Łukasz Kubot może zrobić różnicę. Jego return, szczególnie teraz, kiedy w gemach przy równowadze mamy decydujący punkt, miał wpływ na wynik wielu spotkań. W większości przypadków przy równowadze to właśnie Kubot brał na siebie odpowiedzialność za odbiór serwisu.

Pracuje pan z Jamiem Murrayem, ale w przeszłości szkolił pan też Andy’ego, więc porozmawiajmy chwilę o singlu. Kilku czołowych zawodników zakończyło sezon wcześniej. Nie tylko Murray, ale też Djoković, Wawrinka. Kibice obawiają się o ich formę po powrocie na korty. Jak pan myśli – co się wydarzy w Australii?

Nie mam pojęcia. Bardzo ważna będzie motywacja. Czasami po tak długiej przerwie chcesz wrócić na kort i udowodnić, że wciąż jesteś w znakomitej dyspozycji. Pamiętam powrót Moniki Seles po kontuzji. Wygrała pierwszy turniej po powrocie, a przez kolejne miesiące nie wygrała nic. Na początku poziom motywacji był u niej bardzo wysoki. Nie wiem, co się wydarzy na początku sezonu, ale Nadal i Federer pokazali, że można wrócić po kontuzji silniejszym. Są numerami 1 i 2 w rankingu. Więc czemu nie Djoković? Czemu nie Andy? Będzie trudno, ale to waleczni sportowcy.

Myśli pan, że tenis potrzebuje zmian? Zawodnicy mają bardzo mało czasu na regenerację. Przez to najlepsi singliści nie grają debla. Kilkanaście lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. Choćby Wojtek Fibak grał na najwyższym poziomie w singlu i deblu.

Musimy zrozumieć jedną rzecz. Dla większości ludzi tenis to sport. Natomiast dla organizatorów turniejów, dla federacji, to przede wszystkim show i biznes. Chcą jak najwięcej turniejów i jak najwięcej pieniędzy. Zawodnicy i ich drużyny muszą być bardzo ostrożni, wybierać z kalendarza najważniejsze starty, np. turnieje masters i wielkie szlemy. Muszą też dokładnie obserwować zawodnika, to, co się dzieje z jego ciałem. Jeśli nie czuje się na sto procent i nie chce zagrać w Cincinatti to nie powinien grać. Dostanie zero punktów i nie zakończy sezonu na drugim miejscu w rankingu, będzie trzeci albo czwarty. Taka jest moja filozofia. Jeśli natomiast ranking jest dla zawodnika ważny i zdecyduje się rozegrać dodatkowy turniej z lekką kontuzją to musi być przygotowany na konsekwencje. Tenisowe federacje z pewnością mogłyby ułatwić tenisistom pracę. Zakończyli sezon w połowie listopada, a pod koniec grudnia zaczyna się kolejny. To szalone. Mają tylko miesiąc przerwy. Powinni mieć miesiąc, który mogą spędzić na plaży, a później kolejny miesiąc na powrót do formy. Moim zdaniem przerwa pomiędzy sezonami powinna trwać dwa i pół miesiąca. Wtedy szansa na to, że wszyscy będą grali na najwyższym poziomie przez cały rok, byłaby większa.

Jest pan jednym z najlepszych trenerów świata i od lat obserwuje to, co dzieje się na zawodowych kortach. Tenis się zmienił?

Tak i to bardzo. Nagrody pieniężne są wyższe, więc tenisiści otaczają się większym gronem ekspertów. Kilkanaście lat temu większość zawodników jeździła na turnieje nawet bez trenera. Teraz trenera ma każdy. Do tego fizjoterapeutę, trenera od przygotowania fizycznego. Mają cały team. Andy Murray i większość czołowych zawodników pracuje też cały czas z dietetykiem, który często jest na turniejach, na niektórych imprezach towarzyszy im trener pilatesu. Mają kompleksową obsługę. Specjaliści zajmują się nie tylko techniką, ale też zdrowiem i regeneracją.

Rozmowa z Louisem Cayerem w załączonym materiale wideo.

Justyna Kostyra, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie