Kompromitacja z Wisłą, czyli dlaczego nie rozumiem zachwytów nad Jozakiem

Piłka nożna
Kompromitacja z Wisłą, czyli dlaczego nie rozumiem zachwytów nad Jozakiem
fot. Cyfrasport

Siedem zwycięstw, jeden remis i cztery porażki. Taki jest ligowy bilans Romeo Jozaka w roli trenera Legii od kiedy przejął ten zespół 13 września. Gdyby wykręcił taki powiedzmy z dołującymi Termalicą Nieciecza czy z Piastem Gliwice to można by się było nawet zachwycić. Ale to jest Legia. Za coś takiego raczej braw nie usłyszy.

Jeśli wierzyć starej piłkarskiej prawdzie, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz, to po porażce u siebie z Wisłą Płock 0:2 (nigdy wcześniej z tym zespołem Legia w domu nie przegrała) naprawdę nie ma się czym chwalić.

 

Jasne, że Legia jest wciąż najpoważniejszym kandydatem do obrony mistrzowskiego tytułu i ma na to absolutnie wielkie szanse, ale czy to jest jakieś wielkie halo? Zmiana trenera miała być po to, aby drużyna zyskała jakość jakiej wcześniej brakowało. Jeszcze w ramach tego składu personalnego, który Chorwat zastał (dopiero od początku stycznia zacznie zwalniać i zatrudniać). Owszem, uszczelnił nieco obronę, dzięki czemu drużyna nie traciła wielu goli i wymęczyła pięć razy po 1:0. Ależ czy to jest coś ekstra?

 

Naprawdę nie ma żadnych przesłanek aby wierzyć, że Jozak, który prywatnie jest niezwykle sympatycznym gościem z klasą i mówi o piłce bardzo ciekawie, ma jakiś wyjątkowy pomysł i za chwilę Legia odpali niczym petarda.

 

Oczywiście może się zdarzyć tak, że Legia sięgnie z Chorwatem u steru nawet po dublet (wciąż jest w grze w Pucharze Polski po wygranej z Drutexem). Ale przy takich możliwościach finansowych i przewadze w tej kwestii nad resztą stawki chodzi przecież o coś więcej. O to, aby ten zespół się rozwijał i w jakiejś przyszłości wzniósł się dużo ponad poziom naszej ligowej szarzyzny, a nie tylko wyszarpywał mistrzostwa własnego podwórka. Przypomnijmy jak przez ostatnie chwile ostatniej kolejki poprzedniego sezonu legioniści modlili się, obserwując w tv końcówkę meczu w Białymstoku, aby nie padła tam bramka, bo z tytułu byłyby nici).

 

Wygrywać ligę udawało się i za czasów zwalnianych z hukiem poprzedników Jozaka. Jak się jednak bliżej przyjrzeć to ten zespół gra w lidze podobnie jak za czasów schyłkowego Jacka Magiery i także Besnika Hasiego. A dużo słabiej niż za Stanisława Czerczesowa.

 

Wynik wciąż nie jest adekwatny w stosunku do zainwestowanych środków. Generalnie dla Legii siedem porażek przed przerwą zimową to jest obciach. Beniaminek Sandecja Nowy Sącz, która znajduje się na miejscu numer 13, ma ich 8. Zespół grający tak jak w ostatnim starciu z Płockiem to można panie Jozak sklecić za znacznie mniejsze środki...

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie