Trener Odry Opole: Arak to moje "dziecko"

Piłka nożna
Trener Odry Opole: Arak to moje "dziecko"
fot. PAP

Rozgrywki Nice I Ligi ruszają dopiero w pierwszy weekend marca, ale wszystkie kluby zaczęły już przygotowania. My rozpoczynamy cykl wywiadów z najważniejszymi osobami zaplecza Ekstraklasy, aby do tej wiosny przygotować także kibiców. Na „pierwszy ogień” wzięliśmy trenera sensacji jesieni Odry Opole Mirosława Smyłę. Nie tylko dlatego, że osiągnął fantastyczny wynik. Po prostu z byłym szkoleniowcem m.in. Zagłębia Sosnowiec i Ruchu Radzionków zawsze świetnie się rozmawia.

Bożydar Iwanow: Z jednej strony powinieneś być szczęśliwy, że prowadzona przez ciebie drużyna zaliczyła tak fantastyczną rundę, że jako beniaminek jesteście na drugim miejscu z realnymi szansami na awans. Ale z drugiej możesz czuć niepokój. Przecież znając nasze realia, jeśli przegrasz kilka meczów na początku roku, Odra obsunie się w tabeli pojawią się głosy, że Smyła jednak „nie daje rady”. Pamiętasz jaką sytuację przeżył kiedyś Michał Probierz będąc z Jagiellonią mistrzem jesieni. Albo Artur Derbin dwa lata temu w Sosnowcu. Gorsza postawa wiosną  i już poddawano sens ich pracy pod wątpliwość. Jak się to dla nich skończyło, łatwo się domyślić.

Mirosław Smyła: Zgadza się. Tak szczerze mówiąc usłyszałem już takie „ostrzeżenie”. Ktoś, gdzieś na jakimś spotkaniu wigilijnym, w kuluarach użył podobnego argumentu. Że jest fajnie, bo jest wysokie miejsce w tabeli, bo jest szansa na awans, że rozegraliśmy sporo dobrych meczów. Istnieje jednak zagrożenie, że stanę się „niewolnikiem własnego sukcesu”. Nie mam na to wpływu… Wychodzę z założenia, że taki jest charakter sportu, a my jesteśmy sportowcami. Zawsze chcę wygrywać. Mam się z tego powodu martwić, że jest lepiej niż oczekiwano? Nie. Musimy a co najbardziej istotne chcemy podjąć wyzwanie, taka sytuacja długo może się nie powtórzyć. To nie miałoby nic wspólnego z naszym zawodem, gdybyśmy nie zrobili wszystkiego, aby z tego nie skorzystać.

Mówisz otwarcie, że liczycie na awans. Nie tylko ty, ale i piłkarze?

Dla mnie to naturalna i pozostająca bez dyskusji kwestia: jako trener zawsze chcę wygrywać. Czy pracuję z trampkarzami rocznik 2010, czy drużyną Ekstraklasy czy Odrą Opole. Motywacja i chęć zwyciężania jest taka sama. Czy Adam Nawałka przygotowując się do Mistrzostw Świata w Rosji nie marzy o tym, aby w nich wygrać? Nawet wtedy, kiedy wiemy wszyscy, że zagrają tam mocniejsi od nas. I jest to jak najbardziej normalny odruch. Sportowiec potrzebuje wyzwania. My je mamy. Tu i teraz. To dla nas wszystkich jest nowa sytuacja. Po tylu latach w „niebycie” mamy realną szansę. Trzeba zrobić wszystko, by to wykorzystać. W Opolu, sportowo futbol zawsze był na pierwszym miejscu. W Tychach mają jeszcze świetny zespół hokeja na lodzie, w Płocku najlepszych w kraju piłkarzy ręcznych. My mamy piłkarzy nożnych.

Fakty są jednak takie, że na pewno nie najmocniejszych w lidze. Nie wierzę, że ktoś przed startem sezonu stawiał przed wami taki cel, że macie osiągnąć konkretny wynik. Że wyznaczony został jakiś cel. Może poza spokojnym utrzymaniem.

Nigdy nie lubiłem składać przed początkiem sezonu czy rundy jakichś deklaracji. Że walczymy o takie czy inne miejsce. Tego nie da się „policzyć’. Tak jak w słynnej produkcji „Moneyball”. Tu nie liczy się statystyka czy matematyka. Tam poza tym, że był  to film, to po pierwsze mieliśmy do czynienia z inną dyscypliną. Po drugie piłka nożna jest „niepoliczalna” i nieprzewidywalna. Nasze życie i realia są inne. Jeśli jest ktoś, kto dziś bez cienia wątpliwości wytypuje dwa zespoły, które uzyskają kwalifikację to gratuluję. Niech postawi na to pieniądze. W czerwcu może być milionerem. Przecież zazwyczaj nie trafimy połowy wyników jednej serii spotkań w Nice I Lidze. Za nami 19 kolejek, a ciągle nikt nic nie wie. Tabela znów jest „zmiażdżona”, mam wrażenie, że z roku na rok coraz bardziej. Połowa zespołów może myśleć o awansie, druga martwić się o to, czy w lidze się utrzyma, Trzeba być czujnym od początku do końca.

W normalnych okolicznościach zespół w takiej sytuacji jak wy, z chęcią powalczenia o awans musi dokonać 3-4 znaczących wzmocnień. Co najmniej. Bo – bądźmy szczerze – z całym szacunkiem dla ciebie i drużyny, nie macie kadry na miarę Ekstraklasy.

Teoretycznie nie. Ale czy wiosną ubiegłego roku miał ją Górnik Zabrze? A co robi teraz? W naszej piłce teoria często różni się od praktyki. Stawiamy sobie cele krótkoterminowe i to zdaje egzamin. Co nie oznacza, że nie wybiegamy w przyszłość. Chodzi nam o to, by ten klub był ułożony we właściwy i rozsądny sposób. Tworzymy takie podstawy, dbamy o to, aby nigdy poniżej pewnego poziomu nie spaść. Tak jak zbudowane są najlepsze kluby w Polsce. Lech Poznań czy Legia Warszawa mają swoje problemy, ale nikt mi nie powie, że mimo tąpnięć, błędów czy zawirowań któryś z nich może spaść. Pracują nad tym przedstawiciele miasta, sponsorzy z firmą „Sindbad” na czele, sztab szkoleniowy medyczny i piłkarze. Odra miała już swój zły czas i wszyscy pracujemy nad tym, aby on nigdy już nie wrócił. Nie możemy robić czegoś za wszelką cenę i żyć ponad stan. Nawet kosztem sukcesu. Bo ten bardzo często nie ma nic wspólnego z sukcesem finansowym. Wręcz przeciwne, nie jeden raz genialny wynik sportowy powodował kłopoty finansowe.

Legia Warszawa jest tego najświeższym przykładem.

Tak, ale nie tylko. Takie historie zdarzały się i w Realu Madryt czy w Anglii.

Beniaminek Nice I Ligi jest na koniec roku wiceliderem tabeli. W normalnej piłce kilku piłkarzy takiego zespołu powinno mieć poważne oferty z klubów Ekstraklasy. Nie zauważyłem jednak, aby ktoś od was odszedł. Były jakieś oficjalne propozycje, jakieś zainteresowanie?

Konkretnych zapytań nie było, pewne nazwiska pojawiały się tylko w mediach… Możliwość powrotu do swoich macierzystych klubów już teraz mogli mieć jedynie zawodnicy wypożyczeni, jak Kuchta czy Żagiel, obserwowani dokładnie przez ludzi z Górnika Zabrze. Ale na razie nic się nie dzieje w tym temacie. Odra nie posiada piłkarzy wybitnych, ale ma drużynę. Często dzieje się tak, i tu znów wracam do tematu Górnika Zabrze, że to zespół kreuje gwiazdę. To od drużyny zależy, jak rozwinie się potem jej kariera.

A wy? Przecież z pewnością szukaliście nowych piłkarzy.

To naturalna kolej rzeczy. I nie będę zakłamywał rzeczywistości i prochu wymyślał. Szukaliśmy , zresztą jak wszyscy, napastnika. Typowa, mocna „dziewiątka” na pewno by się nam przydała. Przez całą jesień musieliśmy kombinować. Najpierw z Waldemarem Gancarczykiem, który mimo że grał na tej pozycji z przymusu swoje zadanie spełnił. Potem korzystaliśmy z Szymona Skrzypczaka i też jestem z niego zadowolony. Ciężar zdobywania bramek wziął jednak na siebie Marcin Wodecki i trzeba mu za to podziękować. Ale nie ukrywam, że „9” jest nam potrzebna.

Próbowałeś namówić na Opole Jakuba Araka…

Próbowałem… To moje „dziecko”. Gdy brałem go do Zagłębia Sosnowiec przewidywałem dla niego rolę trzeciego napastnika. Było wtedy u nas „bogato”, mieliśmy Giela i Tumicza, ale „Araczek” bardzo szybko ich wyprzedził. To nie tylko świetny piłkarz ale i człowiek. Do końca życia nie zapomnę, jak kiedyś po treningu jako jeden z młodych nosił sprzęt, a w pobliżu zasłabł jeden z pracowników klubu. Z zimną krwią, spokojem mu pomógł, zachował się perfekcyjnie, może uratował życie. Także tym zaskarbił sobie sympatię i dozgonną wdzięczność w Zagłębiu. Namawiając go na Odrę chciałem pomóc nam i jemu. Przecież przez pół roku nie zagrał w Lechii Gdańsk meczu, chyba nawet nie był zgłoszony do rozgrywek…

W teorii poszedł do jednak słabszego klubu, bo to nie Stal Mielec jest wiceliderem. Zadecydowały perspektywy czy pieniądze?

Nie wnikam w szczegóły. Chciałem go bardzo, ale go nie ma. I co mam zrobić? Czy poszedł do słabszego klubu? W tej chwili jesteśmy w tabeli wyżej, ale dzielą nas przecież zaledwie trzy punkty. To jeden mecz… Wiosną nie będzie nam łatwo. Wiele strategicznych spotkań gramy na wyjazdach. Ze Stalą też.
 
Araka nie ma, a kto, na chwilę obecną wzmocnił drużynę?

Mateusz Czyżycki. Był wyróżniającą się postacią drugiej ligi w barwach Siarki Tarnobrzeg, może grać na trzech pozycjach w drugiej linii. Na „6”, „8” a nawet na „10”. W mojej opinii był najlepszym „młodzieżowcem” minionego roku. To inwestycja na dziś i na przyszłość. Był wnikliwie obserwowany. Z innymi jeszcze rozmawiamy. Ale w tej kadrze nie ma co mieszać. Nie jesteśmy na etapie przyjmowania wagonu zawodników, mamy swoje zasady. Przecież ta drużyna bardzo dobrze funkcjonuje. Nie mogę i nie chcę obrażać tych, którzy odwalili masę roboty na treningach i w czasie spotkań. Zarząd ma identyczne zdanie. Podchodzimy do tematu bardzo spokojnie. Marzy się nam snajper ale to trudne wyzwanie. Może sobie takiego wychowamy? Nie jest to „,mission impossible”.
 
A awans jest „possible”?

W piłce wszystko jest możliwe…

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie