Benitez vs Mourinho. Będzie powrót do przeszłości?

Piłka nożna
Benitez vs Mourinho. Będzie powrót do przeszłości?
fot. PAP/EPA

W najbliższą niedzielę Newcastle United zagra kolejny mecz ligowy w rozgrywkach Premier League. Ich rywalem na St. James Park będzie Manchester United. Rywalizacja przykuwa sporą uwagę ze względu na menadżerów obu drużyn, którzy przed laty prowadzili między sobą gierki słowne. Rafael Benitez oraz Jose Mourinho obecnie mają inne cele, ale angielscy dziennikarze liczą po cichu na powrót do przeszłości...

Obecnie wielu kibiców, a przede wszystkim dziennikarzy pasjonuje się potyczkami słownymi Mourinho z menadżerem Chelsea, Anotnio Conte. Portugalczyk zanim stanął w szranki z Włochem zdążył już wielokrotnie pojedynkować się w wywiadach m.in. z Arsene Wengerem oraz Pepe Guardiolą. Jednak przez wiele lat najbardziej pikantna była jego rywalizacja z Rafaelem Benitezem. W poprzedniej dekadzie śmiało można było powiedzieć, że to najlepsi trenerzy na świecie. Obaj wielce utytułowani, sięgający po trofea na wielu frontach. Łączyło ich wiele, ale jeszcze więcej dzieliło.

 

Jeden i drugi przeprowadził się do Anglii w 2004 roku. Benitez objął stery w Liverpoolu zaledwie dwa tygodnie po przenosinach Mourinho do Chelsea. Ten pierwszy miał już na swoim koncie dwa mistrzostwa Hiszpanii oraz Puchar UEFA wywalczony z Valencią, natomiast Portugalczyk przychodził na Stamford Bridge jako triumfator Ligi Mistrzów z FC Porto (wygrał także Puchar UEFA w sezonie 2002/2003). Kibice nie musieli długo czekać na ich bezpośrednią konfrontację. Wystarczy powiedzieć, że potyczkowali się aż piętnastokrotnie w pierwszych trzech sezonach pracy na Wyspach. Mieli zatem wiele okazji do uszczypliwości.

 

2005 rok i bramka „widmo”

 

„Można powiedzieć, że to sędzia liniowy jest strzelcem bramki. Ten gol wziął się z księżyca lub z trybun Anfield Road. Lepsza drużyna przegrała i nie zasłużyła na to. Po zdobyciu bramki tylko jeden zespół grał w piłkę, podczas gdy drugi bronił się przez cały mecz – powiedział Mourinho po pamiętnym spotkaniu półfinałowym Ligi Mistrzów w sezonie 2004/2005. Chelsea w pierwszym starciu zremisowała bezbramkowo u siebie z Liverpoolem. W rewanżu padła jedna bramka autorstwa Luisa Garcii, chociaż do dziś nie wiadomo czy piłka przekroczyła linię bramkową. Portugalczyk nie potrafił tego zaakceptować.

 

Oba zespoły spotkały się już w następnym sezonie Champions League w ... fazie grupowej. Wówczas nie obowiązywała zasada, że triumfator tych rozgrywek miał zapewniony udział w nich w kolejnym sezonie. W przypadku Liverpoolu zrobiono wyjątek, ale ekipa The Reds musiała grać od pierwszej rundy kwalifikacyjnej i nie była traktowana jako drużyna z Anglii. Z tego powodu w losowaniu fazy grupowej trafili do grupy z Chelsea. Mourinho znowu miał okazję, aby wrócić pamięcią do półfinału sprzed kilku miesięcy. – Nie zdobyli wtedy żadnej bramki, ale akceptuję to, że nas pokonali – powiedział. Wtedy pierwszy raz odpowiedział Benitez, który najwyraźniej po triumfie 25 maja na stadionie w Stambule w finale LM przeciwko AC Milan nie czuł się już gorszy od The Special One. – Dla mnie Arsenal gra o wiele lepszy futbol. Wygrywają mecze i grają ładnie dla oka, podobnie jak Barcelona i Milan. Spotkania z ich udziałem są ekscytujące, więc jak można powiedzieć, że Chelsea to najlepsza drużyna na świecie? – stwierdził.

 

2006 rok. „Spójrzcie na tabelę”

 

Benitez po triumfie w Lidze Mistrzów faktycznie nie mógł czuć się już gorszy od Mourinho. Obaj mieli na swoim koncie dwa największe trofea w klubowej piłce na Starym Kontynencie. Kolejnym pstryczkiem dla tego drugiego był półfinał Pucharu Anglii, w którym Liverpool pokonał Chelsea. Po tym spotkaniu Portugalczyk odmówił podania ręki swojemu vis-a-vis, przypominając mu olbrzymią różnicę w tabeli jaka dzieli oba zespoły w rozgrywkach Premier League. – Czy lepsza drużyna wygrała? Nie wydaje mi się. W pojedynczym meczu mogą mnie zaskoczyć i pokonać, ale w Premiership różnica pomiędzy naszymi zespołami wynosi 45 punktów w odstępie dwóch sezonów – powiedział Mourinho w kwietniu 2006 roku.

 

O ile Benitez lepiej radził sobie z The Reds w pucharach, to jednak Mourinho odnosił sukcesy na krajowym podwórku.

 

2007 rok. „Kto potrzebuje chorągiewek?”

 

W trzecim sezonie ich rywalizacji to Benitez był tym pierwszym, który włożył kij w mrowisko. Oberwało się nie tylko The Special One, ale także kibicom The Blues. – My mamy swoich The Special Ones na trybunach. To są nasi fani, którzy zawsze grają sercem. Nie potrzebujemy rozdawać im chorągiewek do machania. Nasi kibice są zawsze z nami kiedy ich potrzebujemy. To pasja kibica powoduje, że wygrywamy mecze, nie chorągiewki – rzekł Hiszpan w kwietniu.

 

Mourinho został zwolniony z Chelsea na początku sezonu 2007/2008, ale kilka miesięcy później znalazł czas, aby zadać pstryczek w nos Benitezowi. – Ile razy wygrał ligę odkąd został trenerem Liverpoolu? Ani razu. A ile razy dziennikarze sugerowali, że zostanie zwolniony? Też ani razu - przyznał.

 

2010 rok. „Oczekiwałem chociaż, że podziękuje”

 

Mourinho szybko wrócił na szczyt piłkarskiego Olimpu. W 2010 roku odchodził z Interu jako zdobywca potrójnej korony i został zastąpiony przez... Beniteza. Hiszpan wierzył, że uda mu się osiągnąć podobne wyniki na San Siro. – Przede mną byli tacy menadżerowie jak Mancini, a potem Mourinho. Teraz jestem ja i mam nadzieję, że wygram więcej od nich. Możemy zdobyć w tym sezonie sześć trofeów – zaznaczył Benitez w czerwcu.

 

Portugalczyk, który w tym samym czasie objął stery w Realu Madryt nie był do końca przekonany optymizmem swojego kolegi po fachu. – Jedna rzecz jest pewna. Benitez nie będzie lepszy ode mnie. Inna kwesta to fakt, że powinien zwyciężyć w Klubowych Mistrzostwach Świata, ale do tego potrzeba wygrać zaledwie dwa mecze w porównaniu do moich trzynastu, żeby się tam znaleźć. To oznacza, że to trofeum będzie moje, a nie jego – odpowiedział Mou w sierpniu.

 

Mourinho miał rację. Benitez faktycznie zdobył z Interem Klubowe Mistrzostwo Świata, ale rozczarował się zachowaniem Hiszpana, bowiem oczekiwał od niego słowa „dziękuję”. – Spodziewałem się przynajmniej „dziękuję” za sukces, który umożliwiłem mu osiągnąć. Zapytajcie wszystkich kibiców Interu co myślą o nim, a co o mnie – stwierdził w grudniu.

 

2013 rok. Powrót na Stamford Bridge

 

Zarówno Benitez w Interze, jak i Mourinho w Realu nie spełnili oczekiwań. Co prawda ten drugi pracował znacznie dłużej na Santiago Bernabeu niż ten pierwszy na San Siro, ale nie potrafił powtórzyć sukcesu z poprzednich lat, sięgając po upragniony Puchar Europy. Portugalczyk postanowił wrócić na stare śmieci, a więc do Chelsea, gdzie przyszło mu zastąpić... Beniteza.

 

Hiszpański szkoleniowiec chwilę wcześniej wygrał z The Blues Ligę Europy, aczkolwiek to zupełnie nie robiło wrażenia na Mourinho. – Ja nie chcę wygrywać Ligi Europy. To byłoby wielkim rozczarowaniem dla mnie. Nie chcę, aby moi zawodnicy czuli, że Liga Europy to nasze rozgrywki – rzekł w lipcu.

 

Mourinho kontynuował krytykę wobec Beniteza, kiedy ten pracował jako tymczasowy menadżer w Londynie, po zwycięstwie w październiku na Eithad przeciwko Manchesterowi City. – Widziałem każdy mecz Chelsea przeciwko City w poprzednim roku. Widziałem mecz na Wembley, mecz domowy, mecz wyjazdowy. Widziałem nawet fragmenty ich spotkania towarzyskiego w Stanach. Mentalnie, nie taktycznie, ale mentalnie nie istnieli, nic, zero. Bali się wszystkiego, bali się podjąć rywalizację, bali się powiedzieć, że wygramy, że możemy wygrać – mówił w październiku.

 

W 2014 roku Benitez dorzucił swoje trzy grosze, mówiąc z kolei o pracy Mourinho w Chelsea. – Mourinho mówi wiele na temat wielu ludzi, ale ja wolę mówić o faktach. W Liverpoolu ze składem połowę tańszym niż w Chelsea dwa razy potrafiliśmy wyeliminować ich z Ligi Mistrzów. Następnie, mając najdroższy zespół w Realu Madryt nic nie osiągnął w tych rozgrywkach. Teraz mówi, że jak zostanie złożona wielomilionowa oferta za Hazarda i Oscara to może uda mu się zbudować silny zespół i coś wygrać – podkreślił w marcu.

 

2015 rok. „Sprzątamy bałagan, który zostawia”

 

Do potyczek słownych pomiędzy oboma menadżerami wtrąciła się nawet... żona Beniteza, żartując, że jej mąż poświęca całą swoją karierę, aby sprzątać po The Special One, bowiem obejmował po nim stery w Interze, Chelsea oraz Realu. – Real to trzeci z klubów Mourinho, który Rafa trenuje. Sprzątamy po nim bałagan! Oczywiście myśląc o tym trzeba mieć mieć na uwadze, że jest tylko kilka klubów na światowym poziomie, więc ich drogi krzyżują się – powiedziała małżonka Hiszpana w lipcu.

 

Oczywiście można było spodziewać się bardzo szybkiej reakcji Portugalczyka. – Z całym szacunkiem, ale pani się trochę pogmatwało i wcale się z tego nie śmieję. Pomyliła się, ponieważ jej mąż poszedł do Chelsea, aby zastąpić Roberto Di Matteo. Poszedł do Realu Madryt, aby zastąpić Carlo Ancelottiego. Jednym klubem, w którym jej mąż mnie zastąpił to był Inter Mediolan, gdzie w sześć miesięcy zniszczył najlepszy zespół w Europie w tamtym okresie. Ponadto uważam, że pani zamiast myśleć i mówić o mnie powinna poświęcić swój czas na diecie dla swojego męża. Wówczas będzie mieć mniej czasu, żeby wypowiadać się na mój temat – stwierdził w swoim stylu Jose.

 

Benitez odmówił komentarza na temat swojej wagi i od tamtej pory ich rywalizacja ucichła. W listopadzie 2017 roku Manchester United pod wodzą Mourinho pokonał Newcastle Hiszpana 4:1, ale obyło się bez złośliwych uwag.

 

Nie trzeba jednak wiele, aby obaj panowie znowu znaleźli czas, aby wypowiedzieć się na swój temat niekoniecznie w przychylnych słowach. Obaj skupiają się teraz wyłącznie na piłkarskich aspektach i tak samo będzie prawdopodobnie w najbliższą niedzielę. Dziennikarze i kibice liczą jednak po cichu na coś więcej...

Krystian Natoński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie