Urban zwolniony, ale to nie on powinien stracić pracę w Śląsku
Jeszcze tylko Marcin Brosz, Nenad Bjelica i Leszek Ojrzyński. To ostatni trenerzy w naszej ekstraklasie, którzy prowadzili swoje zespoły także w zeszłym sezonie. Reszta została wylana. Właśnie pracę w Śląsku Wrocław stracił Jan Urban. Trwa pasjonujący wyścig o to, kto na ławce trenerskiej dotrwa do końca sezonu. Zwycięzca powinien dostawać jakąś statuetkę w piłkarskim plebiscycie...
Najbardziej zabawna jest jednak informacja, że jego następca Tadeusz Pawłowski podpisuje umowę, która będzie obowiązywać do 2020 roku. Przecież prawdopodobieństwo, że jej nie wypełni wynosi pewnie coś w okolicach 99 procent. No chyba, że chodzi tylko, o to, aby uzyskać gwarancję odszkodowania po zwolnieniu. Uczciwiej byłoby jednak dopisać, że nowy trener dostaje dwuletnią umowę, ale będzie pracować powiedzmy do piątej porażki w lidze. Albo do szóstej, jeśli pracodawca okazuje się łaskawcą czy też szefem wyjątkowo cierpliwym.
Intensywność z jaką wymienia się u trenerów w polskiej lidze może się pewnie równać z podobnymi zagraniami na Cyprze, w Grecji czy gdzieś na Bałkanach, gdzie w gorącej wodzie kąpani zawiadujący klubami biznesmeni reagują pod wpływem impulsu, robiąc z sobie ze szkoleniowców coś na kształt worka treningowego. Można się na nim po pierwszym niepowodzeniu odreagować, wyżyć, sponiewierać, zwolnić, poprawić sobie humor. Można to nawet zrozumieć. Takie mają tam temperamenty i tyle.
U nas jednak tak to nie działa. Tutaj każda zmiana jest obudowana pozorami profesjonalizmu. Mówi się o zmianie strategii, dobru klubu, a nawet szasta się słowem filozofia, która rzecz jasna po każdej zmianie personalnej ma być po prostu inna. Zupełnie inna. Prawdziwe nowe otwarcie. No i oczywiście nic nie jest dziełem przypadku, tylko wszystko starannie przygotowano. Myśl kiełkowała, aż w końcu dojrzała...
O tym, że to wszystko pic na wodę i fotomontaż wiedzą w środowisku wszyscy, ale chętnie się w to bawią, bo kasa generalnie się zgadza. Zarobki rzędu 40 tysięcy złotych miesięcznie na tej karuzeli uchodzą za najmarniejsze. Po każdym zwolnieniu można udawać zaskoczonego, zrobić smutną minę, wypłakać się dziennikarzom, uwypuklić niesprawiedliwości i... spokojnie czekać na kolejną fuchę. „Zwalniają to znaczy, że zaraz będą przyjmować” - mówią w warszawskiej Zatoce Białych Kołnierzyków, gdzie na kilometrze kwadratowym mieści się najwięcej korporacji w Polsce. Pracownicy korporacji mogą jednak w każdej chwili rzucić to w cholerę i wyjechać pracować do Anglii czy Irlandii. Nasi trenerzy takiego komfortu jednak nie mają. Nikt ich tam po prostu nie chce.
Ale jeśli chodzi o sytuację na własnym podwórku to w lidze piłkarskiej jest tak samo. W jednym miejscu uchodzisz za wyciśniętą cytrynę, w drugim za dorodny owoc gotowy do wyciśnięcia. Przecież to oczywiste, że Jan Urban za chwilę obejmie jakiś inny klub, który właśnie sposobi się do pożegnania swojego obecnego trenera. Internauci obstawiają, że teraz kolej na Niecieczę.
Paradoksem w tym wszystkim jest to, że to nie trenerzy w tym całym szaleństwie są największymi nieudacznikami. A chyba takie chcieliby zrobić wrażenie zarządzający klubami. Ale właśnie oni. Przecież takie szybkie zwolnienie powinno oznaczać, że zatrudniając szkoleniowca strasznie się pomylili. Nie mieli strategii, nie mieli wizji, ani rozeznania na rynku. To co, pół roku wcześniej wydawało im się, że zatrudniają artystę, a wyszło im, że wzięli malarza pokojowego? Za takie błędy kadrowe w normalnych organizmach biznesowych po prostu ktoś traci pracę.
A jak się nie znają na ludziach odpowiedzialnych za warstwę sportową to jaka jest gwarancja, że podobnych klopsów nie sadzą na innych polach swojej działalności? Trenerowi Urbanowi jak i wielu innym jego zwalnianym kolegom można wiele zarzucać. Z reguły wyniki ich nie bronią (choć zdarzają się wyjątki). Ale generalnie to nie Urban odpowiada za to, że Śląsk Wrocław wygląda jak wygląda. Że przepiękny stadion wybudowany na Euro 2012 świeci pustkami, a gdyby nie pieniądze z miasta to nie byłoby nawet tego co jest obecnie. Ani nie Pawłowski, którego nie tak dawno zwolniono, bo... się nie nadawał? A teraz się nadaje? Podszkolił warsztat przez dwa lata? Przecież to są kpiny w wrocławskich kibiców.
Na zdrowy rozum, to komuś kto zarządza brakuje po prostu pomysłów. Bo z całym szacunkiem, dla Jana Urbana i Tadeusza Pawłowskiego (obu cenię i przyznaję, że trudno znaleźć w środowisku równie szczerych i prawych ludzi) – zmiana trenera jednego na drugiego to nie jest żaden pomysł. Takie pomysły to mają proszę panów wszyscy.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze