Pindera o walce Valdez - Quigg: Krwawa wojna
Złamana szczęka Oscara Valdeza, złamany nos Scotta Quigga i dobry emocjonujący boks, od pierwszego do ostatniego gongu. Tak wyglądał mistrzowski pojedynek w Carson.
27-letni Meksykanin bronił w nim pasa WBO w wadze piórkowej, zaś dwa lata starszy Anglik mógł mieć pretensje tylko do siebie, bo nie uzyskał wymaganego limitu (126 funtów) i nawet gdyby pokonał mistrza, nie odebrałby mu tytułu. Co ciekawe, Quigg do ringu wniósł aż 142,2 funta, a Valdez 135, 6. Tak naprawdę więc Meksykanin walczył z zawodnikiem kategorii półśredniej sam będąc superlekkim!!!
Tylko po co ta szopka: najpierw zbijamy wagę wszelkimi możliwymi sposobami, by zaraz po oficjalnym ważeniu puchnąć jak kluska na parze? Wypadki śmiertelne w boksie nie biorą się z niczego. Problem w tym, że ktoś na to pozwala, a tragiczne historie nikogo i niczego nie uczą.
Walka była emocjonująca, z przewagą Valdeza, który miał jednak słabsze chwile i nie brakowało momentów w których górą był debiutujący w USA były mistrz niższej kategorii, junior piórkowej. Sędziowie punktowali chyba trochę zbyt wysoko wygraną Valdeza 118:110, 117:111, 117:111. Z drugiej strony wielkie słowa uznania dla dwukrotnego, meksykańskiego olimpijczyka, i brązowego medalisty MŚ w Mediolanie (2009), który już w piątym starciu doznał złamania szczęki i tylko on wie jakim cudem dotrwał do końca.
- Scott jest niesamowitym wojownikiem. Zobacz co zrobił z moimi zębami – mówił Valdez w krótkiej rozmowie z telewizyjnym reporterem. To był krwawy uśmiech Meksykanina. Na konferencji prasowej już się nie pojawił, pojechał do szpitala.
Oscar Valdez, pierwszy w historii meksykański mistrz świata młodzieżowców (Guadalajara – 2008) walczy efektownie, lubi ringowe zawieruchy, co podoba się kibicom boksu, ale popełnia przy tym sporo błędów. Scott Quigg wiele z nich wykorzystał, ale do zwycięstwa trochę mu zabrakło, co zresztą sam uczciwie przyznał. Pokazał jednak naprawdę duże umiejętności, choć oczywiście pozostaje pewien niesmak związany z nadwagą byłego czempiona. Quigg stracił nie tylko możliwość zdobycia mistrzowskiego pasa WBO, lecz też 20 procent swojej oficjalnej gaży (100 tysięcy USD). 10 tysięcy zasiliło więc konto Valdeza, a drugie 10 tysięcy wpłynęło na konto Kalifornijskiej Komisji Sportowej.
Ale od strony finansowej Quigg i tak jest wygrany. Z informacji, które przekazał amerykański dziennikarz Dan Rafael wynika, że Anglik zarobi około pół miliona dolarów, a nawet więcej. I z pewnością nie jest to jego ostatnie słowo w bokserskim biznesie.
A oficjalne honorarium Valdeza (420 tysięcy USD) jest najwyższe w jego karierze. Teraz musi tylko wylizać się z ran, a to trochę potrwa, i poszukać kolejnych wyzwań, co pozwoli mu zarabiać jeszcze więcej.
Komentarze