Remis Śląska Wrocław z Koroną Kielce
Śląsk nadal pozostaje bez zwycięstwa w rundzie wiosennej, ale swój drugi cel w meczu z Koroną uzyskał. Wrocławianie zakończyli sezon zasadniczy na 11. miejscu i w grupie mistrzowskiej zagrają cztery razy na własnym stadionie. Korona ma natomiast czego żałować, bo w pierwszej połowie była zdecydowanie lepsza, ale właśnie wtedy straciła gola i wywiozła z Dolnego Śląska tylko punkt.
Mecz się rozpoczął i zaraz został przerwany, bo kibice obu zespołów na murawę wrzucili serpentyny. Kiedy służby porządkowe uprzątnęły płytę boiska, sytuacja się powtórzyła. Zegar boiskowy wskazywał piątą minutę, a w sumie piłkarze grali przez kilkadziesiąt sekund. Kiedy arbiter po raz kolejny nakazał wznowić grę, Piotr Celeban wrzucił z autu piłkę w pole karne Korony, a tam Igors Tarasovs wyskoczył najwyżej i debiutujący w ekstraklasie Matthias Hamrol nie bez trudu wybił piłkę nad poprzeczkę.
Nie był to jednak znak, że to Śląsk będzie panował na boisku. Z czasem zaczęła się zarysowywać przewaga gości, którzy grali agresywniej, szybciej i dokładniej. Akcjom przyjezdnym brakowało jedynie wykończenia. Pierwszy raz poważniej sprawdzili Jakuba Słowika dopiero po półgodzinie, kiedy z pola karnego sprytnie uderzył Nabil Aankour. Chwilę później szansę na gola miał Ivan Jukic.
Wrocławianie zostali zepchnięci do głębokiej obrony i mieli duże problemy z wyjściem z własnej połowy. Śląsk nie potrafił wymienić trzech, czterech podań. Ich gra ograniczała się do kopania piłki do przodu i czekania na rywala pod własnym polem karnym.
Kiedy wydawało się, że jeżeli ktoś strzeli gola w pierwszej połowie, będzie to Korona, gospodarze przeprowadzili składną akcje, po której w polu karnym znalazł się Sito Riera. Hiszpana próbował powstrzymać Akos Kecskes, ale tak niefortunnie, że powalił go na ziemię. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a karnego na gola zamienił Marcin Robak.
Po przerwie Śląsk oddalił grę od własnego pola karnego, ale nadal przy piłce utrzymywali się goście. I w końcu swoją przewagę udokumentowali golem. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłka trafiła do zupełnie niepilnowanego Ivana Jukica, który z bliska strzałem głową trafił do siatki.
Z czasem przewaga gości zaczęła maleć i spotkanie się wyrównało. Było dużo walki, ale mało składnych akcji i sytuacji podbramkowych. Groźnie strzelał zza pola karnego Robak, kilka razy zakotłowało się w szesnastce Śląska i na tym koniec.
Ciekawie zrobiło się dopiero w doliczonym czasie gry, kiedy Robak był faulowany tuż przed polem karnym. Cały zespół Korony ustawił się w murze, a piłkarze Śląska długo naradzali się, kto ma strzelać. Na uderzenie zdecydował się ostatecznie Robak, ale Mathias Hamrol nie dał się zaskoczyć. Chwilę później sędzia gwizdnął po raz ostatni.
Śląsk Wrocław – Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramka: Robak 45 (k) - Jukic 53
Śląsk Wrocław: Jakub Słowik – Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Mateusz Cholewiak - Arkadiusz Piech, Tim Rieder (78. Maciej Pałaszewski), Sito Riera, Sebastian Bergier (46. Robert Pich), Jakub Kosecki (65. Dragoljub Srnic) - Marcin Robak
Korona Kielce: Matthias Hamrol – Bartosz Rymaniak, Akos Kecskes, Adnan Kovacevic, Michael Gardawski (77. Krystian Miś) – Ivan Jukic, Oliver Petrak, Mateusz Możdżeń, Nabil Aankour, Marcin Cebula (58. Nika Kaczarawa) – Zlatko Janjic (71. Elia Soriano)
Żółte kartki: Riera - Kovacevic, Gardawski
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Widzów: 9 156.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze