Włoskie media: Rzut karny to niebywała kpina
Dramatyczny epilog na Bernabeu - tak włoskie media podsumowują mecz Real Madryt - Juventus Turyn (1:3), który dał hiszpańskiemu klubowi awans do półfinału LM. Panuje oburzenie decyzją sędziego o karnym dla Realu i wyrzuceniu bramkarza Juve Gianluigiego Buffona.
Buffon, kapitan Juventusu, ostro zaprotestował przeciwko decyzji sędziego o przyznaniu karnego Realowi, za co dostał czerwoną kartkę. Włoscy komentatorzy kontestują obie te decyzje, uważając je za niesprawiedliwe i niesłuszne. Nikt nie ma żalu do Wojciecha Szczęsnego, który zastąpił Buffona w bramce i był bezradny wobec strzału Cristiano Ronaldo z 11 metrów.
Do tej sytuacji w ogóle nie powinno dojść - powtarzali sprawozdawcy radia RAI. Wymieniali też wiele razy nazwisko sędziego Michaela Olivera, który podjął te decyzje. Mówili, że trzeba je zapamiętać.
"La Gazzetta dello Sport" na swojej stronie internetowej pisze, że na stadionie w Madrycie doszło do "dramatu" i w takich okolicznościach Juventus musiał pożegnać się z Ligą Mistrzów. Ale zrobił to, dodaje, z podniesioną głową.
Największy włoski dziennik sportowy podkreśla, że klub z Turynu zdobył się na "legendarny wyczyn", za jaki uznaje trzy bramki strzelone Realowi w Madrycie. - To niebywała kpina. Eliminacja z powodu karnego w 98. minucie - grzmi "Corriere dello Sport". Gazeta nie ma wątpliwości, że to był najbardziej gorzki z możliwych dla Juventusu finał meczu.
"Ronaldo zatrzymał historię" - dodaje się w relacji z Madrytu. Przypomniano zarazem na otarcie łez, że zwycięstwo nad Realem 3:1 to "osiągnięcie, na jakie nigdy nie zdobyła się żadna europejska drużyna w świątyni" tego klubu.
Turyńska "La Stampa" oceniła: "mecz Juventusu na stadionie Bernabeu był doskonały do 93. minuty, gdy Benatia podciął Vazqueza w polu karnym, a Buffon, wyproszony z boiska za protesty, zakończył najgorzej jak mógł swoją karierę w Lidze Mistrzów. Mimo to madrycki stadion zgotował mu owację na stojąco".
Do tego feralnego momentu w ocenie dziennika "biało-czarni" trzymali w garści Królewskich, odrabiając ich przewagę trzech goli zdobytą w Turynie. - Wyglądało to niewiarygodnie, tym bardziej więc boli porażka na kilka sekund przed końcem, ponieważ spotkanie od początku potoczyło się po myśli trenera Massimiliano Allegriego - stwierdza "La Stampa".
W komentarzach we Włoszech podkreśla się również, że środowy mecz był "legendarny" i okazał się "ciężką lekcją Juventusu dla Realu". - Juventus mimo to przeszedł do historii, nie - on nigdy jej nie opuścił. Piłkarze pokazali, że są częścią historii światowej piłki - mówił po meczu załamany sprawozdawca publicznego radia.
"Dzięki, Juve" - napisał na Twitterze premier Włoch Paolo Gentiloni, kibic turyńskiego klubu. Nazwał go "wielkim".
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze