Micelli skomentował atak na sędziego
Włoski trener siatkarek Developresu SkyRes Rzeszów, Lorenzo Micelli był antybohaterem czwartkowego półfinałowego spotkania LSK. Pochodzący z Półwyspu Apenińskiego szkoleniowiec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wytłumaczył się ze swojej negatywnej postawy. - Na pewno moja reakcja była niewłaściwa i żałuję swojego zachowania w tej sytuacji. Nie chciałem zrobić krzywdy sędziemu - stwierdził.
Mistrzynie Polski, siatkarki Chemika Police nadal nie wiedzą, kto będzie ich finałowym przeciwnikiem. Policzanki po trzecim spotkaniu zapewniły sobie awans do finału. W drugiej półfinałowej parze do wyłonienia finalisty potrzebne jest także trzecie spotkanie. Olbrzymie emocje i nerwy towarzyszyły łódzko-rzeszowskiej rywalizacji. Podczas półfinałowego spotkania Ligi Siatkówki Kobiet pomiędzy ŁKS Commercecon Łódź i Developres SkyRes Rzeszów doszło do wydarzenia, jakie nieczęsto spotyka się na siatkarskich parkietach. Włoski trener ekipy z Rzeszowa Lorenzo Micelli, niezadowolony z decyzji arbitrów, odepchnął jednego z sędziów.
W rozmowie z Przeglądem Sportowym szkoleniowiec rzeszowianek odniósł się do całej sytuację. - Wolałbym rozmawiać o meczu, bo najważniejsze jest to, że rozegraliśmy bardzo słaby mecz i to mnie najbardziej martwi, a nie jakieś inne sytuacje czy detale dziejące się z boku boiska. Jeśli chodzi o sędziego, to w pewnym momencie starałem się go przede wszystkim oddzielić od dziewczyn, które miały do niego pretensje. Byłem jak ściana między dziewczynami, a arbitrem. Pozwoliłem też sobie na pewną reakcję wobec głównego sędziego, który zrobił coś niewłaściwego. Nie chciałem, żeby doszło do takiej awantury, ale decyzja po tej sytuacji z challenge’m w mojej ocenie nie była prawidłowa – mówił Włoch.
Ponadto Micelli posypał głowę popiołem. - Na pewno moja reakcja była niewłaściwa i żałuję swojego zachowania w tej sytuacji. Nie chciałem zrobić krzywdy sędziemu. To była impulsywna reakcja - wyznał były trener Atomu Trefla Sopot.
47-latek poprosił o weryfikację wideo, a gdy nie przebiegła ona po jego myśli, wzburzony ruszył w kierunku arbitrów. Odepchnął drugiego sędziego Bogumiła Sikorę i wywołał awanturę. Za protesty otrzymał od sędziego głównego Marka Budzika żółtą i czerwoną kartkę, przez co do końca seta został odsunięty na ławkę kar. Na pytanie, czy wcześniej zdarzyła mu się podoba sytuacji odparł: - Nie, nigdy. To nie był atak personalny na sędziego tylko reakcja na pewną sytuację. Niestety, okazało się, że mam w swoim organizmie chyba za dużo krwi. Przyznaję, że to było złe zachowanie z mojej strony i mój błąd. Po tym meczu komentarz powinien być przede wszystkim taki, że Developres rozegrał bardzo słabe spotkanie.
Po pierwszym starciu to podopieczne Micelliego były bliżej finału. Jednak w drugim spotkaniu łodzianki całkowicie zdominowały rywalki z Rzeszowa. – Jeśli popatrzy się na skuteczność naszego ataku w tym spotkaniu, a zwłaszcza w tych przegranych setach, to w zasadzie nie mamy o czym rozmawiać. W ogóle nie graliśmy w siatkówkę. Wiemy, że Atlas Arena jest wymagającym obiektem i ciężko się gra w tej hali, ale nic nie tłumaczy takiej zapaści w naszej grze. Wyglądaliśmy tak jakbyśmy byli poza boiskiem – spuentował doświadczony szkoleniowiec.
Decydujący mecz półfinałowy między Developresem SkyRes Rzeszów i ŁKS-em Commercecon Łódź odbędzie się w poniedziałek. Transmisja w Polsacie Sport od godziny 18:00.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze